Rozdział 14: Nowy dom

W trakcie jazdy do nowego domu, minęli sporo domów, a także stare lokum dziewczyny. Na same wspomnienia związane z nim zakręciła się w oku mała łezka.
-Wszystko gra? - spytała ją nowa mama.
-Tak, tak. Po prostu… Będę tęsknić.
-Oj! To zrozumiałe w twojej sytuacji, ale nie martw się. Jeśli będziesz chciała się wygadać, zawsze możesz na mnie liczyć. Potrafię słuchać.
Pogłaskała czule po włosach, aż nastolatka odczuła przyjemną ulgę.
-A nawet da radę, jeśli będę dużo mówić?
Zapytała z czystej ciekawości.
-Dziewczyno, nie z takimi osobami rozmawiałam. Gaduły? No proszę cię. Od tego zaczynałam.
Uśmiechnęła się głupawo. Jednak cieszyła się, mając takiego rodzica. Chciała wyżalić się jej, ale na to potrzebowała czasu.
Gdy dojechali na miejsce, poprosiła o zaprowadzenie do łazienki. Victoria pokazała jej pomieszczenie.
-Dziękuję.
Weszła do środka, zamykając drzwi. Przemyła twarz i spojrzała w lustro.
-Wezmę się w garść. Zrobię to dla ciebie, tato.
Powiedziała do odbicia, a następnie wytarła twarz. Wyszła z łazienki, zaś kobieta zaprowadziła ją do pokoju. Był podobny do tego, w którym kiedyś miała swój kącik.
-Poczuj się jak u siebie w domu. Gdybyś czegoś potrzebowała, jesteśmy na dole. Będziemy jeść kolację. Jednak do niczego cię nie zmuszamy. Pamiętaj.
Dała jej do zrozumienia, że w każdej chwili mogła liczyć na ich pomóc.
-Dobrze. Zejdę jak zgłodnieję.
-Świetnie, więc będziemy czekać. O ile się zdecydujesz.
Ponownie obdarowała uśmiechem, który nie był sztuczny. Przez natłok myśli postanowiła położyć się na łóżku. Ciągle pamiętała, kiedy była porywana dzień po dniu oraz tą wiadomość o śmierci ojca. Liczyła na to, że może Tony czuł się lepiej mimo tej tajemnicy, jaką ukrywała razem z Rhodey’m. Miała zamiar wrócić do normalnego życia. Ponudzić się na lekcjach, pouczyć z przyjacielem, rysować esy floresy w zeszycie oraz iść na obiecany obiad.
Po tej ostatniej myśli, zasnęła. Victoria przed rozpoczęciem kolacji sprawdziła czy dziewczyna odpoczywała. Weszła do jej pokoju. Przykryła ją kocem. Przez chwilę wpatrywała się w nią, bo wciąż nie wierzyła, iż została matką zastępczą.
Po cichym wyjściu z pokoju i zamknięciu drzwi, wróciła do męża.
-I co z nią?
-Śpi. Pewnie była zmęczona. Wiele przeszła.
-Wiem i naprawdę żałuję, że nie mogłem go uratować. Sam kazał mi się wycofać. Zawsze go słuchałem. Ja i cała drużyna. Nigdy nie zlekceważyliśmy jego rozkazu. Nigdy.
Zaczął opowiadać żonie, przez co bardziej skupiła się na jego słowach niż na jedzeniu kurczaka.
-Chociaż wiedziałem, że Fix chciał go zabić… Wszyscy to wiedzieli… Na początku nie chcieliśmy go zostawiać, ale Maggia siłą nas wykurzyła.
Przez wspomnienia o tym zdarzeniu widziała te obrazy przed sobą.
-Na szczęście Pepper przeżyła.
-Dzięki Iron Manowi. Zawsze wie, kiedy się pojawić.
Przyznała mu rację, chociaż bohater również był człowiekiem. Zjedli kolację, a jako pani domu umyła naczynia, aż po brudzie nie było żadnego śladu.
Niespodziewanie otrzymała telefon ze szpitala o koniecznym dyżurze w porze nocnej.
-Dobrze. Zaraz będę.
Szybko zakończyła rozmowę.
-Kto dzwonił?
-Muszę iść na dyżur. Gdyby coś się działo, dzwoń. Odbiorę.
Zapewniła go, a następnie zabrała ze sobą walizkę.
-Powodzenia.
-I wzajemnie, Rick.
Pocałowała małżonka czule w usta. Tym razem, nieco dłużej, żeby uczucie między nimi szybko nie zgasło. Potem wyszła z domu i pojechała do szpitala. Była ciekawa, z czym się zmierzy. Ho już czekał na nią przed salą.
-Witaj z powrotem. Gotowa na rollercoaster?
-No chyba muszę.
Zaśmiała się, idąc razem z nim do pacjentów. Czuła, że to łatwe nie będzie.
Tymczasem Rhodey szukał brata po całym domu, a jako że było już późno w nocy, to martwił się. Zajrzał wszędzie, gdzie mógł siedzieć. Nawet zbrojownia okazała się pusta, a zbroje pozostały nietknięte. Zadzwonił do Pepper, lecz nie odbierała. Drugi raz nie ponawiał połączenia, bo zdawał sobie sprawę, że ostatnio miała ciężkie dni.
Gdy przeszedł się po pomieszczeniu, dostrzegł na fotelu jakąś kartkę. Podniósł ją i przeczytał.
„Poszedłem się przejść. Nie czekaj na mnie”
Po części poczuł się spokojniejszy. Jednak zastanawiał się nad tym, gdzie on mógł się szlajać po dwudziestej drugiej. Wybrał do niego numer. Geniusz nie miał ochoty na rozmowę, więc odrzucił połączenie. Nie dość, że czuł się źle fizycznie, to psychicznie również. Nadal nie mógł zrozumieć, że przyszywany brat z przyjaciółką coś przed nim ukrywali. On mówił im o wszystkim, dlatego liczył na to samo. Siedział przed budynkiem Stark International. Od razu przypomniał sobie wszystkie wspomnienia związane z ojcem.
-Nawet nie wiesz jak mi cię brakuje… tato.
O dwudziestej trzeciej zdołał się zebrać do domu. Ledwo przyszedł do zbrojowni, a przypomnienie o naładowaniu implantu aktywowało się. Podpiął się do ładowarki i po godzinie czasu zasnął na kanapie przykryty kocem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X