Tony próbował utrzymać się przytomny. Było to trudne przez wirujący świat i niewyraźne dźwięki. Usiłował skupić się na głosie kobiety, lecz nie dał rady. Ból się spotęgował, aż nie był w stanie złapać tchu. Trzymał się za implant, zaś najgorsze wspomnienia wróciły. Z wypadkiem i tragedią dziewczyny. Lekarka wyjęła lek z apteczki, podając go dożylnie.
-Tony, zapytam jeszcze raz. Czy mnie słyszysz?
Czuł się nieco lepiej, choć nadal nie potrafił spokojnie oddychać.
-Tak… Słyszę.
-W porządku, więc wam wyjaśnię. Ta bransoletka ma alarmować, gdy tylko pojawi się atak paniki. Doktorek pozwolił mi ją wziąć, a nie wiedziałam, że się przyda. Czy teraz jesteście bardziej spokojni?
Starała się im wytłumaczyć jak najjaśniej. Chłopak poprawił się na kanapie.
-Wygląda tak jak ta moja. Myślałem, że…
-Wiem, bo stworzyła ją ta sama osoba. Rozumiesz, Tony?
Powiedziała na spokojnie, żeby nie bał się.
-Rozumiem.
Spuścił głowę, patrząc na podłogę.
-Przepraszam.
-W porządku. Nic się nie stało. Może chcesz wody?
Zaproponowała, bo widziała jego złe samopoczucie.
-Już jest dobrze.
Czuł, że powoli wracały mu siły.
-No cóż… Gdyby coś się działo, będę blisko. I nie bać się. Ja nie gryzę.
Zaśmiała się lekarka, zostawiając młodzież samych. Pepper od razu rozwaliła puzzle.
-Układamy?
-Pewnie.
Usiadł do stołu, biorąc się za układankę. Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał nauczyć się kontroli nad emocjami, aby do większych ataków nie doszło.
-Chyba to był błąd, że przyszedłem. Powinnaś porozmawiać ze swoją nową mamą.
-Nic się nie stało. Widzisz, że się martwi. Czuwa przy nas, Tony.
Kobieta przez moment ich podsłuchiwała, aż zniknęła za drzwiami pokoju.
-Tak, ale nie to miałem na myśli. Powinnaś z nią spędzić trochę czasu. Rozmowa się przyda.
Wytłumaczył z opanowaniem.
-Będzie czas.
Zapewniła przyjaciela.
-Naprawdę chcę dzisiaj z tobą posiedzieć. Przyda nam się chwila wytchnienia, co?
-Może i masz rację. Ostatnie tygodnie nie były dla nas łaskawe.
-No właśnie.
Zamiast pogrążać się we wspomnieniach z dość niemiłych przygód, skupiła się na elementach. Część puzzli już zapełniła obrazek, a dokładnie połowę nieba. Geniusz nigdy nie miał do czynienia z taką grą, bo łączenie fragmentów składało się najczęściej z procesorów, plątaniny kabli i przewodów.
-Czyli nadal tylko ja mam zaszczyt mieć chore serce, tak?
-Tak, a ja chyba mam jakieś ataki i tyle. Przynajmniej coś nas łączy.
Wskazała na bransoletkę, uśmiechając się.
-I nie wiem czy to zaszczyt mieć taką przypadłość, ale ważne, że nie jesteś z tym sam.
Pocieszyła chłopaka, dodając kolejne puzzle do obrazka. Układali na przemian.
-W pewnym sensie, jestem jedyną żyjącą baterią. To już jakiś zaszczyt. Nigdy nie przejmowałem się swoim życiem i zdrowiem. Raczej z tego żartuję.
-O! Skoro tak to odbierasz, to mi tu nie mdlej z powodu bransoletki.
Zaśmiała się lekko, lecz potem pojawiła się powaga. Przyjrzała się detalowi, który odsłoniła. Czerwona kokardka na kapeluszu przywróciła u niej mroczne wspomnienia. Siedziała bez ruchu.
-Nie rozumiesz. Moje zdrowie, a twoje to zupełnie inna para kaloszy.
Kontynuował dokładanie elementów. Przerwał, kiedy zorientował się, że dziewczyna tego nie robiła. Zmartwił się, obawiając kolejnego ataku paniki. Ostrożnie podszedł do niej.
-Pepper, wszystko gra?
Natychmiast oprzytomniała i wróciła do układania.
-Mówiłeś coś?
Nie chciała go martwić, dlatego zataiła prawdę. Jednak bransoletka nie włączyła alarmu. Nie widziała powodu do zamartwiania się sobą. Do końca zadania brakowało im parę kawałków.
-Na pewno dobrze się czujesz? Zawsze możemy zrobić przerwę.
-Nie, nie. To nic. Już nam niewiele zostało. Poza tym, jeszcze są ciastka. Nie chcesz jeść?
Za wszelką cenę starała się zmienić temat.
-Dziękuję, ale na razie nie jestem głodny.
Nagle bransoletka na jego ręce zaczęła piszczeć. Dezaktywował alarm jednym kliknięciem.
-Chyba ja na razie odpadam.
Poszedł po ładowarkę.
-No dobrze, więc przerwa.
Zgodziła się, idąc do łazienki. Potrzebowała ogarnąć się, czyli uspokoić nerwy oraz zabić złe myśli. Przemyła twarz, a następnie popatrzyła w lustro. Wzięła kilka wdechów, aż poczuła się lepiej. Wytarła twarz, lecz nie zamierzała jeszcze wracać do przyjaciela. Usiadła, czekając na odpowiedni moment, zaś Tony usadowił się na kanapie z podpiętym implantem do ładowania. Nie bardzo wiedział co ma z nią robić. Na szczęście spokój ducha mu powrócił.
-Tony, zapytam jeszcze raz. Czy mnie słyszysz?
Czuł się nieco lepiej, choć nadal nie potrafił spokojnie oddychać.
-Tak… Słyszę.
-W porządku, więc wam wyjaśnię. Ta bransoletka ma alarmować, gdy tylko pojawi się atak paniki. Doktorek pozwolił mi ją wziąć, a nie wiedziałam, że się przyda. Czy teraz jesteście bardziej spokojni?
Starała się im wytłumaczyć jak najjaśniej. Chłopak poprawił się na kanapie.
-Wygląda tak jak ta moja. Myślałem, że…
-Wiem, bo stworzyła ją ta sama osoba. Rozumiesz, Tony?
Powiedziała na spokojnie, żeby nie bał się.
-Rozumiem.
Spuścił głowę, patrząc na podłogę.
-Przepraszam.
-W porządku. Nic się nie stało. Może chcesz wody?
Zaproponowała, bo widziała jego złe samopoczucie.
-Już jest dobrze.
Czuł, że powoli wracały mu siły.
-No cóż… Gdyby coś się działo, będę blisko. I nie bać się. Ja nie gryzę.
Zaśmiała się lekarka, zostawiając młodzież samych. Pepper od razu rozwaliła puzzle.
-Układamy?
-Pewnie.
Usiadł do stołu, biorąc się za układankę. Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał nauczyć się kontroli nad emocjami, aby do większych ataków nie doszło.
-Chyba to był błąd, że przyszedłem. Powinnaś porozmawiać ze swoją nową mamą.
-Nic się nie stało. Widzisz, że się martwi. Czuwa przy nas, Tony.
Kobieta przez moment ich podsłuchiwała, aż zniknęła za drzwiami pokoju.
-Tak, ale nie to miałem na myśli. Powinnaś z nią spędzić trochę czasu. Rozmowa się przyda.
Wytłumaczył z opanowaniem.
-Będzie czas.
Zapewniła przyjaciela.
-Naprawdę chcę dzisiaj z tobą posiedzieć. Przyda nam się chwila wytchnienia, co?
-Może i masz rację. Ostatnie tygodnie nie były dla nas łaskawe.
-No właśnie.
Zamiast pogrążać się we wspomnieniach z dość niemiłych przygód, skupiła się na elementach. Część puzzli już zapełniła obrazek, a dokładnie połowę nieba. Geniusz nigdy nie miał do czynienia z taką grą, bo łączenie fragmentów składało się najczęściej z procesorów, plątaniny kabli i przewodów.
-Czyli nadal tylko ja mam zaszczyt mieć chore serce, tak?
-Tak, a ja chyba mam jakieś ataki i tyle. Przynajmniej coś nas łączy.
Wskazała na bransoletkę, uśmiechając się.
-I nie wiem czy to zaszczyt mieć taką przypadłość, ale ważne, że nie jesteś z tym sam.
Pocieszyła chłopaka, dodając kolejne puzzle do obrazka. Układali na przemian.
-W pewnym sensie, jestem jedyną żyjącą baterią. To już jakiś zaszczyt. Nigdy nie przejmowałem się swoim życiem i zdrowiem. Raczej z tego żartuję.
-O! Skoro tak to odbierasz, to mi tu nie mdlej z powodu bransoletki.
Zaśmiała się lekko, lecz potem pojawiła się powaga. Przyjrzała się detalowi, który odsłoniła. Czerwona kokardka na kapeluszu przywróciła u niej mroczne wspomnienia. Siedziała bez ruchu.
-Nie rozumiesz. Moje zdrowie, a twoje to zupełnie inna para kaloszy.
Kontynuował dokładanie elementów. Przerwał, kiedy zorientował się, że dziewczyna tego nie robiła. Zmartwił się, obawiając kolejnego ataku paniki. Ostrożnie podszedł do niej.
-Pepper, wszystko gra?
Natychmiast oprzytomniała i wróciła do układania.
-Mówiłeś coś?
Nie chciała go martwić, dlatego zataiła prawdę. Jednak bransoletka nie włączyła alarmu. Nie widziała powodu do zamartwiania się sobą. Do końca zadania brakowało im parę kawałków.
-Na pewno dobrze się czujesz? Zawsze możemy zrobić przerwę.
-Nie, nie. To nic. Już nam niewiele zostało. Poza tym, jeszcze są ciastka. Nie chcesz jeść?
Za wszelką cenę starała się zmienić temat.
-Dziękuję, ale na razie nie jestem głodny.
Nagle bransoletka na jego ręce zaczęła piszczeć. Dezaktywował alarm jednym kliknięciem.
-Chyba ja na razie odpadam.
Poszedł po ładowarkę.
-No dobrze, więc przerwa.
Zgodziła się, idąc do łazienki. Potrzebowała ogarnąć się, czyli uspokoić nerwy oraz zabić złe myśli. Przemyła twarz, a następnie popatrzyła w lustro. Wzięła kilka wdechów, aż poczuła się lepiej. Wytarła twarz, lecz nie zamierzała jeszcze wracać do przyjaciela. Usiadła, czekając na odpowiedni moment, zaś Tony usadowił się na kanapie z podpiętym implantem do ładowania. Nie bardzo wiedział co ma z nią robić. Na szczęście spokój ducha mu powrócił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi