(12) FINAŁ
Wróciłem do domu, gdy jakimś cudem opanowałem kroki taneczne z przyjaciółką. O dziwo nie słyszałem nikogo. Pusto? Myliłem się. Rodzice siedzieli w salonie, oglądając film. Nie interesowałem się zbytnio, więc pomaszerowałem do pokoju, by naładować implant. Zdjąłem koszulkę, podpinając się do urządzenia. Leżałem tak bezczynnie, myśląc nad jutrzejszym występem, aż ktoś zapukał do drzwi. To była mama.
Maria: W porządku, Tony?
Tony: Tak. W jak najlepszym, mamo… A wy się już nie kłócicie?
Maria: Powiedział mi, co zrobił. Wybaczyłam mu błędy przeszłości i ty zrób to samo
Tony: Myślisz, że sobie zasłużył na wybaczenie? Prawie mnie zabił
Maria: Wiem, ale on chciał dla ciebie, jak najlepiej
Tony: Nie wiem, co mu powiedzieć
Maria: Kocha nas, rozumiesz? Nie gniewaj się dłużej na niego, dobrze?
Tony: Ech! Narobił sporo bałaganu. Jedno słowo nie wystarczy
Maria: Chociaż z nim porozmawiaj na spokojnie… Synku, proszę cię
Tony: Zobaczę, co da się zrobić
Maria: A tak, zmieniając temat… Jak tańce?
Tony: Coś tam umiem, choć często wpadałem na Pepper
Maria: Ha! Widać, że na nią lecisz
Tony: Mamo!
Maria: Hahaha! No dobra, ale dasz sobie radę?
Tony: Na pewno dam
Uśmiechnąłem się, próbując nastawić się pozytywnie na rozmowę z ojcem. Po naładowaniu implantu, zszedłem schodami do laboratorium, gdzie mogłem się spodziewać taty. Nie wyjął żadnego schematu ze swojej teczki. Na stole roboczym leżał mój projekt. Jak on znalazł tę kartkę? Widocznie ją gdzieś musiałem zostawić i nie schować na miejsce. Zresztą, długo byłem u Rhodey’go ćwiczyć. Natychmiast nalegałem na odpowiedź.
Tony: Skąd to masz?
Howard: Znalazłem u ciebie w pokoju, jak szukałem klucza francuskiego
Tony: Naprawdę? A gdzie leżała?
Howard: Pod łóżkiem
Tony: Mogłeś ją położyć na biurko. Chwila… Czy ty to budujesz?
Howard: Powiedzmy, bo nie mogę rozszyfrować wszystkiego
Tony: Heh! Zabezpieczyłem się, gdyby ktoś chciał skraść mój pomysł
Howard: Mogę ci z nim pomóc, Tony. Naprawdę masz oryginalny projekt i taki patent przydałby się w firmie. Pomyśl, ile osób można tym uratować
Tony: Nie liczą się dla ciebie pieniądze? Dziwne… Tato, miałem z tobą pogadać o…
Howard: Domyślam się, iż nadal jesteś na mnie zły
Tony: Już mi przeszło, choć dam ci szansę
Howard: Co masz na myśli?
Tony: Jeśli chciałeś dla nas dobrze, wybaczam
Howard: Tony, ty nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy
Tony: Dość sporo, prawda?
Howard: Prawda, synu... To co? Zbudujemy tego blaszaka razem?
Tony: Myślałem, że nigdy nie zapytasz
Chwyciłem za narzędzia, pracując razem z nim. Nie spodziewałem się tak dobrej współpracy. Zdołałem wyjaśnić skomplikowane elementy i jakoś dalej poszło bez problemu. Obiecałem nie pracować dla firmy, lecz tym razem zrobię wyjątek. Tu chodziło o dobro ludzi. To coś zmieni świat.
**Pepper**
Lekcje z Rhodey’m się popłaciły. Udało mi się załapać podstawowe kroki, czyli nie powinniśmy wyjść na pośmiewisko przed całą klasą. Jeszcze przed lustrem w pokoju ćwiczyłam ruchy i nawet nie zauważyłam, że tata cały czas patrzył się na mnie z głupawym uśmieszkiem na twarzy. Myślałam, że się spalę ze wstydu. Pierwsze, co zdołałam zrobić, to rzucić torebką w jego facjatę. Byłam wściekła na niego.
Pepper: Ładnie to tak podglądać! Długo tu stoisz?
Virgil: Hahaha! Na tyle długo, by widzieć, że potrafisz tańczyć. Przynajmniej nie próbujesz mi grzebać w komputerze
Pepper: Eee… O czym ty mówisz?
Virgil: Wiem, że podzieliłaś się z Tony’m informacjami o tamtym porwaniu, a skoro to już przeszłość, nie dostaniesz szlabanu
Pepper: Możesz mnie zostawić samą?
