(1) Zacznijmy od nowa
**Pepper**
Minęło sporo czasu od śmierci mamy. Usiłowałam jakoś zapomnieć, jak obiecałam tacie. Nawet dawało radę. Po dość długim wyjeździe, miałam swój pierwszy dzień w Akademii Jutra. Zdecydowałam się też prowadzić pamiętnik, by lepiej znosić wewnętrzne odczucia. Przyjemnie było u cioci w Chorwacji. Trochę pozwiedzałam, ale głównie spędziłam dni na zwykłych rozmowach, które mi pomogły w walce z przeszłością. Niestety, lecz wakacje się skończyły. Czas na szkołę. Oby obeszło się bez wpadek.
Gdy znalazłam się w auli, wszyscy uczniowie zajmowali swoje miejsca. Nauczyciele również dotarli. Nie chciałam się wyróżniać, więc usiadłam gdzieś z tyłu. Akurat za mną był Rhodey i Tony. Tego pierwszego zniosę, lecz z Tony’m nie miałam ochoty rozmawiać. Wszystko przez te porwanie, co nam się przytrafiło. Wolałam go nie wciągać w kłopoty. Zresztą, przypominał mi tylko o bólu. Bólu straty.
Dyrektor Nara: Witam w nowym roku szkolnym uczniów oraz całą radę pedagogiczną. Mam nadzieję, że nowi w naszych murach nie poczują się źle. Wiadomo, że w pierwszym tygodniu będziecie zagubieni, ale liczę, iż starsi koledzy wam pomogą w zaaklimatyzowaniu się… Wiedza czeka, żebyście ją zgłębili. Powodzenia
Dyrektor zakończył swoje przemówienie i rozpoczęła się część artystyczna. Na scenę weszły dziewczyny, tańcząc w rytm hip hopu. Musiałam przyznać jedno. Podobało mi się.
**Tony**
W końcu mogłem zobaczyć Pepper. Ponownie mogliśmy być we trójkę razem, choć zależało od przydziału klas. Po akademii, cały tłum nastolatków podszedł pod tablicę ogłoszeń. Tam mieliśmy wywieszone rozpiski o klasie. Trafiłem na Rhodey’go i profesora Kleina. Szukałem też rudej na liście. Aha! Znalazłem ją! Teraz pozostały jedynie szafki. Jeśli natrafimy na numerki obok siebie, wszystko będzie takie, jak dawniej. Jednak ona stała od nas, jak najdalej mogła.
Tony: Pepper!
Rhodey: Nie krzycz, bo to nic nie da
Tony: Dlaczego mnie traktuje, jak wroga?
Rhodey: Nie tylko ciebie
Tony: Ale z tobą utrzymywała kontakty. Przez cały jej wyjazd wiedziałeś, co robiła, a ja nic
Rhodey: Tony, ona ma ważny powód
Tony: Gdybym wiedział, dałbym spokój
Rhodey: A jednak nie jesteś w stanie o niej zapomnieć
Tony: Chciałbym mieć możliwość, by porozmawiać z nią na osobności
Rhodey: Musisz być cierpliwy
Tony: Tyle czekałem, aż znowu… Rhodey, powiedz coś, żeby znowu było, jak dawniej
Rhodey: Straciła matkę
Tony: Wiem
Rhodey: Nic nie będzie, jak kiedyś
Tony: Chyba masz rację
Rhodey: Ej! Głowa do góry. Jeszcze kiedyś porozmawiacie na spokojnie, a teraz chodź. Musimy wziąć kluczyki
Tony: Zgoda
Poszliśmy do klasy fizycznej, gdzie na stole leżał worek z kluczami. Zostały dwa ostatnie. Przypadkowo dostaliśmy obok siebie.
**Pepper**
Miałam pecha. Stark był w tej samej klasie. I to ze mną! Nie powinnam po nazwisku mówić o swoim dawnym przyjacielu, z którym spędziłam wiele lat. Dopóki rany się nie zagoją, nie zbliżę się do niego.
Kiedy sprawdziłam lokalizację szafki, on też tam był, ale nie sam, bo z Rhodey’m. Obok mnie miał czarnoskóry, a “wróg” również zlokalizował uczniowski schowek blisko nas. Pech mnie dziś nie ominął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi