**Pepper**
Próbowałam się przebić przez barierę, która była odporna na wszelkie uderzenia z każdej strony. Na świecie pojawiały się portale, przenoszącego istoty innego wymiaru na naszą Ziemię. Ciągle byłam wpatrzona w martwych przyjaciół. Gdybym nie miała krwi Makluan, nie opanowałabym mocy pierścieni. Musiałam coś wymyślić, by jakoś zdać ten test.
Pepper: To próba przetrwania. Nie zabiłeś ich. Oni wciąż żyją. Tak! Jesteś zbyt słaby, żeby to zrobić
Gene: Swoim gadaniem tylko pogarszasz swoją sytuację
Ścisnął rękę, wzmacniając ścisk w barierze, że chciała mnie rozerwać na strzępy. Poczułam, jak przestrzeń się kurczy. Jeśli zginę w teście, nie wrócę żywa z tej świątyni.
Pepper: Prawdziwy Mandaryn wiedziałby, jak panować nad mocą, a ty zużywasz jej za dużo. Nie kontrolujesz pierścieni. Zachowujesz się, jak rozwydrzone dziecko. To ty jesteś hańbą dla rodu!
Od razu zamilkł i nic nie powiedział, choć dalej był ścisk. Myślałam, że zginę, ale udało mi się jakoś uwolnić.
Strażnik: Udowodniłaś, kim jesteś. Możesz wracać
Poczułam, jak zimny duch przeszedł przez moje ciało, ale dzięki temu znalazłam się w komnacie z pierścieniem. Tony już tam był. Przytuliłam go, jak najbardziej mogłam, a sam odwzajemnił gest. Poczułam przyjemne ciepło bicia naszych serc. Cieszyłam się, widząc Tony’ego żywego.
Pepper: Już nie chcę przeżywać tego na nowo
Tony: Ja też. Na szczęście test się skończył
Pepper: Pozostał Rhodey, bo bez niego nie weźmiemy pierścienia. Jaki miałeś lęk?
Tony: Że przeze mnie umarłaś i mówiłaś, że nie mam prawa nazywać się bohaterem, a mordercą. Pep, będę cię chronił za wszelką cenę
Pepper: Wiem o tym, Tony. Wiem. To był jedynie test. Już jest po wszystkim
**Rhodey**
Nie wiedziałem, co robić. Ludność cywilna ginęła. Niewinne rodziny z dziećmi wraz z kobietami w zaawansowanej ciąży. Dla nikogo nie mieli litości, a moja armia się gwałtownie zmniejszyła. Pozostałem sam, więc zostałem zabrany przez dwóch żołnierzy na publiczną egzekucję. Wszyscy krzyczeli wokół, że przeze mnie zginęli ich bliscy, bo źle dowodziłem. Nawet ten wzrok małej dziewczynki z małym misiem przyprawiał o zawód. Zostałem przywiązany do belki, a ręce zostały na niej skrzyżowane, by żadna próba ucieczki nie była możliwa.
Rhodey: Czyli tak mam skończyć? Nie chciałem tego. Nie chciałem, żeby tyle osób zginęło. Wasi najbliżsi. Wiem, że odpowiadam za to i powinniście mnie zabić, ale… nie każdą wojnę da się wygrać. Przepraszam, ale na razie na bycie dowódcą nie jestem gotów
Po swoich ostatnich słowach przygotowywałem się na śmierć. W głowie nerwowo odliczałem każdą sekundę, aż usłyszałem, jak przeładowuje broń, a druga osoba zasłoniła mi oczy. Wcześniej spostrzegłem siedmiu żołnierzy na plutonie, więc pewnie tyle ich pozostało. Jeden z nich kazał strzelać. Myślałem, że będzie po mnie, lecz jedynie poczułem zimny powiew powietrza.
Strażnik: Udowodniłeś, kim jesteś. Możesz wracać
Gwałtownie zbudziłem się w tym samym pomieszczeniu, co Tony i Pepper, gdzie pierścień czekał, aż go weźmiemy.
Tony: Udało ci się
Rhodey: Chyba tak, ale nie chciałbym znowu być w tej samej sytuacji
Pepper: Nie tylko ty. Co teraz? Możemy zabrać pierścień?
Znienacka wyskoczył strażnik, atakując nas z jednej strony ogniem, a druga używała wyłącznie lodu. Musieliśmy z nim walczyć. Byliśmy uzbrojeni, więc powinniśmy dać radę. Jednak dokładnie nie poznałem swojej zbroi, a na próby nie było ani sekundy. Pepper próbowała użyć każdego pierścienia, zaczynając od fioletowego. Użyła potężnej fali uderzeniowej, która wyrzuciła strażnika do tyłu. Tony strzelał z repulsorów, a ja jedynie mierzyłem z rakiet. Trochę go osłabiliśmy, ale ostatnie uderzenie rudej zmieniło przeciwnika w kupę popiołu, która zniknęła, rozpływając się w powietrzu.
Pepper: Wszyscy cali?
Tony: Tak. Teraz możemy wziąć to, po co przyszliśmy. Uczynisz ten zaszczyt?
Pepper: Z przyjemnością
Zanurzyła rękę w kolumnie, zabierając dziewiąty symbol mocy Mandaryna. Koniec przygody. Mogliśmy wrócić do domu.
**Pepper**
Nareszcie skończyliśmy test. Teraz pozostała kwestia powrotu. Zbroje nie były przygotowane na takie warunki, dlatego wzięliśmy ze sobą akwalungi, a pancerze schowaliśmy do plecaków. Powoli płynęliśmy na ląd, co było dość łatwym zadaniem, jak na pierwsze nurkowanie. To było takie przyjemne doświadczenie. Niczym we śnie, bo co jakiś czas mogliśmy przepłynąć przez wielkie ławice ryb. Byliśmy coraz bliżej powierzchni i nie mogliśmy odetchnąć z ulgą. Raczej nie. Tony zatrzymał się w miejscu.
Pepper: Ne nadążasz? Dobra, Tonusiu. Popłyniemy razem
Podpłynęłam blisko niego, a on miał zamknięte oczy. Jak można spać pod wodą? Dziwne. Próbowałam go jakoś wybudzić przez lekkie szturchanie, ale on nadal nic.
Pepper: Tony, obudź się. Słyszysz mnie? Zaraz będziemy w domu i pośpisz sobie, jak bardzo tego zapragniesz
Rhodey: Pepper, on nie śpi
Pepper: No chyba nie medytuje
Rhodey: Musimy, jak najszybciej go wydostać z wody. Pomożesz mi?
Pepper: No dobra, ale czemu się tak boisz?
Rhodey: Jest nieprzytomny. Musimy działać
Nie wiedziałam, skąd miał takie przypuszczenia, ale zrobiłam to, o co prosił. Po jakimś kwadransie wynurzyliśmy się, znajdując miejsce na końcu dżungli. Pozbyliśmy się akwalungów i zrobiliśmy chwilę przerwy. Rhodey położył Tony’ego na ziemi, sprawdzając wszelkie funkcje życiowe. Jego mina mówiła, że nie jest dobrze, a może być jeszcze gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi