Obniżyli łóżko na najniższy poziom, zaś puls zmienił się w ciągłą linię.
-Ładuj.
-Już, a teraz uwaga. Odsunąć się.
Uderzył niewielką mocą defibrylatora. Nie pomogło. Młoda lekarka postanowiła podać adrenalinę i spróbować ponownie.
-Jeszcze raz. Większa moc.
-Dobra. Strzelam.
Ponownie uderzył, aż serce znowu zaczęło działać.
-Wrócił rytm zatokowy.
-I widzisz? A ty mówisz, że nie umiesz. Dobra robota, pani doktor.
-Jednak gdyby nie błąd w proporcjach, mogłaby umrzeć.
Lekko poczuła się zdołowana, ale ten od razu podniósł ją na duchu.
-Każdemu się zdarza, a ja przymknę na to oko. Nikomu nie powiem.
-I ja też nie.
Zdziwiła się, słysząc męża w sali. Zapomniała go wcześniej wyprosić, więc zrobiła to teraz. Dla pewności o stanie rannej sprawdziła odczyty.
-Teraz już nie powinno być kłopotów. Niebawem się obudzi.
-Doktorze, twój pacjent…
Zauważyła jak Tony zaglądał zza kotary.
-No co za podglądacz! Ładnie to tak?
Uśmiechnęła się, słysząc kolejne pouczanie nastolatka. Chciała go poznać, gdyby w razie zastępstwa byłaby potrzebna mu do pomocy. Lekarz szybko skończył swoje kazanie i wrócił do kobiety.
-Czyli takie masz z nim przygody?
-Och! Istny cyrk. Naprawdę ja przy nim kiedyś wykorkuję.
Zaczął się żalić.
-Dlatego widzę, że dobrze zrobiłam, akceptując twoją propozycję. Przy mnie nie musisz się bać. Najwyżej będę cię reanimować co dyżur.
Zaśmiała się, a on również zareagował tak samo.
-To jak się nazywa twoja chodząca bomba?
-Bomba?
Lekko się zdziwił na to określenie.
-No widzę jak przy nim wybuchasz. Nie potrafisz być spokojny, a w takich momentach łatwo o problemy z sercem.
-Słyszałeś, Tony? Nie zamierzam podzielać twojego losu!
Lekko się zaśmiała, lecz starała się być poważna.
-Proszę mi wybaczyć. Nie powinnam się śmiać w takim miejscu.
-Po pierwsze, to przejdźmy na ty. Mówmy sobie po imieniu. Po drugie, ja humor bardzo cenię, a naprawdę to pomaga pacjentom. Z doświadczenia wiem, że poważnych lekarzy traktuje się inaczej.
-Gorzej?
Zapytała z ciekawości.
-Zdecydowanie inaczej.
-W porządku, Ho. W takim razie poproszę cię, abyś zrobił sobie przerwę. I bez obaw. Będziemy w ciągłym kontakcie.
Podała mu pager.
-Gdy otrzymasz sygnał, będzie oznaczać, że potrzebuję twojej pomocy. Naprawdę musisz odpocząć, jeśli masz zamiar niańczyć swojego pacjenta, aż do śmierci.
Uśmiechnęła się głupawo, szczerząc zęby.
-Ale na pewno dostanę sygnał?
-Tak to działa. Nie martw się. Ja i Rick dopilnujemy, aby nie wpadli na jakiś „super” pomysł.
Uspokoiła go, a następnie z lekkim użyciem siły popchnęła na korytarz.
-Miłego odpoczynku.
-Żelaznej cierpliwości.
Również uśmiechnął się i poszedł do gabinetu lekarskiego. Victoria zerknęła na moment na nastolatka, który był kłopotliwy, a potem wróciła do dziewczyny. Oboje wracali do zdrowia, lecz i tak musiała przy nich czuwać. Usiadła naprzeciw ich łóżek.
Po kwadransie, sprawdziła im parametry i ponownie usiadła. Było bardzo spokojnie, aż ktoś wszedł do sali. Od razu wstała z zamiarem wyrzucenia za drzwi. Jednak powstrzymała się, widząc męża. Podał jej kawę.
-Mrożona. Taką jak lubisz.
-Dziękuję i wybacz za to co wcześniej.
Przeprosiła za swoje zachowanie, licząc na wybaczenie.
-Heh! Przywykłem do tego, Victorio. Tak naprawdę, to jestem z ciebie dumny. Masz pracę i nie będziesz marnować swojej wiedzy w domu.
-Być może, ale już popełniłam błąd. Sam widziałeś. I nadal myślisz, że się do tego nadaję?
Spytała, licząc na szczerą odpowiedź.
-Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Nie poddawaj się.
Po tych słowach, czuła się zmotywowana do działania. Nie dość, że chciała pomóc Ho, to i również zaspokoić swoją ciekawość o działaniu eksperymentalnego rozrusznika.
-Masz rację. Warto spróbować, a teraz mi stąd zmykaj. Masz swoje zadanie. Ty pilnujesz od zewnątrz, a ja od wewnątrz.
-No właśnie. Tak trzeba zrobić, bo jak znowu uciekną, to dadzą nam popalić.
Zaśmiał się, a następnie ucałował w czoło i wyszedł. Pierwsze godziny w nowej pracy powodowały u niej przyjemne uczucie podwyższonego ciśnienia. Brakowało jej w życiu adrenaliny. No i ją dostała.
-Ładuj.
-Już, a teraz uwaga. Odsunąć się.
Uderzył niewielką mocą defibrylatora. Nie pomogło. Młoda lekarka postanowiła podać adrenalinę i spróbować ponownie.
-Jeszcze raz. Większa moc.
-Dobra. Strzelam.
Ponownie uderzył, aż serce znowu zaczęło działać.
-Wrócił rytm zatokowy.
-I widzisz? A ty mówisz, że nie umiesz. Dobra robota, pani doktor.
-Jednak gdyby nie błąd w proporcjach, mogłaby umrzeć.
Lekko poczuła się zdołowana, ale ten od razu podniósł ją na duchu.
-Każdemu się zdarza, a ja przymknę na to oko. Nikomu nie powiem.
-I ja też nie.
Zdziwiła się, słysząc męża w sali. Zapomniała go wcześniej wyprosić, więc zrobiła to teraz. Dla pewności o stanie rannej sprawdziła odczyty.
-Teraz już nie powinno być kłopotów. Niebawem się obudzi.
-Doktorze, twój pacjent…
Zauważyła jak Tony zaglądał zza kotary.
-No co za podglądacz! Ładnie to tak?
Uśmiechnęła się, słysząc kolejne pouczanie nastolatka. Chciała go poznać, gdyby w razie zastępstwa byłaby potrzebna mu do pomocy. Lekarz szybko skończył swoje kazanie i wrócił do kobiety.
-Czyli takie masz z nim przygody?
-Och! Istny cyrk. Naprawdę ja przy nim kiedyś wykorkuję.
Zaczął się żalić.
-Dlatego widzę, że dobrze zrobiłam, akceptując twoją propozycję. Przy mnie nie musisz się bać. Najwyżej będę cię reanimować co dyżur.
Zaśmiała się, a on również zareagował tak samo.
-To jak się nazywa twoja chodząca bomba?
-Bomba?
Lekko się zdziwił na to określenie.
-No widzę jak przy nim wybuchasz. Nie potrafisz być spokojny, a w takich momentach łatwo o problemy z sercem.
-Słyszałeś, Tony? Nie zamierzam podzielać twojego losu!
Lekko się zaśmiała, lecz starała się być poważna.
-Proszę mi wybaczyć. Nie powinnam się śmiać w takim miejscu.
-Po pierwsze, to przejdźmy na ty. Mówmy sobie po imieniu. Po drugie, ja humor bardzo cenię, a naprawdę to pomaga pacjentom. Z doświadczenia wiem, że poważnych lekarzy traktuje się inaczej.
-Gorzej?
Zapytała z ciekawości.
-Zdecydowanie inaczej.
-W porządku, Ho. W takim razie poproszę cię, abyś zrobił sobie przerwę. I bez obaw. Będziemy w ciągłym kontakcie.
Podała mu pager.
-Gdy otrzymasz sygnał, będzie oznaczać, że potrzebuję twojej pomocy. Naprawdę musisz odpocząć, jeśli masz zamiar niańczyć swojego pacjenta, aż do śmierci.
Uśmiechnęła się głupawo, szczerząc zęby.
-Ale na pewno dostanę sygnał?
-Tak to działa. Nie martw się. Ja i Rick dopilnujemy, aby nie wpadli na jakiś „super” pomysł.
Uspokoiła go, a następnie z lekkim użyciem siły popchnęła na korytarz.
-Miłego odpoczynku.
-Żelaznej cierpliwości.
Również uśmiechnął się i poszedł do gabinetu lekarskiego. Victoria zerknęła na moment na nastolatka, który był kłopotliwy, a potem wróciła do dziewczyny. Oboje wracali do zdrowia, lecz i tak musiała przy nich czuwać. Usiadła naprzeciw ich łóżek.
Po kwadransie, sprawdziła im parametry i ponownie usiadła. Było bardzo spokojnie, aż ktoś wszedł do sali. Od razu wstała z zamiarem wyrzucenia za drzwi. Jednak powstrzymała się, widząc męża. Podał jej kawę.
-Mrożona. Taką jak lubisz.
-Dziękuję i wybacz za to co wcześniej.
Przeprosiła za swoje zachowanie, licząc na wybaczenie.
-Heh! Przywykłem do tego, Victorio. Tak naprawdę, to jestem z ciebie dumny. Masz pracę i nie będziesz marnować swojej wiedzy w domu.
-Być może, ale już popełniłam błąd. Sam widziałeś. I nadal myślisz, że się do tego nadaję?
Spytała, licząc na szczerą odpowiedź.
-Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Nie poddawaj się.
Po tych słowach, czuła się zmotywowana do działania. Nie dość, że chciała pomóc Ho, to i również zaspokoić swoją ciekawość o działaniu eksperymentalnego rozrusznika.
-Masz rację. Warto spróbować, a teraz mi stąd zmykaj. Masz swoje zadanie. Ty pilnujesz od zewnątrz, a ja od wewnątrz.
-No właśnie. Tak trzeba zrobić, bo jak znowu uciekną, to dadzą nam popalić.
Zaśmiał się, a następnie ucałował w czoło i wyszedł. Pierwsze godziny w nowej pracy powodowały u niej przyjemne uczucie podwyższonego ciśnienia. Brakowało jej w życiu adrenaliny. No i ją dostała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi