[2] Trzy życia
To było złe. Bardzo złe. Tak fajnie się bawiliśmy, a tu jakieś typki w maskach nas zabrali. Pamiętałam jedynie jakiś gaz, aż wszyscy zasnęli po nim. Nie wiedziałam, gdzie jesteśmy. Najważniejsze, że nikt nie panikował. Siedzieliśmy cicho. Po co się do nich odzywać? Ja wiedziałam jedno. Tatuś nas ocali. Obiecał mnie chronić oraz mamę. Jeszcze nic nie powiedzieli. Nie zdradzili swojego celu. Dlaczego nas zabrali? Dopiero jeden dziwak, co miał taki dziwny róg podszedł do nas.
Unicorn: Wkrótce będzie po wszystkim. Dostaniemy kasę i wrócicie do domu, jasne?
Potakiwaliśmy głową na znak zgody. Nikt nie chciał rozmawiać, a Tony mocno zbladł. Próbowałam go uspokoić.
Pepper: Ej! Nie bój się. Nic nam nie bedzie
Tony: Wiem, ale… Źle sie ciuje
Pepper: To musiś wytrzimać, okej?
Tony: Splubuje
Pepper: Rhodey, a ty?
Rhodey: Dobzie… Nic mi nie jest
Pepper: Znajdą nas, a teraz cicho
Wskazałam gestem na usta i milczeliśmy. Oboje umieli usiedzieć w milczeniu.
**Virgil**
Musiałem powiadomić żonę o tym, co się stało. Po dwóch godzinach od wysłania wiadomości pojawiła się razem z przyjaciółkami. Nie ukrywały zmartwienia. Próbowałem jakoś wymyślić plan, by odbić dzieciaki z rąk Maggi. Nie znałem ich motywu działania, ale Pepper będzie dzielna. Nauczyłem ją, co robić w takich sytuacjach. Kluczem było milczenie.
Gdy podbiegły do agentów zdenerwowane, postanowiłem wyjaśnić, jak panowaliśmy nad sytuacją.
Virgil: Na razie nie otrzymaliśmy żadnych żądań. Mogą chcieć pieniędzy lub czegoś innego. W każdym bądź razie, nie strzelali. Nikt nie został ranny
Maria: Pracujecie, żeby ich uwolnić?
Virgil: Robimy, co się da. Wysłałem jednego szpiega na zwiad. Ma dowiedzieć się, czy potrzebują pomocy medycznej
Patricia: Powiesz mi, po cholerę porwali całą trójkę?
Virgil: Kochanie, nie mam bladego pojęcia… Mario, czy wasza firma miała związek z przemytem broni?
Maria: Dość dawno temu, ale już tego nie robimy. Skupiamy się na technologii, pomagającej ludziom
Virgil: Hmm… Coś mi się wydaje, że są pamiętliwi
Maria: Mają kojarzyć dziesięć lat wstecz? To już jest dziwne
Virgil: Spokojnie. Sytuacja jest pod kontrolą
Roberta: Moja rodzina jest czysta. Nic nie mieliśmy z nimi wspólnego
Virgil: Mylisz się… Walczyli o uzbrojenie wojskowe, a najlepiej dorwać pilota ze Stanów i go zaszantażować
Roberta: Niemożliwe. Przecież… Przecież David powiedziałby, gdyby coś się działo
Virgil: Wszyscy mają sekrety
Maria: Więc mogą skrzywdzić dzieci?
Virgil: Mogą spróbować
Nagle usłyszałem strzały. Nie mogły nikogo trafić, bo były mierzone w sufit. Szpieg potwierdził brak ofiar, ale jeden maluch dziwnie się zachowywał. Zaczynał być niespokojny. Musieliśmy działać szybko, ale niezbyt pochopnie.
Virgil: Mamy problem
Patricia: Jaki? Coś im zrobili?! Gaj mi giwerę, a wykończę te szumowiny!
Virgil: Ej! Ej! Patricio, nie bój się. Po prostu maluch Marii jest zdenerwowany
Maria: Tony? Co z nim?
Virgil: Wygląda na przerażonego. Jeśli nie odbijemy ich szybko, sprawa się skomplikuje
Roberta: A macie jakiś plan?
Virgil: Najpierw dowiedzmy się, czego żądają
I jak na wezwanie odezwał się anonimowy komunikat.
Mamy dzieciaki. Jeśli nie spełnicie naszych żądań, jedno z
nich umrze. Wybierajcie. Trzy życia… Trzy szanse… Trzy wybory…
Dajcie dziesięć milionów i będzie po krzyku
Virgil: Zwariowaliście?! Nie mamy tyle!
Maria: Dajcie dwa dni!
Nie negocjujemy! Macie dobę!
Maria: Zgoda
Porywacze się rozłączyli. Czy ona sądzi, że tyle nazbieramy kasy? To niemożliwe, a nawet, gdyby miała tyle, oni nie wywiążą się z umowy. Będą stawiać kolejne warunki, aż będą bezpieczni z dala od miasta i pościgu policji. Tak działają terroryści. Oby nasze pociechy zniosły tę presję.
Gdy otrzymałem kolejny raport od agenta, zdołał poznać kryjówkę ludzi Nefarii. Patricia miała zamiar działać na własną rękę. Nie mogłem jej na to pozwolić. Chwyciłem za rękę, żeby ją zatrzymać.
Virgil: Co ty wyprawiasz?! Zostań tu!
Patricia: Muszę ich ratować! Nie dadzą rady z nimi!
Virgil: Ty też nie!
Patricia: Wątpisz w moje umiejętności? Poradzę sobie, Virgil
Virgil: Nie chcę cię stracić. Musisz czekać
Patricia: Jak długo? Jak długo mają tam być zakładnikami?! Nie mogę pozwolić, by stała im się krzywda!
Virgil: Zostań… Zaraz wyślę speców i dadzą nam działać
Patricia: Nie będę tu stać i nic nie robić!
Virgil: Patricio, stój!
**Patricia**
Pobiegłam w stronę magazynu. Nie bałam się tych typków. Chciałam zapewnić maluchom bezpieczeństwo. Jako jedyna byłam w stanie coś zdziałać. Nie czekałam na antyterrorystów. Sama negocjowałam z oprychami. Czy mądrze? Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi