<><>Listopad<><>
**Maria**
Kiedy byłam małą dziewczynką, zawsze marzyłam o przyszłości. Pytałam każdego, czym jest życie. Jak to jest nosić takie małe stworzenie. Czułam mojego chłopczyka, który rósł we mnie. Nie mógł doczekać się, by zobaczyć prawdziwy świat.
Zaczęło się… Mąż ciągle trzymał mnie za rękę. Próbował dać mi siłę. Siłę do walki o chłopca. Czułam, jaki był słaby. Bałam się, a on starał się mnie uspokoić. Nie wiedziałam, co było nie tak. Nikt nie mówił o komplikacjach. Byłam dzielna. Jednak maluch nie potrafił płakać. Nie mógł tego zrobić. Strach wzrósł. Nie chciałam go stracić. Howard ciągle powtarzał, że będzie dobrze. Że wszystko skończy się szczęśliwie.
Nagle dziecko zaczęło płakać. W końcu, ale coś było źle. Jego serce. Jego malutkie serduszko. Czułam, jak traciłam chłopczyka. Na szczęście lekarze usiłowali jakoś mu pomóc. Zabrali dziecko do operacji. Byłam przerażona, co jeszcze mogło pójść nie tak, jak bicie słabego organu.
Howard: Nie martw się. On walczy. Mario, jest dobrze
Maria: Howard, jego serce było… Było tak słabe, by mógł przeżyć
Howard: Wiem, ale ten lekarz wie, jak może pomóc
Maria: Naprawdę?
Howard: Tak… Wszystko będzie dobrze
Maria: Mam taką nadzieję
Howard: Trzymam ją razem z tobą
Po kilku godzinach, zobaczyliśmy chirurga i specjalistę, który pracował w firmie z moim mężem.
Maria: Co się dzieje z moim synem? Gdzie jest moje dziecko?!
Howard: Mario, uspokój się
Dr Yinsen: Dobry wieczór, Howard… Wszczepiłem dziecku sztuczne serce, które utrzyma go przy życiu
Maria: Sztuczne?
Dr Yinsen: Zawsze robię, co w mojej mocy. Maluch żyje i właśnie zasnął
Maria: Czy mogę…
Dr Yinsen: Oczywiście
Zaprowadził nas do sali, gdzie nasz syn leżał z czymś okrągłym. To coś emanowało niebieskim światłem. Światło nowego życia.
**Roberta**
Byłam zaniepokojona, bo mój syn ciągle musiał być wewnątrz mnie. David krzyczał do brzucha i groził mu, że da karę. Kiedy poczułam silny skurcz, dziecko wreszcie znalazło drogę na powierzchnię. W końcu. Mój Boże! Co jest tak dobrego w leżeniu w moim brzuchu? Mąż uśmiechał się do chłopczyka i nadał mu imię Rhodey. Ładne imię, ale obawiałam się, że kiedy dorośnie, będzie sprawiał dużo problemów.
Roberta: Rhodey. Hmm… Podoba mi się
David: Mi również… Niegrzeczny chłopak
Roberta: Ale przynajmniej jest zdrowy
David: To dobrze
Roberta: Tak
David: Coś nie tak, Roberto?
Roberta: Nic, ale słyszałam krzyk Marii
David: Maria? Żona Howarda?
Roberta: Dokładnie
David: Rodziła dzisiaj?
Roberta: Możliwe, ponieważ ty, Howard i Virgil zrobiliście “niezwykłą” imprezę na uczczenie rocznicy przyjaźni
David: Och! Wiem… Wybacz
Roberta: Była w ciąży i Maria z Patricią również
David: Tego samego dnia?
Roberta: Tak
David: O ludzie! Więc Patricia też teraz rodzi?
Roberta: Pewnie tak
**Patricia**
Cholera. Głupia dziewczynka. No już. Wyłaź ze mnie. Proszę! Krzyczałam i musiałam przeć, lecz dziecko wciąż było we mnie. Lekarka pomagała mi z pielęgniarką. Mała była bardzo, bardzo uparta. Och! A mój mąż myślał, że to normalne. Dobra. Czułam się okropnie, aż byłam zmęczona. Ostatnie pchnięcia i dziecko pokazało się pod moimi nogami. Lekarka zbadała ją i powiedziała, że musi zostać w szpitalu. Powiedziała nam o możliwym uszkodzeniu mózgu, choć nie była do końca pewna diagnozy. Obserwowali ją, a ja byłam z nią.
Virgil: Będzie tak szalona, jak ty
Patricia: Nazwę ją Pepper
Virgil: Czemu Pepper? Bo pachnie okropnie i kichasz obok niej?
Patricia: Nie! Nie!
Virgil: Bo sól nie jest dobra?
Patricia: Zamknij się!
Virgil: Okej. Wybacz
Patricia: Dobrze słyszeć twoje przeprosiny
---**---
Wiem, że spamię, ale chcę dopiąć swego i wstawić wszystko, co stworzyłam. Ok. Są małe wyjątki, ale do rzeczy. Zostały dwa opowiadania. Wytrwacie? Mam nadzieję.
Dzień początków
**Maria**
Kiedy byłam małą dziewczynką, zawsze marzyłam o przyszłości. Pytałam każdego, czym jest życie. Jak to jest nosić takie małe stworzenie. Czułam mojego chłopczyka, który rósł we mnie. Nie mógł doczekać się, by zobaczyć prawdziwy świat.
Zaczęło się… Mąż ciągle trzymał mnie za rękę. Próbował dać mi siłę. Siłę do walki o chłopca. Czułam, jaki był słaby. Bałam się, a on starał się mnie uspokoić. Nie wiedziałam, co było nie tak. Nikt nie mówił o komplikacjach. Byłam dzielna. Jednak maluch nie potrafił płakać. Nie mógł tego zrobić. Strach wzrósł. Nie chciałam go stracić. Howard ciągle powtarzał, że będzie dobrze. Że wszystko skończy się szczęśliwie.
Nagle dziecko zaczęło płakać. W końcu, ale coś było źle. Jego serce. Jego malutkie serduszko. Czułam, jak traciłam chłopczyka. Na szczęście lekarze usiłowali jakoś mu pomóc. Zabrali dziecko do operacji. Byłam przerażona, co jeszcze mogło pójść nie tak, jak bicie słabego organu.
Howard: Nie martw się. On walczy. Mario, jest dobrze
Maria: Howard, jego serce było… Było tak słabe, by mógł przeżyć
Howard: Wiem, ale ten lekarz wie, jak może pomóc
Maria: Naprawdę?
Howard: Tak… Wszystko będzie dobrze
Maria: Mam taką nadzieję
Howard: Trzymam ją razem z tobą
Po kilku godzinach, zobaczyliśmy chirurga i specjalistę, który pracował w firmie z moim mężem.
Maria: Co się dzieje z moim synem? Gdzie jest moje dziecko?!
Howard: Mario, uspokój się
Dr Yinsen: Dobry wieczór, Howard… Wszczepiłem dziecku sztuczne serce, które utrzyma go przy życiu
Maria: Sztuczne?
Dr Yinsen: Zawsze robię, co w mojej mocy. Maluch żyje i właśnie zasnął
Maria: Czy mogę…
Dr Yinsen: Oczywiście
Zaprowadził nas do sali, gdzie nasz syn leżał z czymś okrągłym. To coś emanowało niebieskim światłem. Światło nowego życia.
**Roberta**
Byłam zaniepokojona, bo mój syn ciągle musiał być wewnątrz mnie. David krzyczał do brzucha i groził mu, że da karę. Kiedy poczułam silny skurcz, dziecko wreszcie znalazło drogę na powierzchnię. W końcu. Mój Boże! Co jest tak dobrego w leżeniu w moim brzuchu? Mąż uśmiechał się do chłopczyka i nadał mu imię Rhodey. Ładne imię, ale obawiałam się, że kiedy dorośnie, będzie sprawiał dużo problemów.
Roberta: Rhodey. Hmm… Podoba mi się
David: Mi również… Niegrzeczny chłopak
Roberta: Ale przynajmniej jest zdrowy
David: To dobrze
Roberta: Tak
David: Coś nie tak, Roberto?
Roberta: Nic, ale słyszałam krzyk Marii
David: Maria? Żona Howarda?
Roberta: Dokładnie
David: Rodziła dzisiaj?
Roberta: Możliwe, ponieważ ty, Howard i Virgil zrobiliście “niezwykłą” imprezę na uczczenie rocznicy przyjaźni
David: Och! Wiem… Wybacz
Roberta: Była w ciąży i Maria z Patricią również
David: Tego samego dnia?
Roberta: Tak
David: O ludzie! Więc Patricia też teraz rodzi?
Roberta: Pewnie tak
**Patricia**
Cholera. Głupia dziewczynka. No już. Wyłaź ze mnie. Proszę! Krzyczałam i musiałam przeć, lecz dziecko wciąż było we mnie. Lekarka pomagała mi z pielęgniarką. Mała była bardzo, bardzo uparta. Och! A mój mąż myślał, że to normalne. Dobra. Czułam się okropnie, aż byłam zmęczona. Ostatnie pchnięcia i dziecko pokazało się pod moimi nogami. Lekarka zbadała ją i powiedziała, że musi zostać w szpitalu. Powiedziała nam o możliwym uszkodzeniu mózgu, choć nie była do końca pewna diagnozy. Obserwowali ją, a ja byłam z nią.
Virgil: Będzie tak szalona, jak ty
Patricia: Nazwę ją Pepper
Virgil: Czemu Pepper? Bo pachnie okropnie i kichasz obok niej?
Patricia: Nie! Nie!
Virgil: Bo sól nie jest dobra?
Patricia: Zamknij się!
Virgil: Okej. Wybacz
Patricia: Dobrze słyszeć twoje przeprosiny
---**---
Wiem, że spamię, ale chcę dopiąć swego i wstawić wszystko, co stworzyłam. Ok. Są małe wyjątki, ale do rzeczy. Zostały dwa opowiadania. Wytrwacie? Mam nadzieję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi