Tony ocknął się podpięty do wszystkich, możliwych maszyn, mających na celu utrzymywanie życia. Starał sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia.
-O nie. Pepper!
Odpiął się od maszyn i wyszedł z sali. Czuł się słabo, ale chciał sprawdzić czy przyjaciółce nic nie było. Zdołał uniknąć agentów, zaglądając do każdej z sali. Po jakimś czasie, odnalazł ją. Usiadł, a raczej bardziej upadł na krzesło obok jej łóżka. Wszystko go bolało, lecz nie zwracał na to uwagi. Pragnął z nią posiedzieć. Widział ubranie przesiąknięte krwią.
-Pepper, co oni ci zrobili?
Złapał ją za rękę, dając siły do walki, chociaż sam ich nie miał. Dziewczyna poczuła ten dotyk i pomimo złego samopoczucia, otworzyła oczy. Była w szoku, widząc geniusza.
-T… Tony?
Chciała dotknąć jego twarz, lecz nie mogła się ruszyć.
-Czy… Czy ja śnię?
Starała się ruszyć ręką. Niestety, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Byłam tym faktem przerażona, aż zaczęła szybciej oddychać.
-To nie… sen. Jestem tu.
Zauważył jej zdenerwowanie.
-Przepraszam, że ci… wtedy nie… pomogłem.
-N… Naprawdę? Ale… Ale nie mogę… się ruszyć.
-Nie martw się. Wszystko będzie… dobrze.
Starał się uspokoić dziewczynę.
-A… co… z tobą? Uciekłeś? Lepiej… wracaj… do sali. Pewnie… cię szukają.
Poprosiła słabym głosem. Nie potrafiła sobie przypomnieć co ją spotkało, lecz czuła, że bandaże były we krwi.
-Dziękuję. Znowu… mnie ocaliłeś.
Przypomniała sobie, że Iron Man ją ocalił i wtedy poczuła się bezpiecznie. Reszta wspomnień była we mgle.
-Wolałbym posiedzieć tutaj z tobą.
-N… Nie… możesz. M… Musisz… w… wra… cać.
Wydusiła z siebie, a problemy z oddychaniem narastały.
-Co ci jest?
Strach Tony’ego wzrósł na sile, aż poczuł kłucie w klatce piersiowej. Chwilę potem do sali wbiegł lekarz. Nie był zachwycony. Wręcz wściekły.
-Tony, do jasnej cholery! Dopiero co otarłeś się o śmierć, a teraz tak po prostu odpinasz się od wszystkiego i spacerki sobie urządzasz?! Muszę zawiadomić agentów, że cię odnalazłem.
Jak na zawołanie pojawił się Rick.
-Zguba się znalazła.
-On… już wraca.
Gaduła broniła przyjaciela.
-Spokojnie, doktorku.
-Jak mam być spokojny?! Tony, czy ty chcesz, żeby Rhodey odwiedzał cię na cmentarzu?
-No… nie.
-No ja też tak sądzę. Siadaj na to łóżko obok. Za chwilę zaprowadzę cię do sali, a teraz korzystam z okazji, że Pepper jest przytomna. Sprawdzę co i jak… Jak się czujesz?
-Nie… wiem. Chyba… Chyba coś… Coś nie tak… bo nie… Nie mogę się… ruszyć.
Spanikowała, że znowu szybciej oddychała, przez co ból wzrastał na sile.
-Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Pepper, po pierwsze… uspokój się. Po drugie…
Zasłonił kotarę, żeby chory nie mógł podglądać.
-No dobra. Podałem ci odtrutkę, która powinna przywrócić ci władanie ciałem. Czyżbym coś przeoczył?
-Od… trutkę?
Nie ukrywała zdumienia. Chciała znać prawdę. Starała się jakoś uspokoić, ale niewiedza doprowadzała do jeszcze większego niepokoju.
-Kto… Kto mi to… zrobił?
-Pepper, ja naprawdę nie wiem. Ja tylko staram się was uratować. Zrobiłem badanie krwi. Ktoś podał ci jakąś substancję. Musiałbym się o to zapytać któregoś agenta. Jeżeli odtrutka nie pomogła, to ja już wyczerpałem medyczne sposoby. Mogę jeszcze cię nawadniać i może z czasem usunie się toksyna z twojego organizmu.
Dziewczyna była załamana. Mogła tylko czekać. Straciła siły na walkę. Yinsen podszedł do agenta.
-Chcę wiedzieć wszystko o tej akcji, w której brał pan udział.
-Maggia stosuje wiele metod, ale jeśli chodzi o środki, to stosuje różne. Paraliżujące, trujące i takie, które mogą zabić na miejscu. O jaką chodzi?
-Nie mam pojęcia. Jak na razie skarżyła się, że nie może się ruszać, ale ja stworzyłem na to odtrutkę. Nie wiem, dlaczego nie działa.
-Hmm… Z tego co wiem, to Iron Man ją tu zabrał. Może coś wie. Jednak… Mam lepszy pomysł.
Wybrał numer do swojej żony. Była wyuczonym lekarzem. Niezbyt doświadczonym, ale znała metody terrorystów. Mogła pomóc Pepper.
-O nie. Pepper!
Odpiął się od maszyn i wyszedł z sali. Czuł się słabo, ale chciał sprawdzić czy przyjaciółce nic nie było. Zdołał uniknąć agentów, zaglądając do każdej z sali. Po jakimś czasie, odnalazł ją. Usiadł, a raczej bardziej upadł na krzesło obok jej łóżka. Wszystko go bolało, lecz nie zwracał na to uwagi. Pragnął z nią posiedzieć. Widział ubranie przesiąknięte krwią.
-Pepper, co oni ci zrobili?
Złapał ją za rękę, dając siły do walki, chociaż sam ich nie miał. Dziewczyna poczuła ten dotyk i pomimo złego samopoczucia, otworzyła oczy. Była w szoku, widząc geniusza.
-T… Tony?
Chciała dotknąć jego twarz, lecz nie mogła się ruszyć.
-Czy… Czy ja śnię?
Starała się ruszyć ręką. Niestety, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Byłam tym faktem przerażona, aż zaczęła szybciej oddychać.
-To nie… sen. Jestem tu.
Zauważył jej zdenerwowanie.
-Przepraszam, że ci… wtedy nie… pomogłem.
-N… Naprawdę? Ale… Ale nie mogę… się ruszyć.
-Nie martw się. Wszystko będzie… dobrze.
Starał się uspokoić dziewczynę.
-A… co… z tobą? Uciekłeś? Lepiej… wracaj… do sali. Pewnie… cię szukają.
Poprosiła słabym głosem. Nie potrafiła sobie przypomnieć co ją spotkało, lecz czuła, że bandaże były we krwi.
-Dziękuję. Znowu… mnie ocaliłeś.
Przypomniała sobie, że Iron Man ją ocalił i wtedy poczuła się bezpiecznie. Reszta wspomnień była we mgle.
-Wolałbym posiedzieć tutaj z tobą.
-N… Nie… możesz. M… Musisz… w… wra… cać.
Wydusiła z siebie, a problemy z oddychaniem narastały.
-Co ci jest?
Strach Tony’ego wzrósł na sile, aż poczuł kłucie w klatce piersiowej. Chwilę potem do sali wbiegł lekarz. Nie był zachwycony. Wręcz wściekły.
-Tony, do jasnej cholery! Dopiero co otarłeś się o śmierć, a teraz tak po prostu odpinasz się od wszystkiego i spacerki sobie urządzasz?! Muszę zawiadomić agentów, że cię odnalazłem.
Jak na zawołanie pojawił się Rick.
-Zguba się znalazła.
-On… już wraca.
Gaduła broniła przyjaciela.
-Spokojnie, doktorku.
-Jak mam być spokojny?! Tony, czy ty chcesz, żeby Rhodey odwiedzał cię na cmentarzu?
-No… nie.
-No ja też tak sądzę. Siadaj na to łóżko obok. Za chwilę zaprowadzę cię do sali, a teraz korzystam z okazji, że Pepper jest przytomna. Sprawdzę co i jak… Jak się czujesz?
-Nie… wiem. Chyba… Chyba coś… Coś nie tak… bo nie… Nie mogę się… ruszyć.
Spanikowała, że znowu szybciej oddychała, przez co ból wzrastał na sile.
-Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Pepper, po pierwsze… uspokój się. Po drugie…
Zasłonił kotarę, żeby chory nie mógł podglądać.
-No dobra. Podałem ci odtrutkę, która powinna przywrócić ci władanie ciałem. Czyżbym coś przeoczył?
-Od… trutkę?
Nie ukrywała zdumienia. Chciała znać prawdę. Starała się jakoś uspokoić, ale niewiedza doprowadzała do jeszcze większego niepokoju.
-Kto… Kto mi to… zrobił?
-Pepper, ja naprawdę nie wiem. Ja tylko staram się was uratować. Zrobiłem badanie krwi. Ktoś podał ci jakąś substancję. Musiałbym się o to zapytać któregoś agenta. Jeżeli odtrutka nie pomogła, to ja już wyczerpałem medyczne sposoby. Mogę jeszcze cię nawadniać i może z czasem usunie się toksyna z twojego organizmu.
Dziewczyna była załamana. Mogła tylko czekać. Straciła siły na walkę. Yinsen podszedł do agenta.
-Chcę wiedzieć wszystko o tej akcji, w której brał pan udział.
-Maggia stosuje wiele metod, ale jeśli chodzi o środki, to stosuje różne. Paraliżujące, trujące i takie, które mogą zabić na miejscu. O jaką chodzi?
-Nie mam pojęcia. Jak na razie skarżyła się, że nie może się ruszać, ale ja stworzyłem na to odtrutkę. Nie wiem, dlaczego nie działa.
-Hmm… Z tego co wiem, to Iron Man ją tu zabrał. Może coś wie. Jednak… Mam lepszy pomysł.
Wybrał numer do swojej żony. Była wyuczonym lekarzem. Niezbyt doświadczonym, ale znała metody terrorystów. Mogła pomóc Pepper.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi