Part 44: Jak w domu




**Tony**


Umierałem, ale i tak chcę korzystać z życia, które jeszcze mi pozostało. Zacznę od zaplanowania randki, gdy wszyscy wyjdziemy ze szpitala. Lekarka przyniosła Rhodey'mu wypis i mógł wrócić do domu. Jednak ja musiałem się na chwilę zjawić u dr Yinsena. Poprosiłem, aby na mnie zaczekali na parkingu, kiedy będę rozprawiał się z jeszcze gorszymi wiadomościami, jakich dotąd nie poznałem.


Dr Yinsen: Pozostało ci pół roku na przeżycie
Tony: Pół roku? Jak to możliwe? Czemu tak krótko?! Mam za mało czasu, żeby znaleźć rozwiązanie!
Dr Yinsen: Nie krzycz, bo to nic ci nie da. Po prostu uspokój się
Tony: Jakie “uspokój”?! Nigdy! Nigdy nie będę spokojny, skoro umieram!
Dr Yinsen: Żadne, ale zmniejszy odczucie choroby. To dwutlenek litu, który w połączeniu z morfiną będzie skutecznie redukować efekty do minimum
Tony: Dziękuję
Dr Yinsen: Tony, nie przejmuj się. Razem z Victorią pracujemy nad rozwiązaniem. Możliwe, że stworzymy coś na podobieństwo implantu, ale bez konieczności ładowania
Tony: Żeby spowolnić śmierć? Nie dziękuję
Dr Yinsen: Będziesz żyć, więc nie myśl o najgorszym. Wykorzystaj ten krótki czas najlepiej, jak się da
Tony: Dobrze
Dr Yinsen: Trzymaj się, a w razie czego masz dzwonić
Tony: W porządku


Lekarz nie widział u mnie przeciwwskazań do zatrzymania w szpitalu, dlatego poszedłem na parking, gdzie Pepper razem z Rhodey’m byli gotowi, by jechać na osiedle.


Pepper: W porządku, Tony?
Tony: Tak, tak. Jak zwykle mi doradzał odpoczynek. Czyli to, co zawsze
Rhodey; Coś kręcisz. Wyglądasz, jakbyś dostał paczkę damskich majteczek zamiast slipek
Pepper: Hahaha! Rhodey, skąd takie myśli?
Rhodey: Chciałem jakoś rozluźnić atmosferę
Tony: Chyba ci się nie udało. Jedziemy?
Pepper: No dobra. To jedźmy, jak tak bardzo chcesz


Wsiedliśmy do auta i akurat była szósta rano na zegarku. Opierałem się ręką, myśląc na dzisiejszym dniem, a słowa Yinsena odbijały się echem.


Dr Yinsen: Wykorzystaj ten krótki czas, jak najlepiej się da


Łatwo powiedzieć. Chciałbym się śmiać i skakać z radości, ale nie potrafię. Byłem kompletnie przybity tym wszystkim, a przecież musiałem wziąć się w garść. To nie koniec Iron Mana, ale Rhodey dostanie zbroję. Wkrótce będzie zmuszony mnie zastąpić, czy będzie tego chciał czy nie.


**Pepper**


Martwiłam się o Tony’ego. Był taki cichy i chciał, jak najszybciej wrócić do domu. Jechałam ostrożnie, by nie spowodować wypadku. Rhodey lekko mnie szturchnął w ramię.


Rhodey: Zasnął. Możemy pogadać?
Pepper: Czy jest coś, o czym ja nie wiem?
Rhodey: Mówił ci, co przeżył na wyspie?
Pepper: Nie chcę mówić o tym. Ciesz się, że żyjesz, bo przez twoją głupotę byłoby po tobie
Rhodey: Głupotą nazywasz chronienie przyjaciela? Za wszelką cenę?
Pepper: Wyspa była dla niego koszmarem. Dlaczego nie możemy w końcu odpocząć?
Rhodey: Tego wymaga życie z Iron Manem
Pepper: Ciągłego poświęcenia?
Rhodey: Właśnie… Wiem, że jesteś z Tony’m bardzo blisko. Planowaliście coś razem?
Pepper: Jeszcze nie
Rhodey: Życzę wam szczęścia
Pepper: Eee… Dzięki


Po tej dziwnej rozmowie byliśmy na miejscu. Poklepałam śpiącą królewnę po policzku, by się zbudziła. Powoli otwierał oczy i wstał na nogi.


Pepper: Pobudka, książę. Jesteśmy w domu
Tony: Wybacz. Lekko mi się przysnęło
Pepper: Haha! Lekko
Tony: Zabierzemy kilka rzeczy i idziemy do zbrojowni. Mam coś dla ciebie, Rhodey
Rhodey: No nareszcie. Co to jest?
Tony: Chyba domyślasz się
Rhodey: Hmm… Zbroja?
Tony: Zobaczysz


Poszliśmy do swoich mieszkań, biorąc kilka najważniejszych drobiazgów. Ciekawe, czy Tony dalej ma ten sam plan? Wszystko skończyło się dobrze, więc będziemy razem.


**Tony**


Zabrałem wszystko, co miałem ważnego w mieszkaniu. Zdecydowałem się przenieść do zbrojowni. Powinienem wcześniej podjąć tę decyzję, ale teraz nie mam innej opcji. Zanim całkowicie odetnę się od przyjaciół, zajmę się Pep, a Iron Man wyruszy na ostatnią misję.
Dojechaliśmy we trójkę do odpowiedniego miejsca. Rhodey był podekscytowany, jak dziecko, co za prezent mu podaruję. Zgadł.


Tony: Jeszcze nie jest dopracowana, ale działa. Przedstawiam ci War Machine
Rhodey: Ha! Wiedziałem, że to majstrowałeś. Dzięki. Jest super
Tony: O Pepper nie zapomniałem. Rhodey, poleć na lot próbny
Rhodey: Czy ty chcesz zostać z nią sam na sam? Co kombinujesz?
Tony: Nie martw się. Nic nie zrobię głupiego. Po prostu musimy pobyć we dwójkę, bo wiesz


Zasygnalizowałem mu głową, informując go o powodzie takich, a nie innych planów.


Rhodey: Okej. To ja lecę. Bądźcie grzeczne, gołąbeczki


Wskoczył do zbroi, wylatując przez otwór w dachu. Zostaliśmy sami, jak planowałem. Usiedliśmy na kanapie, przytulając się do siebie.


Pepper: Cieszę się, że Rhodey żyje
Tony: Ja też. Nie przeżyłbym, gdyby coś mu się stało, a Kontroler dostanie za swoje
Pepper: Chcę być z tobą zawsze i wszędzie
Tony: Ja też

Pocałowałem ją delikatnie w usta, aż się zarumieniła. Ona jest szczęściem, które niestety przeminie. Nie będę jej ranić, dlatego utrzymam Pep w niewiedzy. Wszystko dla jej dobra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X