Wstaliśmy. Wszyscy jakoś zdołali zebrać siły na powtórny atak. Byłam wściekła na bezmyślnego przyjaciela, który nie myślał nad zadaniem ciosu. Miałam ochotę mu porządnie przyłożyć w facjatę, ale powstrzymał mnie kolos. Wykonał zamach ręką, aż uderzyłam o drzewo.
Ichigo: Rukia!
Rukia: No teraz mnie wkurzyłeś! Hado 73 Soren Sokatsui!
Uderzyłam podwójnym promieniem, który zdołał poważnie zranić przeciwnika w lewe ramię. Wreszcie coś mogło mu zrobić szkodę. Niestety, lecz długo przewaga nie potrwała, bo teleportował się w stronę dziewczyny. W ostatniej chwili odepchnął ją czerwony blaszak i to on został ranny.
Pepper: Tony!
Chciałam użyć tego samego zaklęcia, lecz wróg ponownie zmienił swoje miejsce. Wyczuwałam jego reiatsu za swoimi plecami. Przygotowywałam się do uderzenia.
Rukia: Bakudo 61 Rikujo...
Nie zdołałam dokończyć, padając na podłogę. Ledwo zebrałam siły, by dalej walczyć. Dzieciaki też miały problem. Nad sobą widziałam Truskawę, który zamiast zaatakować, upewniał się, czy nic mi się nie stało. Popełnił błąd. Poważny błąd.
Ichigo: Rukia, jesteś cała?
Rukia: Ichigo...
Ichigo: Musimy się wycofać, rozumiesz? Potrzebny nam... Aaa!
Rukia: Ichigo!
Krzyknęłam, widząc uderzenie z Cero. Całe pole bitwy pokrył pył, a park już nie nadawał się do spędzania tam odpoczynku. Wiedziałam, że nie pokonamy giganta bez dobrego planu, dlatego potrzebowaliśmy wykonać odwrót.
**Pepper**
Słyszałam czyjeś krzyki. Nie byliśmy tutaj sami. Czyżby znowu walczyliśmy z tym samym, co ostatnio porysował Rescue? Chyba tak. Przeczuwałam, że to ten sam typek. Żadna broń na niego nie działała, a Tony nawet z Extremis nie mógł nic zrobić. Jego zbroja wyglądała okropnie. Wszędzie wgniecenia, zaś większość części odpadła. Jednak nadal walczył. Nie zamierzał odpuścić. Próbowałam mu wybić z głowy ten pomysł. Za późno. Zaczął działać bez nas.
Pepper: Rhodey, musimy go powstrzymać. Przecież on nie da sobie rady
Rhodey: Wiem o tym, dlatego pomóżmy, jak potrafimy
Pepper: Jest zbyt silny. Myślisz, że damy radę?
Rhodey: Trzeba spróbować
Coraz bardziej wyczuwałam wroga. Powoli też zyskiwał kształty. Byłam przerażona. Był ogromny. Czy tylko ja mogłam dostrzec przeciwnika? Podleciałam do geniusza, zasłaniając mu pole strzału.
Tony: Co ty wyprawiasz? Ej! Nie chcę cię skrzywdzić, więc odsuń się
Pepper: Nie damy mu rady, rozumiesz?
Tony: Pepper...
Pepper: Ja go widzę! Jest wielki! Nie poradzimy sobie!
Tony: Nie panikuj, dobrze? Powiedz mi, gdzie jest?
Pepper: Nie mogę
Tony: Pep, proszę
Pepper: Nie!
Rhodey: Ej! Uważajcie!
Tony: O kurde
Pepper, Rhodey: TONY!
Strach sięgnął zenitu. Kolos wbił Iron Mana w chodnik. Nie mogłam patrzeć, jak cierpi. Zaatakowałam z repulsorów. Udało się. Jakimś cudem się spłoszył. Jak ja to zrobiłam? Pobiegliśmy sprawdzić, czy został poważnie ranny. Raczej z pancerza więcej użytku nie będzie. No chyba, iż naprawi swoją zabaweczkę. Niezbyt było mi do śmiechu. Nie odpowiadał.
Pepper: Komputer, wykonaj skan
<<Iron Man doznał złamania żeber oraz lekki uraz głowy>>
Pepper: Niedobrze
Już miałam zamiar wziąć chłopaka w ramiona, lecz dostrzegłam niedaleko nas jakieś osoby. Sprawdziłam, czy potrzebowali pomocy. Skan wykazał brak obrażeń. Widocznie zemdleli na chwilę. Nic groźnego. Dość krótko stałam przy nich i wróciłam do Rhodey'go.
Rhodey: Co znalazłaś?
Pepper: Tych nowych ze szkoły. Leżą przed parkiem
Rhodey: Nic im nie jest?
Pepper: Nie, ale to wszystko wydaje się jakieś dziwne
Rhodey: Pomyślimy nad tym, jak wrócimy do bazy
Pepper: Zgoda
Chwyciłam zbroję, co była w opłakanym stanie, wzbijając się w powietrze. Extremis powinno pomóc wyleczyć doznanych uszkodzeń. Nie trzeba się bać, choć i tak zmartwienia nadal istniały.
**Rukia**
A jednak. Dziewczyna widziała tego potwora. Niebawem zobaczy też nas. Niezbyt nad tym myślałam, bo musiałam wyleczyć Ichigo. Wzięłam swoje gigai i przywróciłam ducha Zastępczego Shinigami do fizycznego ciała. Oberwał dość porządnie. Raczej kilka godzin nad nim posiedzę.
Po wyjściu z parku, wyskoczyłam wysoko w górę. Cel miałam prosty. Znaleźć się w bazie blaszaków. Miałam z rudą do pogadania. Dość długo nie zajęła mi podróż. Weszłam bez problemu. Dostrzegłam, jak zdejmowali pancerz i rannego położyli na kanapie. Jemu też stwór dał popalić. Gdyby nie bronił przyjaciółki, byłby w lepszym stanie. Klęczała przy nim, opatrując rany.
Rhodey: Pepper, wszystko będzie dobrze. Jakoś się wyliże
Pepper: No niby tak, ale... Rhodey, jest jedna sprawa. Ja wiem, z kim walczymy
Rhodey: Poważnie? Przecież nie było nikogo w pobliżu. Fakt, że ktoś nas atakował, lecz nie wiemy, kto to
Pepper: Możesz mi nie wierzyć, bo widziałam go. Był większy od nas. Strzelał jakąś dziwną mocą, która właśnie załatwiła tak Tony'ego. Jeśli Extremis nie zdoła wyleczyć jego ran, wtedy... Wtedy będzie trzeba...
Rhodey: Tak, choć raczej obejdzie się bez szpitala
Pepper: Zabiorę go do ojca. Wyjaśnię mu, do czego doszło
Rhodey: Dobra myśl. Powinien wiedzieć
Pepper: Rhodey?
Rhodey: Tak, Pepper?
Pepper: Dlaczego on zawsze rzuca się w moją obronę? Powinnam oberwać
Rhodey: Bo chce, żebyś była bezpieczna
Te słowa wydawały się oczywiste. Ichigo zachowywał się tak samo. Przez chwilę jeszcze obserwowałam jej działania, aż odezwałam się.
Rukia: Widzisz mnie?
Pepper: Możesz wyjść z ukrycia
Rukia: Jak długo wiesz, że tu jestem?
Pepper: Od samego początku
Rhodey: Eee... Do kogo ty mówisz?
Pepper: Mówiłam ci. Nie uwierzysz
Rukia: Ułatwię mu zadanie
Weszłam w ciało zastępcze, trzymając rannego na rękach.
Rhodey: To ona? Ty nas zaatakowałaś?! Jak mogłaś?!
Pepper: Rhodey, uspokój się. To nie jej wina
Rukia: Niepotrzebnie wplątaliście się w naszą misję
Pepper: Wybacz. My jedynie bronimy Nowego Jorku. Takie życie bohatera
Rhodey: Kim ty jesteś?
Rukia: Shinigami
Rhodey: Shinigami?
Rukia: Później wyjaśnię, a na razie proszę o schronienie
Pepper: Zgoda. Możesz zostać w zbrojowni
Rhodey: Ty chyba oszalałaś! Skąd wiesz, że możemy jej ufać?!
Pepper: Po prostu wiem. Pomagamy każdemu, tak? Widzisz, że oni też oberwali
Rukia: Walczymy z tym samym wrogiem. Nie przeszkadzajmy sobie i połączmy siły. Wtedy mamy większe szanse na zwycięstwo
Rhodey: Potrzebny jest plan
Rukia: Opracujemy go wspólnie, łącząc nasze umiejętności
Pepper: Rhodey, zajmiesz się nim?
Rhodey: No dobra
Niezbyt był chętny, ale później zrozumiał moje zamiary. Położyłam Ichigo na miejscu ich przyjaciela, lecząc obrażenia, co zostały zadane podczas walki. Dziewczyna zabrała swojego przyjaciela z dala od kryjówki, a ja myślałam nad pochodzeniem tak silnego stwora. Był wynikiem eksperymentów? Możliwe.
**Pepper**
Rhodey musiał im pomóc, bo taka była nasza rola. Poza tym, my też potrzebowaliśmy dodatkowej siły ognia. Razem pokonamy największe zagrożenie, z jakim musieliśmy się zmierzyć. Znalazłam się przed domem Tony'ego. Zapukałam do drzwi, licząc, że pan Stark był w domu. Sprawdziłam na zegarku godzinę. Wybiła dziesiąta, więc powinien jeszcze być. Na szczęście otworzył, choć nie był zadowolony. Dlaczego? Odpowiedź trzymałam w swoich rękach.
---**---
Coś skopało mi się z przeglądarką, ale jakoś będę wstawiać notki. Przy okazji chyba będzie dużo one shotów, dlatego też bloga szybko nie zamknę. Jednak z powodów technicznych zamierzałam tak zrobić. Szukam kogoś kto będzie w stanie pisać za mnie na tym blogu. Prowadzić go należycie, bo niestety, ale mój czas powoli się kończy. W sumie, to po części sama jestem sobie winna. Mam nadzieję, że do końca tego roku jeszcze blog pociągnie. Trzymajcie kciuki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi