(2) Daj mi szansę


(2) Daj mi szansę



**Tony**


Leniwie wstawałem z łóżka. Nie chciałem iść do szkoły, ale sam alarm mnie obudził. Ubrałem się, umyłem, a następnie wziąłem kanapki oraz plecak pełny książek, które na pewno łatwo zapamiętam. W końcu często pomagałem tacie przy wynalazkach, lecz miałem wymyślić coś nowego. Coś bardziej praktycznego.


Maria: Masz wszystko?
Tony: Mam
Maria: Ładowarkę też?
Tony: Mamo, nie trzeba. Przecież…
Maria: Musisz ładować implant, bo inaczej będzie źle, Tony… Proszę
Tony: Nie martw się. Będzie dobrze
Maria: Jeszcze niedawno byłeś taki malutki, a teraz wyrosłeś. Jestem z ciebie dumna


Przytuliła mnie, żegnając. Zabrałem też przenośne urządzenie, gdyby okazało się potrzebne i poszedłem w stronę Akademii Jutra. Rhodey również nie będzie chciał wstawać, ale znając jego mamę, wstanie w podskokach. Nie można się sprzeciwiać prawniczce. Oj! Naprawdę nie można.
Kiedy znalazłem się na miejscu, spojrzałem na plan. Pierwsza lekcja miała odbyć się na sali gimnastycznej. W-F? Czyli będę siedział na ławce. Przez chore serce dostałem mnóstwo zakazów. Jeden tyczył się sportu. Żałowałem, że nie mogłem z nimi grać, ale przy okazji ten czas spożytkuję na projektowaniu wynalazku. Poszedłem do męskiej szatni, gdzie uczniowie już przebierali się do ćwiczeń. Znalazłem wolne miejsce pod oknem. Chwyciłem za ołówek oraz zeszyt, tworząc pierwsze szkice.


**Pepper**


Dlaczego wszystkie zajęcia są łączone? Nie byłoby lekcji, gdybym nie widziała Tony’ego. Zajęcia na sali też wspólne? To jakieś żarty! No nic. Zawsze lubiłam bieganie, lecz dzisiejsza lekcja miała być siatkówki. Przeboleję. Na schodach spotkałam Rhodey’go. Prawie mnie prześcignął, jeśli chodzi o spóźnienie się.


Rhodey: Hej, Pepper. Widzę, że ty też nie jesteś punktualna
Pepper: Czasem się rozgadam, to nie ma końca
Rhodey: Hahaha! Pamiętam o tym
Pepper: Starka też widziałeś? Przepraszam… Czy jest już Tony?
Rhodey: Nie wiem. Dopiero przyszedłem. Wczoraj chciał z tobą porozmawiać, a ty go zlewałaś. Dlaczego?
Pepper: Miałam swoje powody
Rhodey: Nie powiem mu, jeśli chcesz wiedzieć
Pepper: Ech! No zgoda… Po prostu byłam zajęta
Rhodey: Mam w to uwierzyć?
Pepper: Spróbuj


Weszłam do szatni damskiej, kładąc torebkę na ławce. Przynajmniej szatnie były od siebie oddzielone. Chłopcy mieli osobne drzwi tak, jak i dziewczyny. Chociaż tyle dobrego. Zaczęłam przebierać się w strój. Włożyłam białą bluzkę oraz szare spodenki dresowe. Trampki czarno białe wyjęłam z worka, co również założyłam, lecz na nogi. Teraz tylko czekałam, aż wuefista zawoła wszystkich. Przy okazji zapisałam kolejny wpis w pamiętniku. Schowałam go na same dno torby, by nikt nie próbował być ciekawski.


**Tony**


Musiałem czekać na zakończenie lekcji. Nudziłem się, a szkice nie przypominały nic, co chciałbym zbudować. Próbowałem wymyślić coś sensownego. Takie dzieło, co zwali tatę z nóg. Od czego zacząć?
Gdy minęła godzina lekcyjna, wyszedłem z szatni, natrafiając na Pepper.


Tony: Pepper, możemy pogadać?


Nie odezwała się i jak przestraszona wybiegła na schody. Rhodey starał się ją zatrzymać, a ta tylko uderzyła w niego. Zacząłem biec za przyjaciółką. Wiedziałem, że łamię zalecenia, ale pragnąłem poznać prawdę. Ledwo zdołałem przebiec pół korytarza, aż zacząłem tracić siły.


Tony: Pepper, stój!
Pepper: Czego ty chcesz?!


Nareszcie zatrzymała się. Może mnie wysłucha do końca. Miałem jedno podejście. Wziąłem głęboki oddech. Byłem spokojny i miałem zamiar zacząć rozmowę, ale ona mnie wyprzedziła.


Pepper: Odczepisz się wreszcie?! Czego tu nie rozumiesz, jak cię unikam?! Mam dość!
Tony: Powiedz… Dlaczego?
Pepper: Za każdym razem, gdy cię widzę, przypominam sobie tamten moment… Przypominasz mi tylko o bólu! Nie chcę tak żyć, dlatego odejdź! Trzymaj się z dala!
Tony: Pepper, ja… Ja nie wiedziałem… Prze… Przepraszam
Pepper: Niepotrzebnie biegłeś, Tony. Marnujesz swój czas
Tony: Przepraszam… Wybacz mi
Pepper: Straciłam ją bezpowrotnie, a to wszystko przez twojego ojca
Tony: Słucham?!
Pepper: Dowiedziałam się zbyt wiele, więc mam powody, by ciebie unikać
Tony: Mój… Ach! Mój ojciec?
Pepper: Zapytaj się go, co zrobił. Może ci powie, a na mnie już pora. Mam kolejną lekcję
Tony: My mamy!
Pepper: Jesteś dla mnie duchem
Tony: Pepper, daj… Daj szansę
Pepper: Na to już za późno


Nie zdołałem jej zatrzymać, a sam nie dałem rady dłużej być w szkole. Zmęczyłem się na tyle, że w każdej chwili mogłem zemdleć. Zadzwoniłem na numer mamy.


Maria: Dzwonisz w trakcie lekcji? Coś się stało?
Tony: Możesz… przyjechać… po mnie?
Maria: Tony, coś ty narobił? Tylko mi nie mów, że…
Tony: Biegłem
Maria: Olałeś zalecenie. Chcesz spędzić tydzień w szpitalu?
Tony: Nie… Mamo, dlaczego… Dlaczego ojciec… nas okłamał?
Maria: W jakim sensie?
Tony: Pepper… mówiła, że… on jest… winny
Maria: Spokojnie, Tony. Już nic nie mów i czekaj na mnie, dobrze? Wszystko będzie dobrze. Porozmawiamy, jak odpoczniesz
Tony: Zgoda


Rozłączyłem się, padając na podłogę. Sam zdołałem się podnieść, lecz niewiele. Opierałem się ściany przy schodach, czekając na rodzicielkę. Musiałem rozgryźć tę sprawę. Jakim cudem tak namieszał? Handlował z Maggią? Przez niego stracę przyjaciółkę.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X