<><>Luty<><>
Czasem olśnienie męża przychodzi w zaskakującym momencie. Już
po imprezie u Rhodesów powiedział mi, na co wpadł. Chciał, żeby
Tony mógł cieszyć się z kąpieli. Bez ograniczeń, dlatego
ostatnie tygodnie stycznia przesiedział w laboratorium. Wynalazł
coś w postaci mydła, które miało chronić implant przed wodą.
Bałam się, że jego pomysł nie wypali, ale po części wierzyłam
w możliwości Howarda.
Kiedy ciało dziecka pokrył warstwą obok mechanizmu, chlusnął wodą na nią. Była wytrzymała. Nic się nie stało. Położyłam maluszka do wanienki, zalewając wodą.
Howard: Mówiłem, że się uda?
Maria: Mówiłeś
Howard: I co? Chyba było warto poświęcić tyle godzin w laboratorium? Przynajmniej mały może bawić się bez strachu
Maria: No tak, ale…
Howard: Co cię martwi?
Maria: Gdy będzie chodził do przedszkola, będzie bardziej podatny na zagrożenie
Howard: Wiem, Mario, dlatego szukam dobrych rozwiązań tak, jak te mydło
Maria: Tylko nie pracuj tak długo, dobrze?
Howard: Przecież nie zaniedbuję cię
Objął mnie w pasie, całując krótko. Potem razem myliśmy chłopczyka. Niechcący chlapnęłam na spodnie ukochanego, wywołując przez to niechcianą wojnę. Tony śmiał się, pluskając wokół, że i moje ubrania nadawały się do przebrania. Śmialiśmy się, odwdzięczając się mniejszymi chluśnięciami w stronę naszej pociechy. Ciekawe, jak radzą sobie moje przyjaciółki ze swoimi urwisami. Chyba z Pepper będą największe kłopoty.
**Roberta**
Rhodey był uparty. Tego się po nim nie spodziewałam, ale w końcu nadszedł czas, gdy on zacznie pokazywać swój bunt. Siłowałam się z nim, lecz zaciekle walczył. David pogroził mu palcem, ale on nie reagował na pogróżki. Ruszał nerwowo nogami, aż trafił do wanny. Płakał. Nie wiedziałam, co z nim zrobić.
Roberta: Jesteś brudny, więc musisz się wykąpać. Rhodey, woda nie gryzie, a piranie
David: Takim gadaniem go nie przekonasz
Roberta: Masz lepszy pomysł?
David: Młody, dostaniesz prezent, jak grzecznie wysiedzisz w kąpieli, zgoda?
Roberta: On cię nie zrozumie
David: Oj! Uwierz, że wie, co mówię… To jak? Będziesz dobrym chłopcem?
Roberta: David, przecież ci mówiłam…
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Leżał na plecach, ściskając dłonie w piąstki. Wybuchnął śmiechem, pluskając wodą na wszystkie strony. Łobuziak. Patricia nie myliła się. Każde dziecko musi psocić. Nie ma wyjątków. David dał mu kaczuszkę, której dał nura na same dno. Potem jedynie ściskał nią i rzucił we mnie.
David: Hahaha! Ma cela. Będzie z niego snajper
Roberta: David! To dopiero dziecko!
David: Ale wyobraź sobie… Rhodey Rhodes jako najlepszy strzelec
Roberta: Wierzysz w takie bajki? Chłopie, idź spać
David: Najpierw wykąpmy go
Roberta: My?
David: Sama nie dasz sobie rady
Roberta: Chyba masz rację
**Patricia**
Przeklęta dziewucha! Już ja jej dam rzucanie, czym popadnie. Ja kocham Pepper i na pewno tak pozostanie, ale czasem przegina… Rzucanie mydelniczką?! Pepper! No to ma problem. Virgil tylko podziwiał dzieło zniszczenia córki. Nie reagował. Chciał, żebym sama rozwiązała rudy problem. Fakt, że miała niewielką ilość włosów, lecz z czasem przerodzi się w najgorszą kobietę dla faceta. I pomyśleć, że ten mały od Marii już na nią zerkał.
Patricia: Mężu, rusz dupę i mi pomóż!
Virgil: Dasz radę… Przecież nie jest w stanie rozwalić domu
Patricia: Virgil!
Virgil: Hahaha! Zuch dziewczynka
Patricia: Przywalę, wiesz? Centralnie w nos, czy wolisz w klejnoty?
Od razu usłyszałam radość rudzielca. Tak się cieszyła, aż zalała pół łazienki. Mąż dalej nie chciał reagować. Sobie siedział przed łazienką i zerkał przez gazetę, co się działo.
Patricia: Rusz się!
Virgil: Podoba jej się. Nie psuj dziecku przyjemności
Patricia: Och! Trzymaj to
Virgil: Po co mi mydło?
Patricia: Albo mi pomożesz albo zrobisz plum
Virgil: Ojeju! Już się ciebie… Aaa!
Patricia: Trafiony i zatopiony. Hahaha!
Wpadł do wody, aż wypluł pianę. Ostrożnie umyłam Patricię, zaś Virgila ochrzciłam wodą.
Patricia: Od dziś będziesz księżniczką Virginią. Kobietą, która nie straciła dziewictwa bo za długo siedziała w wieży i jej się odechciało facetów
Kąpiel
**Maria**
Kiedy ciało dziecka pokrył warstwą obok mechanizmu, chlusnął wodą na nią. Była wytrzymała. Nic się nie stało. Położyłam maluszka do wanienki, zalewając wodą.
Howard: Mówiłem, że się uda?
Maria: Mówiłeś
Howard: I co? Chyba było warto poświęcić tyle godzin w laboratorium? Przynajmniej mały może bawić się bez strachu
Maria: No tak, ale…
Howard: Co cię martwi?
Maria: Gdy będzie chodził do przedszkola, będzie bardziej podatny na zagrożenie
Howard: Wiem, Mario, dlatego szukam dobrych rozwiązań tak, jak te mydło
Maria: Tylko nie pracuj tak długo, dobrze?
Howard: Przecież nie zaniedbuję cię
Objął mnie w pasie, całując krótko. Potem razem myliśmy chłopczyka. Niechcący chlapnęłam na spodnie ukochanego, wywołując przez to niechcianą wojnę. Tony śmiał się, pluskając wokół, że i moje ubrania nadawały się do przebrania. Śmialiśmy się, odwdzięczając się mniejszymi chluśnięciami w stronę naszej pociechy. Ciekawe, jak radzą sobie moje przyjaciółki ze swoimi urwisami. Chyba z Pepper będą największe kłopoty.
**Roberta**
Rhodey był uparty. Tego się po nim nie spodziewałam, ale w końcu nadszedł czas, gdy on zacznie pokazywać swój bunt. Siłowałam się z nim, lecz zaciekle walczył. David pogroził mu palcem, ale on nie reagował na pogróżki. Ruszał nerwowo nogami, aż trafił do wanny. Płakał. Nie wiedziałam, co z nim zrobić.
Roberta: Jesteś brudny, więc musisz się wykąpać. Rhodey, woda nie gryzie, a piranie
David: Takim gadaniem go nie przekonasz
Roberta: Masz lepszy pomysł?
David: Młody, dostaniesz prezent, jak grzecznie wysiedzisz w kąpieli, zgoda?
Roberta: On cię nie zrozumie
David: Oj! Uwierz, że wie, co mówię… To jak? Będziesz dobrym chłopcem?
Roberta: David, przecież ci mówiłam…
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Leżał na plecach, ściskając dłonie w piąstki. Wybuchnął śmiechem, pluskając wodą na wszystkie strony. Łobuziak. Patricia nie myliła się. Każde dziecko musi psocić. Nie ma wyjątków. David dał mu kaczuszkę, której dał nura na same dno. Potem jedynie ściskał nią i rzucił we mnie.
David: Hahaha! Ma cela. Będzie z niego snajper
Roberta: David! To dopiero dziecko!
David: Ale wyobraź sobie… Rhodey Rhodes jako najlepszy strzelec
Roberta: Wierzysz w takie bajki? Chłopie, idź spać
David: Najpierw wykąpmy go
Roberta: My?
David: Sama nie dasz sobie rady
Roberta: Chyba masz rację
**Patricia**
Przeklęta dziewucha! Już ja jej dam rzucanie, czym popadnie. Ja kocham Pepper i na pewno tak pozostanie, ale czasem przegina… Rzucanie mydelniczką?! Pepper! No to ma problem. Virgil tylko podziwiał dzieło zniszczenia córki. Nie reagował. Chciał, żebym sama rozwiązała rudy problem. Fakt, że miała niewielką ilość włosów, lecz z czasem przerodzi się w najgorszą kobietę dla faceta. I pomyśleć, że ten mały od Marii już na nią zerkał.
Patricia: Mężu, rusz dupę i mi pomóż!
Virgil: Dasz radę… Przecież nie jest w stanie rozwalić domu
Patricia: Virgil!
Virgil: Hahaha! Zuch dziewczynka
Patricia: Przywalę, wiesz? Centralnie w nos, czy wolisz w klejnoty?
Od razu usłyszałam radość rudzielca. Tak się cieszyła, aż zalała pół łazienki. Mąż dalej nie chciał reagować. Sobie siedział przed łazienką i zerkał przez gazetę, co się działo.
Patricia: Rusz się!
Virgil: Podoba jej się. Nie psuj dziecku przyjemności
Patricia: Och! Trzymaj to
Virgil: Po co mi mydło?
Patricia: Albo mi pomożesz albo zrobisz plum
Virgil: Ojeju! Już się ciebie… Aaa!
Patricia: Trafiony i zatopiony. Hahaha!
Wpadł do wody, aż wypluł pianę. Ostrożnie umyłam Patricię, zaś Virgila ochrzciłam wodą.
Patricia: Od dziś będziesz księżniczką Virginią. Kobietą, która nie straciła dziewictwa bo za długo siedziała w wieży i jej się odechciało facetów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi