Obudziłam się o dziesiątej. Histeryk już siedział ze swoją kochanką, romansując na wysokich falach. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc ruszyłam się z łóżka i poszłam odprawić poranny rytuał w łazience. Tony nadal spał, ale i tak wstanie.
Po przemyciu twarzy, wytarciu ręcznikiem i wyczesaniu włosów, wyszłam, aby coś przekąsić. W plecaku znalazłam krakersy. Zajadałam je z wilczym apetytem.
Rhodey: Pepper, musisz tak głośno przeżuwać?
Pepper: A co? Jakiś problem?
Rhodey: Tak, bo nie mogę się skupić na czytaniu.
Pepper: Och! Przepraszam bardzo, ale ja nie chcę głodować. Mam prawo coś zjeść, a dziś nas czeka sporo atrakcji.
Rhodey: Chyba poza zoo nic więcej nie miało być.
Pepper: Plany uległy zmianom. Dobrze wiesz, dlaczego.
Wzruszył ramionami. Przestał się czepiać mojej konsumpcji, zatapiając się w bardzo “ciekawej” książce. W niecałe pięć minut opakowanie zostało opróżnione z zawartości, a ja nadal nie miałam dosyć.
Gdy wyciągnęłam drugą paczkę, za swoimi plecami poczułam czyjąś obecność. Ten dotyk dłoni na mojej talii.
Pepper: Tony, czemu się zakradasz?
Tony: Chciałem ci zrobić niespodziankę.
Ucałował mnie w policzek, czym byłam rozczarowana.
Pepper: Tylko tyle?
Tony: Chcesz więcej? Proszę bardzo.
Pepper: Ej!
Chwycił mnie, niczym pannę młodą, a potem zostałam brutalnie rzucona na łóżko. W jedną noc nabrał tyle siły.
Rhodey: Tylko żadnego seksu.
Tony: Rhodey, zajmij się sobą.
Pepper: Właśnie. Możemy robić to, na co mamy ochotę.
Rhodey: Dobra, ale pamiętaj o zabezpieczeniach. Dla waszej wiadomości, to nic o tym nie wiem.
Tony: Hahaha! Zgoda.
Histeryk wycofał się, wychodząc całkowicie z pokoju. Do tego czasu mogliśmy się zabawić. Jednak mój niezdarny chłopak przejął pałeczkę. Przygwoździł mnie swym ciałem, kładąc się całym sobą.
Tony: Ma być szybko, wolno, czy nic?
Pepper: No weź. Jak już zacząłeś, nie możemy skończyć. Działaj, mój rycerzu.
Tony: Wedle życzenia, księżniczko.
Pepper: Tylko nie przesadzaj, dobrze? Musisz się oszczędzać.
Tony: Pep, mam wrażenie, że o czymś mi nie mówisz.
Pepper: Powiem ci, jak skończysz się ze mną bawić.
Tony: W porządku.
Jego palce zwinnie rozpięły guziki od bluzki. Na moment się zatrzymał, masując piersi przez stanik. Czułam się, jak w niebie. Wszelkie troski odpłynęły gdzieś na bok, gdyż sprawiał mi wielką przyjemność. Moje serce uderzało z większym rytmem przez te pozytywnie emocje. Bez ingerencji dłoni mego mężczyzny, zrzuciłam górną warstwę odzieży. Kolejnym elementem było pozbawienie drugiej przeszkody. Jednym ruchem odpiął biustonosz, wyrzucając na podłogę. Delikatnie błądził dłońmi wokół zapięcia spodenek, lecz w tym momencie zatrzymał się.
Tony: Chcesz tego?
Pepper: Proszę.
Błagałam, aby się nade mną nie pastwił. Wysłuchał mojej prośby, uwalniając z dolnej warstwy. Leżałam w samych majtkach, czekając na dalszy ruch.
Pepper: Co jest? Boisz się?
Tony: Zapomniałem prezerwatywy.
Pepper: Nie szkodzi. Poradzimy sobie bez niej. Kontynuujmy dalej.
Tony: Poczekaj.
Wstał ze mnie, podchodząc do drzwi. Byłam w szoku, co tam znalazł. Ktoś wsunął przez drzwi jedną sztukę gumki? Tylko jedna osoba mogła być do tego zdolna. Rhodey. Przez cały czas siedział za drzwiami? Przegięcie.
Kiedy wrócił z powrotem do zabawy, skrócił grę wstępną, zdejmując błyskawicznie spodnie oraz koszulkę. Padł swoim wychudzonym ciałem, szykując się na dotarcie do mety. Pocałował w kark, błądząc dłońmi przy krawędzi bielizny. Przez podniecenie zebrała się wilgoć, więc wykorzystał to, wchodząc palcami przez materiał. Jęknęłam, czując ich ruch w sobie.
Pepper: Ach! Jeszcze!