Virgil: Oj! No dobrze. I tak sobie świetnie dajesz radę, Pepuś
Pepper: Jaka Pepuś?! Jestem Pepper Potts! Nie mów, jakbyś w domu wychowywał świnkę
Virgil: Aż się rumienisz
Pepper: Tatku, wypad! Natychmiast, bo oberwiesz doniczką!
Virgil: Hahaha! Lubię się z tobą drażnić. To pomaga odreagować stres po pracy
Pepper: Co musiałeś dziś zrobić?
Virgil: Można powiedzieć, że twoja rówieśniczka straciła matkę przez Maggię. Próbowała ją chronić i dostała w głowę… Brzmi znajomo?
Pepper: Niby tak, ale mama oberwała w klatkę piersiową. Nawet w papierkach tak jest napisane
Virgil: Wiem, a ty miałaś tego nie rozpamiętywać. Taki był układ
Pepper: Pamiętam, tato
Virgil: Kiedy mogę cię zobaczyć w akcji?
Pepper: Jak tańczę? Nigdy!
Virgil: Oj! No błagam cię, Pepper. Specjalnie zwolnię się z pracy, by to widzieć
Pepper: Naprawdę?
Virgil: Tak, skarbie? Więc na kiedy masz te przedstawienie?
Pepper: Jutro
Virgil: Czyli wystarczy prób i idź spać. Potrzebujesz być wypoczęta
Pepper: Pojawisz się w szkole?
Virgil: Powiem szefowi prawdę, więc nie powinien być zły. On wie, jak to jest podzielać obowiązki ojca oraz agenta
Pepper: Dobranoc, tatku
Virgil: Śpij dobrze
Ucałował mnie w czoło, a ja ułożyłam się wygodnie do snu. Nawet po części byłam zadowolona, bo byłam dla niego ważniejsza od misji. Dawno nie czułam takiego spokoju. Będzie ze mną. Zero stresu. Jakoś zatańczę te kilka minut.
**Tony**
Siedzieliśmy nad zbroją ponad trzy godziny. Byłem zmęczony. Musiałem uciąć komara. Ojciec sam zechciał dokończyć brakujące elementy. Wiedział, że miałem unikać przemęczenia. No to poszedłem do łazienki, gdzie umyłem ręce, zęby i wziąłem szybki prysznic. Po tych czynnościach, ubrałem się w piżamę, zasypiając.
Gdy nastąpił nowy dzień, leniwie wstałem z łóżka. Ubrałem się, pakując też książki do plecaka. Zdołałem coś przekąsić i miałem zamiar wyjść z domu, by nie spóźnić się na pierwszą lekcję. Niestety, ale mama musiała mnie zatrzymać przy drzwiach.
Maria: Masz wszystko?
Tony: Mam
Maria: Nie zapomnij o ładowarce
Tony: Mamo, sprawdzałem. Wziąłem, co trzeba
Maria: Mam taką nadzieję
Tony: Trzymaj kciuki
Maria: Oj! Nie martw się. Nie połamiesz nóg… Gdyby coś się działo, dzwoń
Tony: Pamiętam
Przytuliłem rodzicielkę na pożegnanie, idąc spokojnym chodem do Akademii Jutra. Miałem lekkie obawy, co do występu. Czy kilka prób jednego dnia wystarczyło na zaliczenie dodatkowego zadania? Oby tak było.
Gdy znalazłem się w klasie, Rhodey z Pepper już siedzieli, a nauczyciela nadal nie było. Przywitałem się z nimi, siadając w środkowym rzędzie. Ruda była za mną, zaś przyjaciel znajdował się przy ścianie. Fizyka obyła się bez sprawdzania wiedzy. Przeszło na luzie, choć trochę zjadał stres ze względu na zajęcia artystyczne. Podczas przerwy poćwiczyliśmy ostatni raz, będąc gotowym do występu. Na szczęście mieliśmy swoje pięć minut dopiero po trzech parach.
Pepper: Boisz się?
Tony: Nie. A ty?
Pepper: Dobrze im idzie. Chyba nie zbłaźnię
Tony: Oj! Przeżyjemy to jakoś… Rhodey?
Rhodey: Ja jestem gotowy
Pepper: Szczerze? Przeżyliśmy gorsze rzeczy, a to będzie… pikuś
Tony: Pep, coś nie tak?
Pepper: No nie! Mój tata tu jest!
Rhodey: Chyba nie stchórzysz, co?
Tony: O kurcze blade!
Rhodey: A tobie, co się stało?
Tony: Widzę mamę
Rhodey: Niemożliwe, żeby ode mnie ktoś… przyszedł. Jasny gwint! Kiedy on wrócił?
Pepper: Hahaha! No widać, że pikuś. Najgorzej, jak narobią nam wstydu
Tony: Dobra, uspokójmy się… Nasza kolej
Weszliśmy na scenę, nie zwracając uwagi na naszych rodziców. Rhodey, aż się zawstydził, chowając za kulisami.
Pepper: Wychodź, kurczaku. Poradzisz sobie
Rhodey: Ja zaraz zhaftuję
Tony: Rhodey, jesteśmy w tym razem, więc nie przejmuj się. Jak już, to razem padniemy
Pepper: Hahaha!
Tony: Będzie dobrze
Poklepałam go pokrzepiająco po ramieniu, licząc na zbudowanie w nim odwagi. Też obawiałem się klapy, ale spróbowałem skupić się na czymś innym, niż negatywnych myślach. Wsłuchałem się w melodię, zapraszając Pepper do tańca. Na początku miałem wrażenie, że zapomniałem kroków, lecz myliłem się. Po prostu przez stres nie mogłem ruszyć nogami. Nie miałem kontroli nad ciałem.
Pepper: Tony, spokojnie. Tak, jak było na próbie
Tony: Pep…
Pepper: No już
Obróciła się z gracją, utrzymując równowagę. Powoli zbliżałem się do niej, starając się nie wypaść z rytmu.
Kiedy poczułem, jak nogi się pode mną uginają, ruda w porę mnie złapała.
Pepper: Mam cię
Patrzyłem się w jej oczy, jakby mnie zahipnotyzowała swoim spojrzeniem. Skupiałem się tylko na niej i nic więcej się nie liczyło. Nie spodziewałem się, że nasze twarze będą tak niebezpiecznie blisko. Nie myślałem o pocałunku, ale stało się. Pocałowałem dziewczynę. Miałem wrażenie, jak słyszę oklaski. To działo się naprawdę. Natychmiast wyprostowałem się, robiąc ukłon. Zeszliśmy ze sceny, zaś Rhodey tańczył solową końcówkę. Biliśmy mu brawa, bo naprawdę wywijał niestworzone numery. Nauczycielka nie mogła ukryć zdziwienia, lecz też klaskała.
Po skończeniu występu, otrzymaliśmy czwórki. Wszystko przez mój upadek, którym niewiele się przejmowałem. Zaliczyliśmy i to było ważne.
**Rhodey**
Zostałem pochwalony przez mamę oraz tatę. Rozmawialiśmy krótko, bo Tony chciał nam coś pokazać. Byłem ciekaw, co wymyślił, dlatego we trójkę poszliśmy do jego domu. Może udawałem, że nie widziałem zajścia na scenie, choć ruda wyglądała na nieśmiałą. Zwykle dużo mówiła, a tu chwila milczenia.
Kiedy przyjaciel pokazał nam laboratorium, z okrycia odsłonił coś na kształt robota. Okazało się, iż zbudował wspólnymi siłami z ojcem coś, co było zbroją. Nie taką, jak ze średniowiecza. Zawiera gadżety i różne bajery technologiczne.
Rhodey: No nieźle. I jak to nazwałeś?
Tony: Na razie nie ma konkretnej nazwy. To bioegzoszkielet
Pepper: A inaczej, czym to coś jest?
Tony: Zbroja, która ma pomóc ludziom w przypadku katastrof, zagrożenia życia, czy też innych zastosowaniach
Pepper: Przetestujesz ją?
Tony: Nie dziś… Eee… Pepper?
Pepper: Tak?
Rhodey: Oho! Zaczyna się
Pepper: Milcz!
Rhodey: Wybacz
Tony: Ta sytuacja z tym tańcem… No wiesz…
Pepper: Wpadłeś na mnie raz i jeszcze domyślasz się, co było dalej
Tony: Taa… Głupio wyszło
Rhodey: Hahaha! Tłumacz się
Tony: Nie muszę… Pepper, chodź na słówko
Rhodey: Ej!
Pepper: Zaraz wrócimy
Chwycił ją za rękę i zaczął coś do niej mówić. Pewnie wyjaśniał, dlaczego go tak poniosło. Od początku wiedziałem, że coś było między nimi. Ona tylko przytuliła Tony’ego, lecz on nie zamierzał na tym skończyć. Zbliżył się do niej na tyle blisko, całując drugi raz tego samego dnia. Uśmiechałem się skrycie, bo jeszcze oberwałbym czymś ostrym, a z nią lepiej nie zadzierać.
KONIEC
--***--
I to było moje ostatnie opowiadanie z poprzedniego roku (2016). Teraz zostały dwa, które napisałam w tym roku. Na razie daję wam przerwę, bo były porządne spamy. Kolejne notki od poniedziałku.
Dlaczego takie krótkie ? Bedzie jakiś sezonik z tego jeszcze ?
OdpowiedzUsuńNiestety, ale nie. I krótkie? 24 notki a ty mówisz, że krótkie? Och! Nie dogodzisz.
UsuńNo właśnie, ale przecie sama kiedys pisalas "kobieta zmienną jest" wiec powinnaś znać ten ból...
UsuńNo tak :D
Usuń