**Tony**
Chciałem, żeby życzenia dla Rhodey’go były tak samo ważne, jak dla Pepper. Jednak on mnie wyprzedził i zaczął jako pierwszy.
Rhodey: Życzę ci Wesołych Świąt. Dużo zdrowia i szczęścia ze swoją przyszłą żoną. Żebyś cieszył się z nowej rodziny. Wierzę, że będziesz świetnym ojcem
Tony: Dzięki, Rhodey. Za to ja ci życzę również Wesołych Świąt oraz spełnienia marzeń. Na pewno twój ojciec będzie z ciebie dumny, jak zostaniesz generałem
Przytuliłem go po przyjacielsku i nadeszła kolej na rudą. Stałem gdzieś z boku, podsłuchując, czego mu życzy. Na pewno walnie jakiś dziwny tekst. jak to ona.
Pepper: No to teraz, ja ci złożę życzenia. Ekhm… Życzę Wesołych Świąt i żebyś miał wymarzoną dziewczynę, z którą spędzisz resztę życia. No chyba, że wolisz kochać się ze swoją namiętną kochanką po cichu o nazwie “historia”
Rhodey: Wiedziałem, że to powiesz. Dzięki, a ja życzę Wesołych Świąt oraz tego, że jak będziesz miała becikowe, chcę być wujkiem
Tony: Hahaha!
Pepper: Eee… Dzięki
Czy on na serio to powiedział? Pepper, aż się zawstydziła, bo pokazały się rumieńce. Oj! Rhodey. Precz od mojej kobiety. Ona jest moja.
Tony: Dobra, a teraz pora na…
Rhodey: Jedzonko!
Pepper: Haha! Rhodey ma głoda
Tony: Chyba specjalnie nic nie jadł
Pepper: Wiesz, że Wigilię rozpoczyna się, jak zaświeci pierwsza gwiazdka?
Tony: No wiem, ale chcę mieć potem czas na ulepszenie zbroi
Pepper: Nawet teraz nie odpuścisz? Przecież nikt nam… nie grozi. Tony, jak muszę ci o czymś powiedzieć
Tony: Jesteś w ciąży?
Pepper: Nie! Po prostu powinieneś wiedzieć, co oni ci zrobili
Zaczęła płakać, że musiałem ją uspokoić. Przytuliłem moją ukochaną, jak najbliżej siebie, żeby mogła w spokoju się wypłakać.
Tony: Pepper, spokojnie. Już dobrze?
Pepper: Trochę. Tony, przepraszam. To moja wina, że teraz cierpisz
Tony: Możesz mówić jaśniej?
Pepper: Gene z Whitney namieszali w twoim zdrowiu
Tony: Nadal nie rozumiem. Co to ma znaczyć?!
Pepper: Uspokój się. Gdy miałeś operację, Madame Mask podszyła się pod lekarkę… i dała reaktor z bombą. Tony, przepraszam. Naprawdę mi wybacz
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Teraz już wiedziałem, czemu się gorzej czuję. Jednak tak łatwo mnie nie zabiją. Popatrzyłem w jej oczy, ocierając dłonią każdą łzę z policzków, jaka spłynęła.
Tony: Nie martw się. Będzie dobrze. Tak łatwo nie dam się zabić
Pepper: Ale… to bomba
Tony: Nie bój się. Coś na to poradzę, ale zapomnijmy dziś o tym, dobrze? Mamy Święta. Cieszmy się
Pepper: Tak. Mamy Święta
**Pepper**
W końcu mu powiedziałam prawdę. Nie chciałam psuć atmosfery w tak pięknym dniu, ale nie mogłam dłużej tego ukrywać. Próbowałam wziąć się w garść i pomyśleć o czymś miłym. Rhodey był moim powodem do śmiechu. Szybko dorwał się do jedzenia, kosztując każdą z możliwych potraw. Udało mi się przygotować zupę, rybę i herbatę. Jednak jakoś potrafił zmieścić wiele, aż prosił o dokładkę. To akurat mnie rozbawiło, więc na chwilę uśmiech pojawił się na twarzy. Dołączyliśmy do niego, kosztując na spokojnie zupę.
Pepper: Mam nadzieję, że będzie wam smakowało. Robiłam na szybko i…
Rhodey: Mi… akurat… smakuje
Tony: Nie gadaj z pełną gębą, bo jeszcze się zadławisz ością
Rhodey: Słuszna uwaga
Pepper: Ej! A wiecie, że najwięcej przypadków zadławienia trafiają się akurat w Wigilię?
Rhodey: No dobra. Macie rację. Jeden kawałek w zupełności wystarczy
Pepper: A smakuje?
Rhodey: Bardzo
Pepper: Tony?
Tony: Mmm… Pychotka. Pepper, chcesz ze mną zatańczyć?
Pepper: Z przyjemnością
Odeszliśmy od stołu podchodząc do choinki, by lekko pokołysać się w rytm “Silent night”. Wczuliśmy się w ten nastrój Świąt, zapominając o poprzedniej rozmowie, która zbudziła niechciane emocje. Powoli kołysaliśmy się wtuleni w siebie. Głowę położyłam przy jego klatce piersiowej, a on trzymał swoją na moim ramieniu.
**Rhodey**
Dobrze im szło. Myślałem, że Tony to tańcząca pokraka, a tu proszę… prezentuje się doskonale. Pewnie chcieliby zapamiętać ten moment, dlatego ukryłem kamerę na stole przy wazie z zupą. Nie spostrzegli jej i tańczyli dalej, rozkoszując się wspólnym tańcem. Wszystko szło tak ładnie i pięknie, ale Tony no musiał… Po prostu musiał się przewrócić. Od razu się śmiałem, chowając kamerę.
Tony: Świntuch! Nagrywał nas!
Rhodey: Na pamiątkę
Pepper: Wszystko gra?
Tony: Tak. Wybacz
Pepper: Powinieneś bardziej uważać na siebie
Tony: Pep, nie zamieniaj się w Rhodey’go. Gdybym chciał matkowania, to z nim bym…
Rhodey: Hahaha! Zrobiliście to! Gratulacje! Będę wujkiem? Huraa! Moje świąteczne marzenie się spełni
Pepper: Nie bądź taki do przodu. Jeszcze nie zrobiłam testu, a myślisz, że za pierwszym razem… No kurwa! Tony, my się nie…
Tony: Tak, Pepper. Bez zabezpieczeń
Pepper: Mogę mieć dziecko przed ślubem?! To chore! Czemu mi nic nie powiedziałeś?!
Tony: Bo nie chciałaś, żebym przestawał
Rhodey: Hahaha! No dobra. Trzeba rozpakować prezenty, a o becikowym pomyślicie później
Pepper zrzedła mina. Chyba nie chciała mieć szybko maluszków. No nic. Tego mogłem się po nim spodziewać. Bez zabezpieczenia. Naprawdę się nieźle rozerwał, jak na kogoś, kto nie działa tak… emocjonalnie. Eee… Chyba się myliłem. Postrzeleniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi