9. Wróciłem



Uchyliłem lekko powieki, dostrzegając brak rażącej bieli. Pokój przypominał ten sam, gdzie trafiłem po walce z Mallenem. Odetchnąłem z ulgą. Nienawidziłem sterylnych pomieszczeń, więc znalezienie się na helikarierze było dla mnie akceptowalne. Czułem się słaby, a głowę miałem w bandażach. Nie bardzo wiedziałem jak się tutaj znalazłem.
Gdy chciałem kogoś zawołać, w sali pojawił się Andros. Miałem wrażenie, jakby moje serce miało wyskoczyć ze strachu.

Andros: Spokojnie, Anthony. Już wszystko będzie dobrze.
Tony: Andros… czy ja…
Andros: Nic się nie zmieniło. Wszystko jest na swoim miejscu.
Tony: A Kontroler?
Andros: Widziałem, że został aresztowany. Bez obaw. Koszmar się skończył.

Uśmiechnął się, starając podnieść mnie jakoś na duchu. Już chciał całkowicie zniknąć, lecz w porę go zatrzymałem, chwytając za rękę.

Tony: Andros, zaczekaj.
Andros: Chcesz się z nimi zobaczyć? Chyba to cię bardziej uspokoi.
Tony: Proszę… Niech tu przyjdą.
Andros: Zaraz tu będą, a tymczasem ja się z tobą żegnam. Do zobaczenia w przyszłości, Anthony.

Nie zdołałem odpowiednio się pożegnać ze swym odpowiednikiem, gdyż zniknął w mgnieniu oka. Po części byłem nieco spokojniejszy, niż ostatnio. Jednak chciałem dowiedzieć się więcej o tym, co się wydarzyło.
Nagle zauważyłem jak przez próg przechodzą dwie osoby. Przetarłem oczy, aby mieć pewność, że mój mózg nie robi mi żadnych złudzeń. Wyglądali na prawdziwych. Nie potrafiłem być przekonany, co do tego świata. Czy naprawdę się uwolniłem? Dlaczego akurat teraz zwątpiłem w to, co widzę? Przecież Andros sam powiedział, że do żadnych zmian nie doszło.

Pepper: Tony, wszystko gra?
Tony: Pepper…
Rhodey: Wróciłeś do nas. Ponad tydzień nas szukali, wiesz?
Tony: T.. Tydzień?

Zadrżałem z przerażenia. Nie potrafiłem tego pojąć.

Pepper: Hej! Już jest dobrze. Kontroler siedzi w kiciu, agenci cię uratowali, a baza A.I.M. została przejęta, więc ciesz się z takiego zakończenia.


To były ich głosy. Ta troska oraz te typowe dla nich ruchy ciał. Przestałem wątpić.

Tony: Wróciłem. Naprawdę wróciłem.

Z moich oczu wykradły się małe łezki, aż zacząłem płakać, niczym beksa. Nie wstydziłem się swoich uczuć. Byłem szczęśliwy. Koszmar się skończył. Przytulili mnie dość czule i nie chciałem ich opuszczać. Już nigdy więcej.

--**---

Jutro ostatnia notka. Kto się cieszy? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X