#9 Ciężar Shinigamich


**Rhodey**



Zanieśliśmy ciastka do pokoju Tony'ego, gdzie Rukia już kończyła leczyć jego rany. Nie było widać stłuczeń ani nawet jednej kropli krwi. Bandaże są zbędne. Teraz pozostało jedynie poczekać, aż się obudzi. Dziewczyna wstała, biorąc smakołyk z talerza.



Rukia: Mmm... Dobre. Kto je piekł?
Rhodey: Nikt. Są ze sklepu
Rukia: Nie musieliście
Rhodey: Były w kuchni, a pomyślałem, że będziesz zmęczona i przyda ci się zastrzyk energii
Rukia: Dziękuję
Pepper: To my dziękujemy, bo wygląda o wiele lepiej, niż wcześniej i to dzięki tobie
Rukia: Drobiazg. Poza tym, przyspieszył się proces regeneracji, więc lada dzień powinien odzyskać przytomność. Kości jeszcze potrzebują czasu na zrost, ale nie jest źle
Rhodey: No to możesz nam powiedzieć wszystko to, co obiecałaś
Rukia: W porządku. Zacznijmy od początku. Jestem Shinigami, czyli Bogiem Śmierci, którego zadaniem jest wykonywanie Konso dla błąkającej się duszy, więc zabieramy ją ze Świata Żywych. Jeśli była dobra, trafia do Soul Society, zaś w przeciwnym wypadku czeka nią Piekło
Pepper: Wow!
Rukia: To nie wszystko. Musimy też sprzątać wasz świat z tych potworów, co wymagają oczyszczenia. Nazywamy je Hollowami i głównym powodem, że się pojawiliśmy, to zbyt duża ilość złych dusz. Trzeba utrzymywać równowagę między światami. Nie może być zachwiana... Pytania?
Pepper: Żadnych
Rhodey: A ja mam jedno
Rukia: Słucham
Rhodey: Jak możemy zobaczyć te Hollowy?
Rukia: Musicie mieć energię duchową, a skoro jedno z was już je widzi, mamy szansę pokonać tego kolosa
Pepper: Zaufasz jej w końcu? Wyjaśniła wszystko, więc nie musisz...
Rhodey: Wiem, Pepper... Jestem Rhodey
Rukia: Rukia



Podaliśmy sobie dłonie w geście poznania się. Wszelkie obawy odeszły na bok, bo wyjawiła każdy szczegół, jaki chciałem znać. Czułem się odrobinę głupio, traktując ją źle od samego początku. Przynajmniej nie była na mnie zła i rozumiała moją ostrożność.



**Rukia**



Chyba przez niezwykły smak słodyczy zjadłam pół talerza, zostawiając resztę nowym przyjaciołom. Oboje mieli do mnie pełne zaufanie. Pewnie dlatego, że zdradziłam cel naszej misji. No właśnie. Musiałam zobaczyć, czy Ichigo nie uwolnił się z rzuconego Kido. Po raz drugi mi podziękowali za pomoc, a ja pożegnałam się z nimi.



Rukia: Spotkajmy się w waszej bazie, zgoda? Tam wspólnie zaplanujmy atak
Pepper: Spoko. Zaraz tam pójdziemy. Ja poczekam na powrót taty Tony'ego i dołączę do was... Rhodey, idź z nią
Rukia: Nie trzeba. Trafię po energii Truskawy
Rhodey: A baranka też namierzysz, gdyby zniknął?
Rukia: Bez problemu. Po tym, jak mieliście styczność z Bogami Śmierci, ty też zobaczysz nas w duchowej formie
Rhodey: Eee... Czyli wychodzicie z ciała i w taki sposób walczycie?
Rukia: Zgadza się... No to do zobaczenia
Pepper: Trzymaj się



Uśmiechnęłam się, biegnąc do świątyni. Mogłam nie spieszyć się tak, lecz tu chodziło o porywczość Ichigo. W każdej chwili mógł walczyć zupełnie sam. Na razie nie wyczuwałam niczego podejrzanego. Potwór nie zrezygnował. Czekał na odpowiedni moment do ataku. Znając poprzednią lokalizację, znów uderzy w Central Park.



~*Pół godziny później*~



**Pepper**



Rhodey musiał wrócić do domu przez pilną wiadomość od swojej mamy. Prawniczce lepiej się nie sprzeciwiać. Wiedział o tym za każdym razem, dlatego szybko wybiegł. Nie minęło zbyt wiele czasu, aż pojawił się pan Stark. Mój tatuś też wydzwaniał, żebym wróciła do domu, więc też chciałam posłuchać prośby. Jednak zostałam zatrzymana, gdy miałam wyjść z pokoju.



Howard: Już wracasz?
Pepper: Tata będzie się niepokoił, a jeszcze mam szkołę
Howard: Rozumiem.... Dziękuję, że przy nim byłaś. Chyba wracają mu siły, sądząc po braku obrażeń
Pepper: Kości muszą się zrosnąć
Howard: Kości?
Pepper: Nieważne. Da radę. Wychodził z gorszych walk
Howard: Na pewno tak było
Pepper: Niech pan ma na niego oko. Pod żadnym pozorem nie może wyjść z łóżka. Proszę tego dopilnować
Howard: Ech! Będzie ciężko, ale spróbuję
Pepper: Dziękuję



Wyleciałam, jakby się za mną kurzyło i skierowałam się w stronę domu. Dziwne, bo za wcześnie zrobiło się ciemno. To mogło oznaczać tylko jedno. Kłopoty. Od razu pomyślałam na zmianę kierunku, lecz SMS z wykrzyknikami odwrócił od tego uwagę. Przyspieszyłam, aż prawie wpadłam pod koła samochodu. Kierowca nerwowo na mnie trąbił. Przeprosiłam, biegnąc dalej.
Gdy znalazłam się na miejscu, otworzyłam drzwi. Tatuś siedział na laptopie, przeglądając kartoteki z jakiegoś śledztwa, ale zwrócił na mnie uwagę. Mam się spowiadać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X