[4] Zapomnij i nigdy do bólu nie wracaj
**Maria**
Lekarz uspokoił nas, że dzieciom nic nie dolegało. Po prostu musiały odpocząć, co też tyczyło się Tony’ego. Współczułam dziewczynce, bo ciągle płakała. Ciągle słyszałam, jak szlochała w sąsiedniej sali. Virgil starał się ją uspokoić, lecz nie było to łatwe. Do szpitala dołączyła też Roberta, która od razu poszła zobaczyć się ze swoim synem. Ja za to musiałam porozmawiać ze specjalistą, czy aby na pewno wszystko grało.
Dr Yinsen: Myślałem, że będzie gorzej, ale obyło się bez ran
Maria: Nie licząc zniszczonej psychiki dzieci i śmierci Patricii
Dr Yinsen: Zaraz podam Pepper leki nasenne. Powinna zasnąć, a nie ciągle płakać. Wiem, co przeżywa, lecz nie może ciągle unikać kontaktu nawet z własnym ojcem. Nie odezwała się ani jednym słowem
Maria: Biedna… A tak poza zmęczeniem, nic im nie dolega?
Dr Yinsen: Sprawdzałem i nie zauważyłem żadnych obrażeń
Maria: A Tony?
Dr Yinsen: Już dostał leki, dlatego zasnął. Powiedział mi, co widział i czuje się z tym źle. Obwinia za tę tragedię, a nie powinien
Maria: Taki już jest. To w końcu jego przyjaciółka najbardziej ucierpiała
Dr Yinsen: Długo się znają?
Maria: Można powiedzieć, że całe życie
**Pepper**
Nie mogłam przestać płakać, a zasnąć też nie miałam zamiaru. Nawet, gdyby wpakowali mi mnóstwo tabletek na sen, nie zamknę oczu. Nie zamknę ich, dopóki przed oczami będę miała martwe ciało mamy. Uratowała Tony’ego, poświęcając się. Czy było warto? Mam wybaczyć jej taką głupotę? Zginęła dla jednego życia. Tatuś starał się coś do mnie mówić, ale go nie słuchałam. Nie chciałam bardziej cierpieć. Zamknęłam się w sobie, licząc na chwilę samotności.
Virgil: Córciu, wiem, że cierpisz. Proszę cię tylko, żebyś coś powiedziała… Pepper, moje słoneczko…
Pepper: Dajcie mi spokój
Virgil: Ja też cierpię, wiesz? Też ją straciłem, ale musimy być dzielni. Ona chciała was ochronić i…
Pepper: Dość! Nie mów mi o tym! Psiestań!
Virgil: Skarbie mój, zaśnij wreszcie i zapomnij… Będziesz bardziej cierpiała, jeśli wciąż spróbujesz do tego wracać
Pepper: Tato, ja… Ja nie mogę…
Virgil: Cii… Już nie płacz. Jestem tu. Razem przez to przejdziemy
Poczułam kolejną falę łez i wypłakałam się w jego ramię. Przytulił mnie dość mocno, aż poczułam jego niespokojne bicie serca. Mówił prawdę. Cierpiał. Jeśli mamy znieść stratę mamy, musimy być silni. Wspólnymi siłami przetrwamy.
**Tony**
Źle się czułem z tą myślą, że z mojej winy moja przyjaciółka straciła mamę. Nie tak miało być. Dlaczego każda historia nie może kończyć się szczęśliwie? Dlaczego mnie uratowała? Mogła tego nie robić. Miałem poczucie winy. Gdyby nas nie porwali, wrócilibyśmy do domu. A tak? Leżymy w szpitalu załamani. Nie wiedziałem, jak Rhodey znosił tę sytuację. Chciałem zobaczyć się z nim, ale doktorek przykuł mnie do łóżka. W sensie, że mnóstwo kabli było podpiętych wokół implantu. Udawałem sen. Niegrzecznie tak podsłuchiwać, lecz pragnąłem stąd uciec.
Maria: Kiedy mogą wrócić do domu?
Dr Yinsen: Raczej już jutro będą wolni, bo na razie muszą odpocząć
Maria: Mam nadzieję, że już nigdy więcej nikt nie spróbuje ich porwać
Dr Yinsen: A w jakim celu zostali porwani?
Maria: Bo Maggia chciała pieniędzy. Nic wielkiego
Dr Yinsen: Nic wielkiego? A jednak nie do końca masz rację
Maria: To znaczy?
Dr Yinsen: Musiało chodzić o coś więcej
Maria: Howard będzie się tłumaczył, jeśli coś namieszał
Dr Yinsen: O wilku mowa
Ostrożnie zerknąłem, upewniając się, że tatuś przyszedł w odwiedziny. Lepiej późno, niż wcale, ale ostatnio rzadko się pojawiał w domu. Zawsze wymówką była praca. Obróciłem się na lewą stronę, chwytając bardziej za kołdrę, zasypiając.
**Pepper**
W końcu ochłonęłam, przestając się mazać. Musiałam wytrwać jedną z najtrudniejszych prób w moim życiu. Tata dał mi kartkę oraz długopis. Na jednej stronie miałam napisać jedno słowo, które będzie obietnicą. Długo główkowałam nad wyrazem. Postanowił ułatwić zadanie, zaczynając zapisywać swoją przysięgę.
Pepper: Nadzieja?
Virgil: Tak, Pepper. Obiecuję ci nigdy nie zwątpić i pomóc ci żyć, że wszystko jakoś się ułoży
Pepper: I to zawiera twoje sjowo?
Virgil: Dokładnie, córciu. Teraz twoja kolej… Masz czas
Pepper: Właśnie myślę
Virgil: Coś dla ciebie bardzo ważnego
Pepper: Hmm… Chyba juś wiem
Chwyciłam za długopis, kreśląc literki na odwrocie skrawku papieru.
Virgil: Zapomnienie? Myślisz, że dotrzymasz złożonej przez siebie obietnicy?
Pepper: Chcie tego, a wiesz… dlaciego?
Virgil: Opowiadaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi