(5) Między nami

(5) Między nami

**Pepper**

Znowu się zdenerwował. Widziałam po migającym świetle, że musiał źle się poczuć. Kolejny raz z mojej winy. Wyłączyłam nagranie, by ochłonął. W dodatku ktoś wszedł do domu. Usłyszałam męski głos. Od razu pomyślałam o jego ojcu, dlatego spanikowałam, wyskakując przez okno. Tak naprawdę nie uciekłam. Po prostu znalazłam się na mniejszym dachu, skąd mogłam bez problemu usłyszeć każdą rozmowę. Nie chciałam widzieć Howarda Starka na oczy. Był moim wrogiem przez to, co się stało mojej mamie.

Tony: Pepper, wracaj. On tu nie przyjdzie
Pepper: Jesteś pewny?
Tony: Poszedł do laboratorium. Chce wiedzieć, czy coś wynalazłem
Pepper: I w takim stanie możesz pracować? A w szkole jakoś ci ciężko wytrzymać
Tony: Szkoła jest nudna
Pepper: Oj! Zmieniłbyś zdanie, bo czasem może być naprawdę ciekawie
Tony: Wchodź do środka
Pepper: Zgoda, ale już nie gadamy o porwaniu, jasne? Nie chcę, żebyś się bardziej wkurzył
Tony: Jest coś jeszcze o tym?
Pepper: Kilka faktów

Wspięłam się, wskakując do środka. Zjadłam ciastko, popijając je sokiem, zaś pendrive schowałam do torebki. Wystarczy złego na dziś. Jednak nadal martwiłam się o przyjaciela. Był blady, a do tego trzymał się za serce. Do tego był dziwny pisk z… bransoletki. Faceci noszą takie rzeczy? Widocznie nie stanowiła elementu ozdoby.

Pepper: Dobrze się czujesz, Tony?
Tony: Tak… Tak… To… Ech! Nic
Pepper: Nic? Nie wydaje mi się. Jak ci mogę pomóc
Tony: Pepper…
Pepper: No powiedz!
Tony: Ciszej, bo… tu przyjdzie
Pepper: Wybacz, ale co jest grane? Nie lubię być okłamywana
Tony: Muszę… Muszę tylko… naładować to

Wskazał na kółko, co nadal emanowało światłem. Z szafki wyjął jakieś dziwne urządzenie z długim kablem. Dopiero później zorientowałam się, do czego może służyć. Od razu poczuł się lepiej, kładąc wygodnie na łóżku.

Tony: Przepraszam… Do godziny nigdzie się nie ruszę
Pepper: W porządku. Nawet nie mam zamiaru cię opuszczać. Może zgrałam pliki, które potrzebujesz, ale nie odejdę, dopóki nie zobaczę, że możesz zostać sam
Tony: Jest też mama
Pepper: Nie widziałam jej
Tony: Widocznie na chwilę wyszła do pani Rhodes
Pepper: A ona nie powinna być w biurze? Jest prawnikiem i tam jest jej miejsce!
Tony: Pepper, cii…
Pepper: Dobra, dobra. Sorki
Tony: Mało zjadłaś
Pepper: Ty też
Tony: Jesteś gościem, więc masz pierwszeństwo
Pepper: No właśnie. Ciekawe, jak nasz przyjaciel znosi pozostałe lekcje
Tony: Wiem, że trudno ci pogodzić się z utratą mamy, ale na mnie i Rhodey’go zawsze możesz liczyć… Jesteśmy przyjaciółmi
Pepper: Jesteśmy

Ścisnęłam jego dłoń, a on lekko uśmiechnął się. Mało brakowało, a pojawiłby się rumieniec.

**Tony**

Ruda chyba poczuła się nieswojo. Musiałem jakoś temu zaradzić. Chciałem dowiedzieć się, co robiła przez te jedenaście lat poza domem. Próbowałem skłonić ją do rozmowy, lecz sama zaczęła świergotać. Gadała wiele rzeczy na raz.

Pepper: Długo masz te kółko? Jak często musisz je ładować? Czy gdybyś raz nie naładował, to byłoby po tobie? Nie kopnął cię prąd przy kąpieli?
Tony: Za dużo pytań. Zwolnij
Pepper: Ale odpowiedz na nie
Tony: Pod warunkiem, że ty mi powiesz, co się z tobą działo przez tyle lat
Pepper: Zgoda, więc ty pierwszy
Tony: Implant mam praktycznie od urodzenia i zwykle ładuję go, co trzy lub cztery godziny. Eee… Nigdy nie sprawdzałem, czy przeżyłbym bez ładowania i wolę nie ryzykować. Hmm… Nie kopnął mnie nigdy prąd przy kąpieli, bo mój ojciec wynalazł specjalne mydło, żeby chronić przed porażeniem
Pepper: Wow! I Rhodey na serio nie ma o tym pojęcia?
Tony: Jesteś pierwsza
Pepper: Och! Czuję się zaszczycona
Tony: Teraz ty
Pepper: Okej. No to zacznijmy od tego, że chciałam odpocząć i zapomnieć o śmierci mamy, dlatego tata pomyślał o wyjeździe do ciotki z Francji. I tak sobie tam siedziałam długo, aż przyszedł pierwszy rok w Akademii Jutra, a obiecałam sobie, że nie będę się z tobą spotykać, bo sama twoja obecność przypominała o bólu
Tony: I nadal tak jest?
Pepper: Trochę mniej, bo wiem, że ty bardziej musisz znosić ból przez to ustrojstwo
Tony: Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie implant
Pepper: Masz jeszcze jakieś pytania?
Tony: Wystarczy… Naprawdę mi wybacz za to, co tam wtedy się stało
Pepper: Ej! Mieliśmy już o tym nie mówić
Tony: Chyba dzisiaj będę cię przepraszał, co sekundę
Pepper: Nie musisz, bo sama chciała nas chronić i… I skoczyła, broniąc ciebie
Tony: Pepper, nie płacz
Pepper: Teraz ty mi wybacz
Tony: Spokojnie. Nie bój się

Przytuliłem ją, bo poczułem, że tak należało. Trochę kabel przeszkadzał, ale jakoś mogłem dać jej wsparcie i podporę w tak trudnych chwilach. Nie mógłbym sobie wyobrazić, jak cierpiała. Ból psychiczny był gorszy od tego fizycznego, bo pozostaje na wieki. Nic go nie wyleczy. Chyba, że niepamięć.

Tony: Wszystko będzie dobrze, Pepper. Nie jesteś sama. Wypłacz się do woli
Pepper: Nie chcę... cię... skrzywdzić
Tony: Ufam ci  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X