Rozdział 2: O kilka słów za dużo



**Pepper**



Z jednej strony byłam bardzo ciekawa swojej przyszłości, ale niestety nie mogła nam za wiele zdradzić. Do tego musieliśmy być gotowi do kolejnej walki i tym razem, będę z nimi walczyć. Na razie pozostało nam tylko czekać na przebudzenie Tony’ego. Nie powinno mu to zająć zbyt wiele czasu. Chyba, że został ranny. Dla pewności sprawdziłam, czy nie doznał jakiś urazów. Komputer przeskanował jego ciało, wykazując brak uszkodzeń ciała. Całe szczęście.



Claire: Jeśli w waszym świecie dojdzie do ataku obcych z mojego wymiaru, to będzie oznaczało przegraną wojnę.
Rhodey: Nie da się tego jakoś zatrzymać?
Claire: Ktoś jest winny i ta osoba powinna coś z tym zrobić… Czy mieliście już inwazję Makluańczyków?
Pepper: O Boże! Gene zawinił, prawda? Przez to, że zdobył ostatni pierścień, jaszczurki się pojawiły. Wygraliśmy, a on zniknął. Potem pojawiały się inne stworzenia, jakieś roboty, więc…
Claire: Dobra, przystopuj. Rany! Widocznie nic się nie zmienisz.
Rhodey: Będzie gadułą w twoich czasach?
Claire: Największą na świecie.
Pepper: Och! Brzmi, jak komplement.
Claire: Gdzie mogę znaleźć tego Gene’a?
Pepper: Nikt nie wie, gdzie się ukrywa. Nie ujawnił się od roku.
Claire: Ten, kto stoi za tym chaosem, musi pozbyć się swojej mocy.
Pepper: O! Czyli mamy mu ukraść pierścienie? Żaden problem. Hehe!



Zaśmiałam się, bo to brzmiało trochę dziecinnie. Nic nie wydarzyłoby się, gdyby nie pokonał ostatniego strażnika. No pięknie.



Tony: Coś mnie ominęło?
Pepper: Tony!



Rzuciłam mu się w ramiona. Szybko się ocknął, ale implant nadal potrzebował ładowania. Dopiero miał 27%.



Tony: O czym gadacie?
Rhodey: O Mandarynie. Nasz “kumpel” spowodował wojnę przez swoje pożądanie mocy.
Tony: Serio? Claire, mówi prawdę?
Claire: Zgadza się.
Pepper: Musimy go odnaleźć.
Tony: Żaden problem. Pewnie siedzi gdzieś w Chinach. Zaraz sprawdzę, czy satelita coś wyłapała.
Pepper: Najpierw odpocznij. Mamy czas.
Claire: To pojęcie względne, ale masz rację. Tony musi nabrać sił.
Tony: Zaraz… Jeszcze ci się nie przedstawiałem. Skąd ty…
Claire: Wiem o was wszystko. Znam wasze życie, jak się dalej potoczyło. Tam też jesteście bohaterami. Nadal żyjecie, chociaż stan ciała ma wiele do życzenia… Więcej nie mogę powiedzieć.
Tony: Coś nam się stało?
Claire: Gdybyście kiedyś znaleźli się na Xeno, może spotkacie swoje wcielenia.



Rozmowa została przerwana przez telefon Rhodey’go. Po jego minie zdołałam zgadnąć, kto mu umila życie. Oczywiście prawniczka Roberta Rhodes, czyli ukochana mamusia histeryka.



Rhodey: Muszę iść. Ty też, Tony.
Tony: Będzie bardzo zła, jak przyjdę później?
Rhodey: Powiem, że jesteś przykuty do ładowarki, to zrozumie.
Tony: Mogę pójść teraz.
Pepper: Nie ma mowy. Leżysz i się stąd nie ruszasz, aż się naładujesz do końca.
Rhodey: Oj! Lepiej się jej słuchaj, bo możesz oberwać.



Uśmiechnął się głupawo i wyszedł w ostatniej chwili, gdy szykowałam się do uderzenia. Farciarz, ale nic nie trwa wiecznie.



**Claire**



Im dłużej siedziałam w ich wymiarze, tym bardziej bałam się, co zobaczę po powrocie do domu. Czy Kapitan Asir dała radę obronić twierdzę? Ktoś ocalał z bitwy? Tyle niewiadomych, ale jednego byłam pewna. Mandaryn był nadzieją na cofnięcie strat z czasów początku wojny. Trzeba go odnaleźć, jak najszybciej. Z plecaka wyjęłam bransoletkę, wkładając ją na nadgarstek prawej ręki. Próbowałam nawiązać kontakt. Bezskutecznie. Nie da rady. Niezgodna częstotliwość.



Tony: Mogę zobaczyć? Może uda mi się naprawić twój komunikator.
Claire: Nie jest uszkodzony. Po prostu nie działa.
Tony: Zobaczymy.



Zdjęłam gadżet, podając go geniuszowi technologii. Przez chwilę przyglądał się temu. Tak, jak przewidywałam. Nic nie mógł zrobić. Włożyłam ją z powrotem, myśląc nad planem.



Tony: Wybacz. Zbyt skomplikowany układ, a poza tym, nastrojona częstotliwość nie zadziała tutaj. Nawet, gdybym zmienił moc, nie skontaktujesz się z drugim światem.
Claire: Wiedziałam, że tak będzie. Nie martw się. Wystarczy, że stworzysz portal międzywymiarowy. Potrafisz zrobić coś takiego?
Tony: Potrzebuję kilku dni, a z twoją pomocą uda się szybciej. Twoja broń jest niezwykła. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Sama wymyśliłaś?
Claire: Można tak powiedzieć. Znam się zarówno na magii, jak i technologii.
Tony: Niezwykłe. Jesteś wyjątkowa.
Claire: W Galactica Corps tylko tacy żołnierze walczą na linii ognia.
Tony: Rozumiem.
Claire: Gdy naładujesz się i będziesz w stanie pracować, możemy spróbować budowanie portalu.
Pepper: Najpierw odpoczynek, bo nie ręczę za siebie.
Tony: Claire, czy ona nadal będzie mi grozić rękoczynami?
Claire: Oczywiście, ale spróbuje być miła, bo… Zresztą, nieważne. Macie ze sobą wspólną przyszłość. Kurde! Wygadałam się!
Tony, Pepper: HAHAHA!
Claire: Wybaczcie.
Tony: Heh! Nie szkodzi. Brzmi intrygująco. Obym nie był jej mężem.
Pepper: Ej!
Tony: No co? Chyba nie wytrzymałbym nerwowo.



Śmiał się, jak głupek, że już chciała mu przywalić w ząbki. Jednak wyprzedziłam ją, robiąc to samo. Nie mogłam powiedzieć wszystkiego, bo wtedy może coś się zmienić.



Tony: Świetnie. Każda kobieta marzy, żeby mi przywalić.
Claire: Szczerze? Czasem musisz oberwać.
Pepper: Moje dzieci nie wytrzymają z takim tatuśkiem.
Tony: Dzieci?
Claire: Pepper…
Pepper: Będziemy mieli małe bobaski?
Claire: Już nic nie mówię.
Pepper: Ha! Uznam to za tak.
Tony: No i widzisz, co narobiłaś? Teraz nie da spokoju nawet na sekundę.



Wyglądał na załamanego, choć potrafił udawać. Rude są szalone i nie do opanowania. Nie uczył się tego? Chciałam coś odpowiedzieć, lecz ich system zaczął świrować. Odezwał się hałas. Kolejne zagrożenie? Pepper sprawdziła, skąd pochodzi sygnał.



Pepper: Chyba wrócisz szybciej do domu.
Claire: Jak to?
Pepper: Pojawiła się szczelina.
Claire: Jasna cholera! To nie powinno się zdarzyć!
Tony: Co się dzieje?
Claire: Przegrali obronę twierdzy. Teraz potwory z mojego wymiaru przedostają się do was. Wspaniale, prawda?
Tony: Oj! Nie dadzą ani chwili spokoju. Trzeba wezwać Rhodey’go.
Claire: Przerąbane. No po prostu przerąbane.



Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Za szybko. Zdecydowanie pospieszyli się z atakiem. Co teraz? Co robić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X