Czerwiec: Zaufaj mężowi

<><>Czerwiec<><>



Zaufaj mężowi



**Maria**


Dr Yinsen ponownie nas odwiedził. Głównie, żeby porozmawiać z Howardem na temat operacji i pewnie czegoś jeszcze. Oboje coś ukrywali przede mną i z tego powodu bałam się usłyszeć kolejnej diagnozy. Na szczęście Tony odzyskał siły po chorobie i bez problemu się bawił. Fakt, że leczenie zajęło prawie cały miesiąc, ale wygraliśmy. Oboje zwyciężyliśmy w tej walce.
Kiedy maluch zajął się układaniem klocków na dywanie, poszłam sprawdzić, co próbowali zataić. Chciałam wejść, lecz powstrzymałam się, słysząc ich wymianę myśli.


Howard: Ostatni raz, bo ona mi tego nie wybaczy
Dr Yinsen: Dobrze wiedziałeś, jaka była stawka na początku, Howard. Nie możemy się wycofać
Howard: To już zaszło za daleko! Nie chcę stracić jedynego dziecka przez głupią pomyłkę!
Dr Yinsen: Nikt nie mógł przewidzieć, jak zareaguje na implant
Howard: Miał być normalnym dzieckiem, a teraz ma mieć życie jakiejś baterii! To nie fair!
Dr Yinsen: Życie nigdy nie było fair… Ostatnia operacja i wszystko będzie dobrze
Howard: Obyś się nie mylił
Dr Yinsen: Zadzwoń, gdybyś zauważył coś dziwnego
Howard: Co na przykład?
Dr Yinsen: Słabe bicie serca, omdlenie, problemy z oddychaniem… Wszystko, co uznasz za niepokojące
Howard: Nie chciałem tego
Dr Yinsen: Nikt nie chciał


Oboje zamilkli i od razu zawróciłam do kuchni. Nie chciałam z nimi rozmawiać w sprawie ich zamiarów. Wkrótce i tak prawda wyjdzie na jaw. Jeśli spróbują mu zrobić krzywdę, powiem przyjacielowi męża, co zrobił. Zaryzykować utratę jedynej pracy? Tak.


**Roberta**


Mąż wziął synka na kolanka, ucząc go, jak być prawdziwym mężczyzną. Opowiadał mu różne historie, a on z zaciekawieniem ich słuchał. Nawet nie przerywał mu, będąc tak ciekawym dalszej części opowieści, że klaskał rączkami. Nie miałam zamiaru im przerywać, więc zrobiłam mały spacerek, przechodząc przez ulicę. Próbowałam ułożyć myśli.
Nagle wpadłam na kogoś. Widocznie się spieszył. Rozpoznałam po twarzy, że to był Howard. Bał się spóźnienia do pracy, gdzie sam szefował? Dziwna sprawa. No nic. Nie zwracałam uwagi, lecz ponownie zderzyłam się z kolejną postacią. Tym razem żeńską. Patricia? Miała torby z zakupami. Widocznie wracała do domu.


Patricia: Hej! Wybacz, że cię nie zauważyłam, ale po prostu się zamyśliłam, bo zaufałam Virgilowi, że zostanie z małą i obawiam się najgorszego, a domyślasz się, jak bardzo nie ufam facetom, prawda?
Roberta: Dobra, dobra. Kobieto… zwolnij
Patricia: Sorki po raz drugi, ale mam niezły burdel w domu
Roberta: Przez Pepper?
Patricia: Głównie przez nią… A ty? Gdzie idziesz? Chyba poszłaś w złym kierunku, skoro mieszkasz…
Roberta: Tak, tak. Już dobrze, Patricio. Musiałam się przejść. Nie mam w domu nic do roboty, a żaden klient nie dzwonił
Patricia: To samo się tyczy mojego męża. Istny leniuch, lecz przekonałam go, żeby zajął się tą rudą
Roberta: Spotkałaś może Howarda?
Patricia: No tak. Biegł w tym kierunku. A co?
Roberta: Może nie powinnam się mieszać w nie swoje sprawy...
Patricia: Bo nie powinnaś
Roberta: Dasz mi dokończyć? Dzięki… Jako przyjaciółka mam prawo się martwić, więc może zobaczę się dziś z Marią
Patricia: No to idę z tobą… Czekaj


Niespodziewanie rozdzwonił się jej telefon. Dużo nawijała. Niewiele zdołałam zrozumieć.


**Patricia**


Wiedziałam, że to się źle skończy. Przeprosiłam Robertę i natychmiast pobiegłam do domu, przepychając się przez ludzi na ulicy. Już chciałam dzwonić po straż, ale pożaru nie wzniecili. Dobrze, że Bóg ma nas w swojej opiece.
Kiedy wparowałam do domu zdyszana, żądałam wyjaśnień. Oboje głupio się śmiali. Żartował sobie? Bałam się o moją córkę. Gadał o poparzeniu ręki, a ona była cała. Nic się nie stało. Oj! Pożałuje tego. Rzuciłam w niego kapciem, który trafił w jego czoło.


Patricia: Virgil, co to za głupie żarty, hę? Mam cię zabić?!
Virgil: Kochana, nie denerwuj się
Patricia: Jakie “nie denerwuj”?! Bałam się o Pepper, bo jesteś lekkomyślny. Zostawić was samych i masz pewny dom w ogniu!
Virgil: Patricio, spokojnie
Patricia: Coś jeszcze chcesz powiedzieć?
Virgil: Od lipca wracam do FBI. Cieszysz się? Przestaniesz na mnie narzekać
Patricia: A ta szopka była konieczna?
Virgil: Chodzisz ciągle zestresowana i chciałem, żebyś poczuła się lepiej… Pamiętaj, że razem ją wychowujemy. Nie jesteś sama… Dziś zasłużyłaś na wolne
Patricia: Poważnie?
Virgil: Tak

Przytuliłam męża, bo długo nie mogłam się gniewać. Uśmiechnęłam się, a nawet cieszyłam z jego powrotu do pracy. Może była zbyt niebezpieczna, lecz zawsze dbał o to, by nikt nam nie zrobił krzywdy. Teraz też tak będzie. Rzuciłam torby z zakupami na ziemię, padając twarzą do poduszki. Pragnęłam zasnąć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X