Tony: Powiedz, kiedy będziesz miała dość.
Pepper: Najpierw zrzuć mi je.
Tony: Twoje życzenie jest mym rozkazem.
Za jednym pociągnięciem dolna bielizna spadła do kostek. Machnęłam nogą, aż mogłam bez skrępowania pokazać mu się w całości. Rozszerzyłam nogi, a on dalej bawił się paluszkami w moim wnętrzu. Jęczałam, wzdychając z coraz większej ekstazy.
Po wyjęciu ich, pozwolił mi na zdjęcie bokserek. Wtedy założył zabezpieczenie i całym swoim przyrodzeniem wtargnął do środka. Wygięłam się nieco do góry, unosząc biodra. Liczyłam na długie szczytowanie, ale to trwało parę sekund. Emocje opadły i położyliśmy się obok siebie, przykrywając kocem.
Tony: I jak? Podobało się?
Pepper: To był mój pierwszy raz. Nikt nie może o tym wiedzieć.
Tony: Spokojnie. To zostanie między nami.
Pepper: A Rhodey się nie wygada?
Tony: Nie powinien. Nawet nas wspierał.
Pepper: Prawdziwy przyjaciel.
Tony: To prawda.
Pepper: Co robimy teraz?
Tony: Odpoczniemy, ubierzemy się i ruszamy w drogę, ale najpierw…
Pozwoliłam mu na głęboki pocałunek. Chciałam, aby ta magia trwała, jak najdłużej. Niestety, lecz wystarczyło pięć sekund na zmianę atmosfery. Implant zaczął hałasować. Musiałam zasłonić uszy. Panikarz natychmiast wkroczył do pokoju.
Rhodey: Co się dzieje?!
Pepper: Tony, powiedz coś!
Tony: Przeklęta technologia!
Miał ochotę w to uderzyć, ale w porę go powstrzymałam. Pisk trwał dwie minuty, a później urządzenie przestało wariować. Widocznie i łóżkowe igraszki były zakazane w takim stanie.
Pepper: Jak się czujesz?
Tony: Nie bolało. Mówię poważnie.
Pepper: Czyli nie możemy się kochać.
Tony: Pep, nie przesadzaj.
Rhodey: Ona ma rację. Na razie musicie przestać.
Tony: Ale nie zmieniamy planów. Idziemy do zoo.
Pepper: Rhodey, on jest uparty.
Rhodey: Nic nie poradzę. No to ubierzcie się. Będę czekał na zewnątrz.
Tony, Pepper: ZGODA.
Zostawił nas, biorąc ze sobą plecak. Oby kolejne godziny nie pogorszyły zdrowia Tony’ego. Tak bardzo się bałam. On chyba też dzielił ten strach ze mną.
**Rhodey**
Doktor Yinsen miał rację. Żadnego biegania, jakiegokolwiek sportu, zero wyczerpujących zajęć, zakaz pracy. Nie wspomniał o seksie, bo pewnie myślał, że w wieku siedemnastu lat nie przyjdzie mu coś takiego do głowy. Mylił się.
Piętnaście minut później, wyszliśmy z hotelu. Zamówiliśmy taksówkę, ponieważ do zoo mieliśmy spory kawałek. Poza tym, nie mogliśmy ryzykować. W trakcie jazdy nikt nie odezwał się ani jednym słowem. Mogłem doczytać ciąg dalszy książki. Mogłem i to zrobiłem. Nie zaskoczyłem się końcówką, bo znałem historię Churchilla. Wielcy ludzie zawsze giną, lecz pamięć o nich nigdy nie umiera.
Po dotarciu do celu, kupiliśmy bilety, a następnie wybraliśmy się na wybieg dla małp.
Rhodey: Zobacz, Pepper. Twoi przyjaciele.
Pepper: Chyba nie dostałeś solidnej nauczki za te malunki, co?
Rhodey: Hahaha! Ale zobacz, jak się bawią. Dołącz do nich.
Pepper: O! Świetny pomysł, a ciebie wrzucimy do rekinarium.
Tony: A mnie?
Pepper: Hmm… Ciebie możemy podrzucić do fok.
Tony: Do fok? Czemu tam?
Pepper: Bo jesteś taka foka.
Dała niezłe porównanie, z czego musiałem się pośmiać. Mijaliśmy lwy, kozice, pantery, jaguary, aż rudą naszła myśl, żeby zatrzymać się przy pandach. Zrobiła z nimi selfie.
Pepper: Jakie te misie są urocze. Tony, kup mi pandę.
Tony: One są zagrożonym gatunkiem. Nie można.
Pepper: Oj! Szkoda, ale byłoby fajnie taką zaadoptować.
Rhodey: I jak byś ją nazwała? Druga Pepper?
Pepper: Nie. Dałabym jej na imię Pandzia.
Tony, Rhodey: PANDZIA?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi