Rozdział 22: Czy może być dzień bez zmartwień?

Tony obudził się z samego rana przez przypomnienie o naładowaniu implantu. Od razu chwycił za ładowarkę i podpiął się do niej. W trakcie tego procesu zabrał się za przeglądanie repertuaru kina. Chciał, żeby Pepper przez ten weekend nie myślała o ojcu. Pragnął oszczędzić jej tego bólu.
Po zakończeniu ładowania, zszedł na dół, żeby zjeść śniadanie razem z Rhodey’m. Przy okazji podzielił się pomysłem.
-Świetny pomysł! Może zafundujemy jej dzień bez zmartwień.
-No to chodźmy do niej.
-Nie wiemy, gdzie mieszka, geniuszu.
-Racja.
Napisał wiadomość z prośbą o adres oraz z zapytaniem czy mogliby wpaść do niej z wizytą. Pozostało mu tylko czekać na odpowiedź.
Kiedy oni zajadali grzanki ze smakiem, Pepper obudziła się rozkojarzona. Lekko spanikowała na brak telefonu, zaś do jej uszu dotarł pisk bransoletki.
-Co jest grane?
W odpowiedzi pojawiła się matka z talerzem.
-Dzień dobry, Pepper. Jak się spało?
Położyła śniadanie na stoliku, czyli jajko z bekonem.
-Smacznego.
Już chciała zniknąć do pokoju, lecz dziewczyna ją zatrzymała.
-Nic… nie pamiętam. Znowu zemdlałam?
Spytała, licząc na jakąś odpowiedź.
-No i gdzie mój telefon? Po co ta bransoletka? I czemu tak hałasuje?!
-Spokojne, Pepper. To wszystko dla twojego dobra. Komórka jest wyłączona, aby nic cię nie denerwowało. Usprawiedliwiłam też twoją nieobecność w szkole, więc możemy być dziś we dwie w domu.
Uśmiechnęła się, a z tego uśmiechu było czuć ciepło. Gaduła usiadła do stołu, zajadając ze smakiem zawartość talerz. Było widać, że musiała pojeść. Victoria była zadowolona, widząc ją w lepszym nastroju. Nie wyglądała na złą, choć nie dowiedziała się wszystkiego. Opiekunka zadzwoniła do Ho, prosząc o wolne na jeden dzień. Zgodził się pod warunkiem, że jeśli nie będzie dawał rady, ma się zjawić niezwłocznie. Zgodziła się na taki układ i szybko zakończyła rozmowę. Wyjęła z szafki pudełko z układanką, które położyła na stole.
-Co to jest?
Odezwała się ciekawość rudzielca.
-Puzzle. Jest trzysta elementów, więc nie trzeba się spieszyć.
Uśmiechnęła się szczerze.
-Podejmujesz wyzwanie?
-Jest haczyk, prawda?
Zapytała, odkładając pusty talerz.
-Żadnego… No dobra. Poza jednym.
-Ha! Wiedziałam. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
Zaczęła się śmiać i była w naprawdę dobrym nastroju.
-Chciałabym cię bardziej poznać, bo wiesz, że zastępuję twoją mamę. Chcę, żebyś nie bała się mówić o swoich uczuciach, obawach… Czegokolwiek, a ja będę szczera z tobą. Może tak być?
Zaproponowała, podając rękę.
-Hmm… Czyli to jakaś forma spowiedzi, tak? Mam powiedzieć o wszystkim, co mnie trapi?
Dopytała.
-Trafiłaś w sedno, moja droga. No to jak? Jesteś za?
Dała jej czas do namysłu. Trochę to trwało, aż podjęła decyzję.
-Zgoda, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
Była ciekawa, na jaki pomysł wpadła, a była dość kreatywna. W kilka minut zebrała myśli, aż postanowiła.
-Chcę odzyskać komórkę.
-Mogłam się tego spodziewać.
-Aha! I chcę wiedzieć wszystko. O tym co się wczoraj stało, o bransoletce… O wszystkim.
-Oj! Spora lista żądań, ale niech będzie.
Zgodziła się. Wyjęła komórkę z kieszeni, zwracając jej własność.
-Może chcesz do kogoś zadzwonić.
-Nawet mam pomysł.
Po uśmiechu mogła domyślić się kogo numer wybrała. Tony’ego. Zadzwoniła w odpowiednim momencie, gdyż chłopak powoli odchodził od zmysłów. Martwił się o nią, lecz wszelkie troski zniknęły, gdy na wyświetlaczu rozpoznał znajomy kontakt. Odetchnął z ulgą, odbierając.
-Cześć, Pepper. Co tam u ciebie?
-Hej, Tony. Dzisiaj nie będzie mnie w szkole. Dasz mi później notatki?
Wyjaśniła krótko, a sama nie zamierzała go niepokoić. Zresztą, nie wiedziała, do czego ostatnio doszło.
-No to może być problem, bo chciałem cię dzisiaj wyciągnąć na seans kinowy. Także ze szkoły nici. Co ty na to?
-Nie mogę. Muszę zostać. Nie gniewaj się, bo muszę z mamą szczerze pogadać, a wiele rzeczy nie wiem. Możemy spróbować jutro.
Geniusz nieco się rozczarował, ale uszanował decyzję przyjaciółki.
-Dobrze, ale jutro ci nie odpuszczę.
-Heh. Jeśli dziś wszystko pójdzie gładko, to wyjdziemy na tak długo jak będziesz chciał.
Zaśmiała się lekko.
-Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś do mnie wpadł. Podam ci adres.
-Wiesz co? Zaczekam do jutra. Macie sporo do obgadania, a wolę nie przeszkadzać.
-Oj! Nie będzie tak. Mam puzzle, dobrą herbatkę i ciasteczka. Wpadaj śmiało. Zapraszam.
Uśmiechnęła się do słuchawki.
-To najpierw zapytaj się lekarki.
Poddał się, myśląc nad akceptacją propozycji spotkania.
-Spokojnie. Zgodzi się. Jestem tego pewna. Już ci wysyłam dane.
Szybko wstukała literki, a treść SMS-a wysłała do Starka.
-Masz adres, zaproszenie… Czego jeszcze potrzebujesz?
Zaśmiała się, czekając na jego odpowiedź.
-Mam nadzieję, że twój tata nie porazi mnie paralizatorem.
Również zareagował w ten sam sposób.
-Będę za kilkanaście minut.
-Tatuś jest pracy, więc w domu jestem tylko ja, mama i cztery ściany… Do zobaczenia.
Uśmiechnęła się i zakończyła rozmowę.
-Przyjdzie.
Powiedziała uradowana, niczym w skowronkach.
-Cieszę się. Będziesz miała towarzystwo. Pójdę wszystko przygotować.
-Dzięki, mamo.
Tony poinformował brata o wyjściu do gaduły, żeby nie martwił się. Zabrał ze sobą ładowarkę, gdyby okazała się potrzebna. Nie miał pojęcia jak długo tam będzie siedział. Pożegnał się z histerykiem, który już dorwał się do książki z historii. Potem jedynie wsiadł do taksówki.
Gdy minęło dziesięć minut, znalazł się na miejscu. Zapukał do drzwi. Na przywitanie wyszła mu Pepper. Pokierowała go do salonu.
-Rozgość się. Mamy sporo czasu.
-Dziękuję.
Na progu dostrzegł nową mamę dziewczyny. Przywitał się.
-Dzień dobry.
-Witaj, Tony. Mam nadzieję, że miło spędzisz u nas czas. Pozwolisz sobie, że was zostawię?
Spytała, a dziewczyna od razu wiedziała, do czego zmierzała kobieta. Tony położył ładowarkę w kącie, żeby nikt się o nią nie potknął.
-Mamo?
-Spokojnie. Będę w pokoju obok. Gdyby coś się działo, będę wiedzieć. Nie bez powodu masz bransoletkę.
-O! To ma sens. Stąd te pikanie.
Nastolatka ucieszyła się, że kolejna zagadka została rozwiązana.
-No to bawcie się dobrze.
Uśmiechnęła się, zostawiając ich z puzzlami oraz smakołykami na stole. Geniusz przez chwilę zastanawiał się nad słowami lekarki. Dopiero, gdy wzrok spoczął na ręce Pepper, wszystko stało się dla niego jasne. Gadżet wyglądał identycznie do tej, którą sam nosił. Zamarł z przerażenia.
-Pepper… co… to... jest?
Poczuł się słabo, a przez nadmiar emocji odczuł ból serca. Podparł się o krzesło, żeby nie upaść.
-Tony?
-Hej! Nie odpływaj!
Victoria dość szybko wróciła do nich. Pomogła mu usiąść na kanapie.
-Mamo, lepiej to wytłumacz. Sama chcę wiedzieć o co chodzi.
Ruda nalegała na odpowiedź.
-Najpierw zajmę się nim… Tony, słyszysz mnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X