Rozdział 21: Sprawa sprzed lat niemająca końca

Kobieta dostrzegła, że Pepper była roztrzęsiona. Nie miała pojęcia skąd taki strach. Jednak mogła domyślić się, że dziewczyna po raz kolejny pogrążyła się w najgorszych wspomnieniach.
-Pepper, co się dzieje?
Słyszała jej gwałtowny oddech, przez który nie mogła złapać tchu. Wiedziała, że to oznaczało tylko jedno. Miała atak paniki.
Gdy zaparkowała przed domem, pomogła jej wyjść z samochodu. Nadal nie była spokojna.
-Już jesteśmy w domu. Spokojnie, Pepper. Nic nikomu się nie stało. Wszyscy są cali i zdrowi.
-M… Mamo… Prze… praszam.
Wyjąkała z trudem. Lekarka położyła ją na wolnej kanapie w salonie. Tam też dostrzegła męża.
-Pomożesz mi?
-Jasne, ale powiedz co mam zrobić.
-Uspokajaj ją, a ja zaraz przyjdę.
Poprosiła, a następnie pobiegła po zestaw leków. Wzięła całą apteczkę ze sobą. Dziewczyna ciągle znajdowała się w takim samym stanie.
-Chwyć ją za rękę i mów coś do niej.
Zrobił tak jak chciała, więc mogła podać chorej leki odpowiednie na tą przypadłość. Wstrzyknęła substancję do krwiobiegu, aż oddech unormował się. Przykryła ją kocem, zaś Ricka zabrała do kuchni na małą pogawędkę. Wzięła ze sobą też telefon rudej, aby zrozumieć co było powodem tak silnego przerażenia.
Kiedy zobaczyła fotografie poległych, serce stanęło w gardle. Musiała to pokazać mężowi.
-To twoi ludzie, prawda?
-Niestety… Znowu zawaliłem, Victorio. Powoli tracę już siły na tę walkę z nimi.
Żona czuła jak załamał się przez minioną akcję. Mimo wszystko, kontynuował.
-To wszystko zaczęło się jedenaście lat temu i nadal ta wojna nie ma końca. Ciągle ją dręczą. To przechodzi ludzkie pojęcie ile musiała wycierpieć.
Wyrzucił z siebie, lecz nadal mówił.
-Wiesz jak do tego doszło?
-Jak?
Spytała krótko, żeby mu nie przerywać opowiadanej historii. Słuchała go z zainteresowaniem.
-Kiedyś Virgil zrobił coś, co do tej pory trwa. Zadarł z Maggią, gdy zaczął wtrącać się w ich interesy. Wielokrotnie pomagał uwalniać zakładników, ale pewnej nocy… Porwali mu żonę i dziecko. Pepper wtedy miała pięć lat.
Victoria nie ukrywała zdziwienia, chociaż historia nadal nie była zakończona. Pozwoliła na ciągnięcie jej dalej.
-Był załamany, bo postawili go pod ścianą. Nie mógł nic zrobić. Błagał, żeby ich oszczędzili. Widziałem z oddali jak klęczał. Jednak znasz Maggię i wiesz, że taki pokaz emocji nic nie daje. Wtedy było tak samo. Bez zastanowienia strzelili w matkę Pepper, a ona widziała jak się wykrwawia przy niej. Płakała cały czas, aż zemdlała.
Im więcej o tym mówił, tym większe czuła dreszcze.
-I co było dalej?
-Virgil był zdruzgotany, a ja pocieszałem jak tylko mogłem. Wtedy złożyliśmy między sobą pewną obietnicę. Obietnicę, że będziemy chronić naszych bliskich, dopóki nasze życie się nie zakończy.
Przyznał szczerze, lecz nadal mówił.
-Lekarz stwierdził, że nie potrzebowała leków. Jedynie musiała mieć kogoś przy sobie. Kogoś, kto jej pomoże przejść te trudne dni. Na zmianę odwiedzaliśmy ją i rozmawialiśmy. Dopiero po trzech dniach wrócili do domu, ale… Ale to już nie było to samo.
Kobieta nie wiedziała co powiedzieć, a nadal coś miał do przekazania.
-Maggia chce zemsty za to, że w przeszłości rodzina Pottsów spowodowała im mnóstwo szkód. I z tego powodu dręczą Pepper. Jeśli ma te ataki paniki przez nich, to muszę zakończyć z nimi te porachunki. Raz na zawsze.
Gdy on przyznał się do swoich planów, lekarka odczuła wewnętrzny strach.
-Porozmawiam z nią i coś zrobię, żeby czuła się lepiej. Jednak telefon będzie mieć wyłączony.
Stwierdziła, dezaktywując komórkę.
-Naprawdę jej współczuję, ale pomożemy jej. Tylko posłuchaj mnie, Rick… Poszukaj wsparcia u T.A.R.C.Z.Y. Mają lepsze możliwości i broń. Z ich pomocą może skończyć się ten koszmar.
Zaproponowała.
-To nie takie proste, kochana, ale popytam się. Teraz wróćmy do niej. Potrzebuje nas.
-Masz rację.
Wrócili z powrotem do salonu. Dziewczyna spała, oddychając spokojnie. Victoria wyjęła bransoletkę z apteczki. Włożyła na rękę chorej, aktywując gadżet.
-Po co ci to?
-Żeby jej pomóc w razie ataku. Bransoletka zasygnalizuje, kiedy się zdenerwuje. Mój przyjaciel z pracy wie co dobre.
Lekko się uśmiechnęła i poszła do łóżka. Przez chwilę widziała jak Rick chodził po całym domu bez chęci na sen. To był ciężki dzień, gdyż stare wspomnienia wróciły. Zamknął się na balkonie, gdzie zaczął zaciągać się dymem papierosowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X