Styczeń: Witaj w domu

<><>Styczeń<><>



Witaj w domu


**Maria**

Nareszcie przestali męczyć Tony’ego. Razem z chłopczykiem mogłam opuścić szpital. Otrzymałam listę zaleceń od lekarza, który nalegał na ostrożność przy kąpielach, emocjach dziecka i jego zabawach. Nie mógł biegać, przemęczać się, a przede wszystkim musiał unikać urządzeń elektrycznych z dużą dawką promieniowania.
Gdy Howard przyjechał po nas, pożegnaliśmy się z Patricią, która również mogła wrócić do domu. Akurat wypis otrzymałyśmy w Nowy Rok. Może zdążymy trochę zaszaleć. Trochę.

Howard: Jak się czujesz? Wybacz za te ciągłe badania, ale musi być pod kontrolą. Implant jest eksperymentalną technologią
Maria: Rozumiem… Cieszę się, że w końcu wracamy do domu. Już myślałam o najgorszym
Howard: O czym dokładnie?
Maria: Że już nie zobaczę synka
Howard: Mario, nie martw się. Wszystko będzie dobrze

Widziałam, jak się uśmiechnął, skręcając w prawo. Ciągle pilnowałam maluszka, by nie wypadł z łóżeczka transportowego. Akurat spał, a bardzo rzadko otwierał oczy.

Howard: Patricia też dostała wypis? Nie widziałem, żeby Virgil po nią przyjechał i małą
Maria: Też dziś wyszła. Zapomniałeś, jak mijaliśmy ją?
Howard: Tak, tak… Wybacz, ale byłem zamyślony
Maria: Coś nie tak w pracy?
Howard: Niestety
Maria: Jak bardzo?
Howard: Mój wspólnik zmienił moje dzieło życia w broń. Teraz nie mogę dopuścić, by dostał schematy pozostałych wynalazków
Maria: To wywal go na zbity pysk i po sprawie
Howard: Gdyby to było takie proste…
Maria: Bo jest
Howard: Ty nie rozumiesz! Jeśli go wyrzucę, powie wszystkim o mojej tajemnicy!
Maria: Jest twoim przyjacielem, więc nie powinien się wygadać

Próbowałam uspokoić męża, lecz on nadal był wściekły na Stane’a. Żadne słowa nie pomagały, a Tony zbudził się przez jego krzyki. Dałam mu smoczek i głaskałam po głowie, żeby spokojnie zasnął.

**Roberta**

Wysłałam zaproszenia na imprezę do najbliższych znajomych. Głównie do Starków i Pottsów. Liczyłam na taką dla nich odskocznię od problemów. Powinni odpocząć, bo dzieci same narobią zamieszania, gdy zacznie im się nudzić. Jakoś Rhodey zachowywał się spokojnie, ale Patricia ostrzegała, że przestanie być aniołkiem.
Kiedy wybiła godzina szesnasta, goście zaczęli się zbierać. Na dworze był lekki przymrozek, lecz nie powinien przeszkodzić w przyjściu na imprezę. O dziwo mieszkaliśmy na tej samej ulicy. Więcej przypadków nie mogło istnieć. Obie rodziny pojawiły się punktualnie przed domem. Otworzyłam im, witając się wielkim uściskiem.

Maria: Whoa! Bo nas pozgniatasz, Roberto
Roberta: Wybacz… Miło was znów widzieć w tak wielkim gronie, a do tego z maluchami
Patricia: Pepper nie mogła zostać sama i musi być ze mną
Roberta: Spokojnie. Będą się wspólnie bawić. Heh! Rhodey tylko na nich czeka
David: No wchodźcie, wchodźcie. Zapraszamy… Dzisiaj trochę poszalejemy
Roberta: Ekhm!
David: O ile żona się zgodzi
Howard: Dlaczego mnie to nie dziwi?
Virgil: Te kobiety
Patricia: Virgil, przywalę, ale nie przy dzieciach!
Roberta, Maria: HAHAHA!

Zaprosiliśmy gości do środka, a dokładnie do salonu, gdzie stało ciasto, talerze oraz alkohol. Preferowałam wino, więc postawiłam kieliszki do niego, zaś faceci woleli mocniejsze trunki. David specjalnie wyjął ostatnią szkocką z lodówki. Łóżeczka położyły na kanapie, a my zajęliśmy miejsca przy stole. Zaczęliśmy od toastu.

David: Wznieśmy toast za szczęśliwy Nowy Rok dla nas i naszych pociech oraz za udaną pracę
Roberta: I zdrowia!
David: Zdrowie też, panowie i panie!

Stuknęliśmy się wspólnie o szkło, aż zasmakowaliśmy w trunkach.

**Patricia**

Wystarczyło mi wypić lampkę czerwonego wina, bo ciągle bałam się, co Pepper tym razem zrobi. Chłopczyk Roberty jako jedyny zachowywał spokój, ssąc kciuk. Jedynie maluszek Marii raczkował w stronę mojej kruszynki. Szybko się uczył, ale i też męczył. Słyszałam o jego chorobie, a przebijające się światełko przez bluzkę łatwo można dostrzec.

Patricia: I co, kawalerze? Wpadła ci w oko? Hahaha! Nie spiesz się, bo będziesz miał od niej kuku… Nie żartuję… Mówię na serio

Dzieciaki nie reagowały. Dziecko przyjaciółki wciąż zaglądało na moją córkę, lecz później położyło się na brzuchu.

Patricia: Mario, zajmij się małym!
Roberta: Nie musisz krzyczeć… Jesteśmy w tym samym pokoju
Patricia: Ups!
Maria: Co się stało?
Patricia: A nic takiego. Leży sobie
Maria: Na pewno?
Howard: Kochana, sprawdź, czy czegoś nie potrzebuje
Maria: No dobra

Mamusia tego podrywacza od razu go chwyciła na ręce, tuląc do siebie. Ja wzięłam Pepper do łóżeczka. Żeby nie nudziła się, dostała gryzak, który łapczywie trzymała w rączkach, a ząbkami gryzła, jakby była wilkołakiem.

Patricia: Gryź, gryź. Mamusia ma tego więcej… Jak twój podrywacz?
Maria: Jaki podrywacz? Przecież on…
Patricia: Patrzył się na moją córkę przez cały czas
Maria: Hahaha! Niemożliwe, że w tak młodym wieku szukał dziewczyny… Tony, czego byś chciał? Tony?
Patricia: No i śpi
Maria: Muszę go położyć
Patricia: Spoko. To ja sobie jeszcze zjem ciasto. Trzeba wypróbować wypieków Roberty  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X