**Tony**
Nie mogłem dać się złamać. Musiałem trzymać język za zębami. Poświęcenie Stane’a wymagało zbyt wielkiej ofiary. Duch naciskał coraz mocniej, lecz w pewnej chwili zmniejszył ścisk. Znowu gadaliśmy między sobą, czego Hummer nie mógł usłyszeć.
Duch: Lepiej mu powiedz. Ja dostanę kasę, a ty zobaczysz się z Pepper
Tony: Nie… mogę. Ach! Nie mogę… mu powiedzieć
Duch: Naprawdę chcesz umrzeć? Wiesz, że mogę ci wyrwać te mechaniczne serce, które zaraz zacznę ściskać jeszcze raz. Pomyśl o dziewczynie i przyjacielu. Naprawdę wolisz ich nigdy nie zobaczyć?
Tony: Muszę… chronić… skarbca. Hummer… jest potworem
Duch: Dało się zauważyć
Hummer: Dlaczego przestałeś?! Złam go!
Duch: Jeśli go zabiję, nim dowiesz się informacji, to co wtedy?
Hummer: Umowę uznam za nieważną
Duch: W takim razie, sam go wykończ
Hummer: Och! Jesteś beznadziejny. Nie umiesz wykonać prostej rzeczy. Żałosne
Duch: To ty jesteś żałosny! Dawaj mi kasę, a się już nigdy nie zobaczymy
Hummer: Hmm… Zrobimy inaczej. Zniszczę całe Stark International i znajdę ten pieprzony skarbiec, a ty za śmierć Starka dostaniesz wysoką cenę
Duch: Ile?
Hummer: Tyle, ile będziesz chciał
Duch: Jeśli mnie wykiwasz…
Hummer: Uspokój się. Zabijesz go, a dostaniesz potrójną stawkę, niż była wcześniej w umowie
Duch: Przykro mi, Stark. Musisz mi wybaczyć
Ponownie poczułem ścisk przy implancie i nie mogłem się uwolnić. Krzyczałem przez narastający ból, a serce zaczęło gwałtownie zwalniać. Chciałem chronić najbliższych, a sam sobie nie potrafię poradzić. Ból był nie do zniesienia, aż poczułem nad sobą oddech Śmierci. Teraz nic nie było pozorowane. Umierałem.
Hummer: Na co czekasz? Wykończ go!
Tony: Aaa!
Duch: Nie… Nie mogę, ale ciebie już tak
Wyjął rękę z mojej klatki piersiowej i strzelił w Hummera z broni, używając sporej ilości naboi dla tego sukinsyna. Całe ciało miał przedziurawione, jak ser szwajcarski. Od razu padł na podłogę i już nie wstał. Byłem w szoku. Dlaczego to zrobił? Cieszyłem się, że mogłem znowu żyć, ale i tak wciąż odczuwałem ból. Pozostali jeszcze strażnicy, którzy celowali w nas.
Duch: Jeśli spróbujecie strzelić, skończycie tak, jak wasz szef
Od razu pobiegli, uciekając nam z drogi. To zwyczajni tchórze. Mieli odwagę, dopóki nie zostali pozbawieni swego dowódcy. Duch odczepił mnie od stołu i przytrzymał, bym nie upadł. Byłem słaby, a przecież nie musiałem znieść wielu tortur, by pójść do “lepszego świata”.
Duch: Hummer ma sporo kasy w twierdzy. Wystarczy na spłatę długów i na przeżycie, więc masz szczęście
Tony: Dziękuję
Duch: No dobra. Trzeba znaleźć, co trzeba i wynosimy się stąd
**Pepper**
Bałam się o Tony’ego, że ktoś mógł mu zrobić krzywdę. Skusiłam się na wypicie herbaty, ale to mnie nie uspokoiło. Kobieta powtarzała ciągle tę kwestię związaną z powrotem. Wrócę, jeśli jej mąż się pojawi w domu. Musiałam jedynie czekać. Bez problemu zdołałam wstać na nogi, a po ranach nie było śladu. Wspaniałe geny Makluan.
Na zegarku dochodziła osiemnasta. Dość długo tu jestem. Ponad 10 godzin.
Viper: Musiałam położyć Katrine do łóżka, więc wybacz, ale obowiązki matki nie są lekkie. Czasem się uprze, by nie zasypiać… Jak się czujesz?
Pepper: Lepiej. Przepraszam za kłopoty, ale naprawdę ja chcę…
Viper: Wiem o tym. Musimy czekać. Dla pewności, co do twoich ran, musi je zobaczyć lekarz
Pepper: Nie trzeba. Jestem zdrowa
Viper: Na pewno?
Pepper: Tak
Viper: No dobrze, ale uspokój się. Wiem, że jest ci ciężko, ale może jeszcze zdarzyć się cud i go oszczędzi
Pepper: Ale mogę wiedzieć, o kim ty mówisz?
Viper: Największa kreatura, która zrobiłaby dosłownie wszystko, by dojść do celu
Pepper: Kto to?
Viper: Justin Hummer
Nie wierzyłam temu, co słyszę. Był bodajże starszy ode mnie o 3 lata i wyglądał na uczciwego człowieka. Jak to w ogóle możliwe, że stał się kimś innym? Musi oszczędzić Tony’ego, bo nie ręczę za siebie. Jak zdobędę pierwszy pierścień pokażę im, na co mnie stać.
**Tony**
Nie potrafiłem stać bez utrzymania równowagi. Powinien mnie zostawić, a nie ratować.
Tony: Zostaw… mnie. Tylko cię… spowalniam
Duch: Chcesz przeżyć, więc nie narzekaj. Nie jestem człowiekiem, za którego mnie uważasz
Tony: Chciałeś… ją zabić
Duch: Nie przeczę, lecz musiałem jakoś zwrócić twoją uwagę
Tony: Zabijaniem?
Duch: Każdy ma jakieś metody. Moje działają w ten sposób. Ona żyje, więc ciesz się
Żadnych strażników więcej nie napotkaliśmy. Poza tymi, którzy uciekli. Dotarliśmy do skarbca Hummera. Duch brał pieniądze, pakując je do walizki. Brał, ile dało się zmieścić.
Duch: Dobra. Mam, co potrzeba, a teraz musimy uciec
Tony: Jak?
Duch: Łódź nadal jest przy brzegu. Idziesz?
Tony: Tak
Już nie myślałem, co będzie później. Miałem szansę wrócić do Pep, więc musiałem z tego skorzystać. Gdy byliśmy w porcie, nastąpiła eksplozja, która zniszczyła jedyną drogę ucieczki. No i nici z planu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi