Głos przestał być słyszalny. Widocznie ta zjawa rozpłynęła
się w powietrzu. Albo i nie. Nadal była w szpitalu. Co robić? Na pewno nie
możemy pozwolić, żeby skrzywdził Tony'ego. Już wystarczająco chłopaczyna
wycierpiała.
Nagle usłyszałam dźwięk pistoletu. Ludzie zaczęli panikować
i przepychać się, żeby uciec z dala od strzelaniny.
Pepper: On ma broń!
Rhodey: To logiczne. Musiał z czymś przyjść.
Pepper: Tony musi żyć. Trzeba jakoś wykurzyć Ducha.
Rhodey: Jak?
Anne: Mam pomysł.
Rhodey: Czekaj! Chyba nie zamierzasz z nim walczyć?
Anne: Rozumu jeszcze nie zjadłam, Rhodey. Wiem, co robię.
Chyba.
Rhodey, Pepper: CHYBA?
Anne: Życzcie mi powodzenia.
Natychmiast ruszyłam do biegu szukać sprawcy chaosu.
Rozglądałam się za każdym kątem, zakamarkiem oddziału. I co? Nic. Zero śladów
po Duchu.
Anne: On tu jest. Nie mógł uciec.
Duch: Masz rację.
Odskoczyłam przestraszona, szukając wroga. Dobrowolnie
pokazał swoją sylwetkę. Nie był już niewidzialny. Stał i jedynie, co
robił, to patrzył na mnie.
Anne: Eee… Coś nie tak? Jestem brudna na twarzy?
Duch: Bezmyślnie jest działać w pojedynkę, wiesz?
Zrobię jeden ruch i umrzesz.
Anne: Próbuj. Proszę bardzo, ale mam ci coś do powiedzenia,
jeśli chcesz mnie wysłuchać przed zabiciem mnie, bo chyba jesteś ciekaw, czemu
cię szukałam, co?
Duch: Kolejna gaduła. Rany! Mów wolniej.
Anne: Powiem krótko. Wiesz, dlaczego cię szukałam?
Duch: Lubisz kłopoty.
Anne: Nie.
Duch: Kochasz Starka?
Anne: Nie? Skąd taki pomysł?!
Duch: No to, jaki może być powód?
Anne: Tony Stark nie jest warty śmierci.
Duch: Dlaczego? Sądzisz, że pozostawiając go przy życiu
będzie lepiej, niż wykonać zlecenie?
Anne: Nieważne, ile ci płacą. Pomyśl. Co on ci zrobił? Może…
Może znajdź lepsze zlecenie. Bardziej… płatne?
Duch: Dostanę 10 milionów za niego.
Anne: Oj! To słabo.
Duch: Sądzisz, iż mój zleceniodawca dał małą kwotę?
Anne: Oczywiście. Mogłeś targować się o większą sumkę, ale
widać, że nie masz jaj.
Duch: Oj! Lepiej tak nie mów, bo ciebie zabiję.
Anne: Nie boję się śmierci. Proszę. Zrób to.
Rozgadać się potrafiłam, ale tym razem, miałam do tego dobry
cel. Kiedy ja z nim nawijałam, oni powinni przenieść mojego brata w
bezpieczniejsze miejsce.
Duch: Jesteś nietypową osobą. Zawsze spotykałem się z
tchórzami, którzy chcieli uniknąć śmierci, a ty nie. Dlaczego?
Anne: Bo to w końcu wszystkich czeka. Prędzej, czy później,
umrzemy… Nadal chcesz go zabić?
Duch: Dostałem takie zadanie, więc muszę je wykonać. Dobrze
będzie, jeśli zejdziesz mi z drogi.
Spojrzałam na zegarek. Trochę ta gadka trwała.
Duch: Rozumiesz?
Anne: Pewnie. Droga wolna.
Odeszłam od niego, idąc w stronę łazienki. Czekałam, aż
zniknie. Ponownie stał się niewidzialny. Od razu mogłam wrócić do Pepper i
Rhodey’go. Nadal stali przed intensywną terapią, ale mama zniknęła.
Anne: Chyba się udało… Gdzie wcięło moją mamę?
Pepper: Rozmawia z lekarzem.
Anne: A Tony?
Pepper: Na początku nie wiedziałam, co jest grane, bo tak
poszłaś na konfrontację z Duchem i tak myślałam, że już nie wrócisz, ale
jesteś, więc się cieszę.
Anne: Dostaliście sporo czasu. No tak mi się wydaje.
Pepper: Rhodey domyślił się, czemu tak długo nie wracałaś.
Powiedzieliśmy lekarzom, skąd te zamieszanie niewidzialnego zamachowca i
zgodzili się zabrać go na inny oddział. W ogóle, to trochę cię minęło.
Anne: Co takiego?
Pepper: Poprawiło mu się i nie musi być ciągle monitorowany.
Został przeniesiony również z tego powodu, a poza tym…
Anne: Chyba brakuje ci tlenu. Spoko. Możesz zwolnić.
Pepper: Nie no. To emocje. Wreszcie wszystko się poukładało,
a on żyje. Po prostu kamień mi spadł z serca, bo nawet widziałam, jak lekko
otworzył oczy, a potem mruczał coś pod nosem. Nie wiem, co to były za słowa,
ale…
Rhodey: Dość, Pepper. Jesteś szczęśliwa. Wiemy o tym.
Anne: Heh! Oby Duch zniknął.
Rhodey: O czym z nim gadałaś?
Anne: Próbowałam go przekonać, że jego zlecenie jest nic
niewarte.
Uśmiechnęłam się lekko, a następnie poszłam z nimi tam, gdzie leżał Tony.
Jednak miałam nadal jakieś obawy. Coś mnie drażniło. Nie wiedziałam tylko, co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi