(8) Fatalna pomyłka

(8) Fatalna pomyłka



**Howard**

Właśnie kończyłem spotkanie z przedsiębiorcami firmy rozwiniętej wysoko technologicznej, gdy na telefonie wyświetlił się kontakt żony. Szybko ustaliłem kontrakt na nowy wynalazek i odebrałem połączenie. Maria była bardzo zdenerwowana. Mówiła złamanym głosem. Wciąż w szpitalu? Powinni dawno wypuścić Tony’ego. Yinsen zapewniał, że nic mu nie dolegało poważnego. Czyżby się pomylił?

Maria: Masz natychmiast się zjawić... w szpitalu, jasne?! Nie obchodzi… mnie firma! Teraz jesteś... potrzebny... rodzinie!
Howard: Mario, co się dzieje? Przecież powinniście być w domu
Maria: Coś jest nie tak. Musisz przyjechać… Od tego zależy życie naszego syna
Howard: Zaraz będę
Maria: Pospiesz się
Howard: Wiem o tym. Nie bój się. Już tam jadę

Schowałem dokumentację z kontraktem do teczki, zostawiając papierkową robotę swojej sekretarce. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego było z nim, aż tak źle. Uważałem, że panika ukochanej była nieuzasadniona.
Gdy znalazłem się przed szpitalem, podszedłem do sali, gdzie ostatnio rozmawiałem ze specjalistą. Nie było go. Nieco dalej siedziała Maria z rudowłosą znajomą naszego chłopca, a po lekarzu brak śladów.

Howard: Gdzie on jest?
Maria: Jeszcze nie wrócił. Ponoć przeprowadza dodatkowe badania, ale… Howard, co się dzieje? Musisz coś wiedzieć!
Howard: Uspokój się, dobra? Pogadam z lekarzem i dowiem się, do czego doszło
Maria: Jeśli eksperymentowałeś na nim, nie chcę cię znać
Howard: Mario…
Maria: Co ty mu zrobiłeś?
Howard: Nic! Przysięgam, że nie skrzywdziłem go!
Pepper: Niech pan nie krzyczy! To nie pomaga!
Howard: A, co ty wiesz?!
Pepper: Z mordercami nie rozmawiam
Howard: Nie zabiłem twojej mamy!
Pepper: A interesy z Maggią?!
Maria: CISZA! Uspokójcie się… Oboje
Pepper: Przepraszam, ale się boję
Howard: O! W końcu się pojawił
Pepper: Tony, bądź cały i zdrowy
Maria: Na pewno będzie

Przed nami pojawiła się wyczekiwana osoba wraz z chorym, który został zabrany z powrotem do sali. Mina przyjaciela dawała powody do obaw. Rozmawialiśmy na osobności, bo nie chciał, by reszta znała takie szczegóły, co miał zamiar zdradzić.

Dr Yinsen: Zawaliłeś, Howard. Chyba już o tym wiesz, prawda?
Howard: O co ci chodzi? Wszystko poszło, jak po maśle
Dr Yinsen: No nie wydaje mi się. Gdy badałem twojego syna, zauważyłem coś dziwnego w implancie, czego nie ma na schematach. Powiesz mi, co to jest?
Howard: Chciałem tylko usprawnić działanie mechanizmu
Dr Yinsen: Powodując nieregularne wyładowania? Człowieku, ona cię za to zabije, jak się dowie o tym
Howard: Dlatego nic jej nie mów
Dr Yinsen: Powiem jedynie, że Tony musi zostać na obserwacji do końca dnia, a jutro otrzyma wypis
Howard: Nie może teraz wrócić?
Dr Yinsen: Nie ma szans. Potrzebuję dokładnej analizy, co do reakcji w różnych sytuacjach. Zmodyfikowałeś jedyne sztuczne serce, jakie mieliśmy. Przez ciebie nie ma na nic szans
Howard: Co to ma znaczyć?
Dr Yinsen: Mogłeś go zabić. Lepiej przemyśl, co za bałagan zrobiłeś… Na razie dostał silne leki. Będzie spał, więc raczej nikt z nim tak szybko nie porozmawia
Howard: Wybacz mi
Dr Yinsen: Przeproś swoją rodzinę. Oni najbardziej na tym cierpią

**Pepper**

Doktorek nas uspokoił. Po prostu zasnął i nie mogłyśmy budzić chłopaka. Pozwolił na odwiedziny, więc weszłyśmy tam, zaś pan Stark znowu zniknął ze szpitala. Widocznie coś ukrywał.
Kiedy tak rozmyślałam nad jego ucieczką, na podłodze dostrzegłam kawałek papieru. Był na niej szkic czegoś o podobiźnie zbroi na człowieka. Widocznie miał zamiar stworzyć coś nowego. W celach szpiegowania, hobby, czy kolejny wynalazek dla Stark International? Wiedziałam jedno. Nie otrzymam łatwo odpowiedzi. Musiał długo spać. Bałam się, że po raz drugi jego serce przestanie bić. Ten strach nie pozwalał rozsądnie myśleć, ale miał wspaniałą mamę. Podała mi kawę i pozwoliła długo siedzieć. Nie zdołałam zauważyć, jak zapadła noc. Powoli zamykałam oczy, lecz usłyszałam czyjś głos.

Tony: Pepper…
Pepper: Tony?
Maria: Synku, miałeś spać. Odpoczywaj. Później zamartwisz się szkołą
Tony: Co się stało?
Maria: Zemdlałeś. Nie pamiętasz, jak się zdenerwowałeś?
Tony: Coś… kojarzę
Pepper: Jak się czujesz?
Tony: Dziwnie, ale… jest okej
Pepper: O lekcje się nie martw. Och! Rhodey się tym zajmie
Tony: Idź spać
Pepper: Ach! Zaraz to zrobię
Tony: Teraz
Pepper: Czy to rozkaz?
Tony: Tak
Pepper: A ty też uderz w kimę, zgoda?
Tony: Razem?
Pepper: Razem

Uśmiechnęłam się, godząc na układ. Zamknęłam oczy, zasypiając na siedząco. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X