Part 55: Brak rozwiązań



**Victoria**


Musiałam pójść, by podać Tony’mu leki, żeby serce zaakceptowało reaktor łukowy. Pepper mi nie przeszkadzała, a poza tym wiedziałam, jak bardzo się o niego martwi. Pamiętam, jak byłam w jej sytuacji, skoro mój mąż działał jako agent FBI wraz z Virgilem Potts. Kiedyś miał misję, po której mógł stracić życie, narażając się na niebezpieczeństwo. To właśnie od niego dowiedziałam się, że jej ojciec zginął. No nieważne. Otworzyłam drzwi, a ona spała i ciągle trzymała go za rękę.


Dr Bernes: Śpij. Przyszłam tylko na chwilę sprawdzić, jak się czuje
Pepper: Co… to… jest?
Dr Bernes: To mu pomoże. Nie martw się. Wszystko się ułoży
Pepper: Oby
Dr Bernes: Nie chcesz się położyć na łóżku?
Pepper: Nie potrzeba
Dr Bernes: W ten sposób niszczysz sobie kręgosłup. Mogę pójść ci na rękę, że będziesz mogła spać obok niego. Może być?
Pepper: Mhm…


Tony dostał leki, że stan na początku zmienił się na lepszy. Na początku, bo potem gwałtownie wzrosły parametry życiowe do nieludzkich. Chyba użyłam złej mieszanki. Kardiomonitor zaczął wariować, a jego ciało się szarpało w różne strony wraz z krzykiem. Od razu wstrzyknęłam leki na uspokojenie. Teraz dopiero sprawdziłam etykietę na strzykawce. Nazwa się zgadzała. Dziwne. Czyżby ktoś podmienił mieszanki? Możliwe, ale na szczęście znowu powrócił spokój. Dziewczyna się zmartwiła przez ten atak.


Pepper: Czy on…
Dr Bernes: Żyje. Nic mu nie będzie, ale nie wiem, kto zmienił etykiety. Przepraszam. Powinnam wcześniej sprawdzić, co chcę podać
Pepper: Ale co z nim będzie? Już nie umrze?
Dr Bernes: Raczej nie, ale musiałabym się spytać Ho. Na pewno tu przyjdzie, gdy Tony się obudzi
Pepper: Czyli kiedy?
Dr Bernes: Poczekamy, zobaczymy. Na razie reaktor musi zaakceptować organizm. Niczym się nie przejmuj. Wszystko będzie dobrze.


Wyszłam z sali po spisaniu raportu. Ho ciągle wpatrywał się w Pepper jakby miała coś złego zrobić. Lepiej niech się dowie o sabotażu, niż będzie osądzał niewinną dziewczynę.


Dr Yinsen: Nie może tam być. Dobrze wiesz, jakie są zasady
Dr Bernes: Martwi się o niego i nie chce go opuścić
Dr Yinsen: Rozumiem, choć najpierw mi powiedz, co tam się działo? Nie wchodziłem, bo wydawało mi się, że dasz radę
Dr Bernes: Mieszanka
Dr Yinsen: Co za mieszanka?
Dr Bernes: Tą, którą podałam była zmieniona. Jej skład prawie zabił Tony’ego. Dziwne, bo według etykiety wzięłam odpowiednią, a ten zaczął wariować i po prostu podałam mu coś na uspokojenie
Dr Yinsen: To nie powinno się zdarzyć
Dr Bernes: Czyli co robimy?
Dr Yinsen: Trzeba sprawdzić wszystkie leki, czy nie zostały podmienione. Nie wiem, czy ten ktoś atakuje jedną osobę, bo może zaplanował masowy atak?
Dr Bernes: Bądźmy czujni


**Pepper**


Nie spuszczałam Tony’ego z oka nawet na sekundę. Strach ogarnął całe moje ciało. Chciałam, żebyśmy wrócili do domu. Żeby ten koszmar się skończył. Rhodey był przed salą, ale nie został wpuszczony. Jednak też było widać, że w jakiś sposób przeżywał obecną sytuację. Na pewno widział, co przed chwilą miało miejsce.
Nagle poczułam, jak ściska moją dłoń, otwierając powoli oczy. Rozglądał się, szukając jakiejś znajomej twarzy.


Pepper: Tony, jestem tu. Słyszysz mnie? Jestem przy tobie. Już jest dobrze. Przeżyłeś. Rozumiesz? Tylko więcej mnie nie strasz
Tony: Pepper… Wszędzie poznałbym ten głos. Dlaczego jestem… w szpitalu?
Pepper: Zemdlałeś, aż prawie umarłeś. Prawie cię straciłam. Wiesz, jak się bałam? Nawet zaczęłam myśleć o najgorszym. Mogłeś mi powiedzieć, co się z tobą dzieje, bo ja odchodziłam od zmysłów, że po prostu sam zabijasz siebie. Powiedz mi prawdę, Tony. Zależy ci na mnie?
Tony: Przepraszam. Nie chciałem cię martwić przez własne problemy, jakie mam na głowie. Chcę, żebyś była bezpieczna
Pepper: Nadal pamiętasz wyspę?
Tony: Pamiętam wszystko i razem z tym, o czym chciałbym zapomnieć
Pepper: Razem sobie poradzimy ze wszystkim, ale podstawą jest zaufanie
Tony: Teraz już o tym wiem


Pocałowałam go w usta, a on pogłębił ten znak miłości. Brutalnie pocałunek został przerwany przez pojawienie się lekarza. Prosił, żebym wyszła, więc tak zrobiłam. Usiadłam przed salą, gdzie Rhodey też czekał.


Rhodey: Co z Tony’m? Będzie żyć?
Pepper: Na pewno będzie

**Tony**

Czułem się inaczej. Już nie miałem implantu, ale coś podobnego do tego. Świeciło mocniejszym światłem. I znowu uniknąłem spotkania ze Śmiercią. Lekarz nie wyglądał jakby miał dobre wieści. Czy kiedyś takie były? Czekałem, aż coś powie.

Dr Yinsen: Jak się czujesz?
Tony: Bywało lepiej
Dr Yinsen: Wiem, że nie miałeś wpływu na decyzję, ale musieliśmy coś zrobić. Umierałeś, więc czas działał na naszą niekorzyść
Tony: Rozumiem, ale chcę wiedzieć, czy dalej mogę umrzeć?
Dr Yinsen: Reaktor z kylitem spowalnia ten proces. Na razie trzeba czekać
Tony: Kiedy mogę wrócić do domu?
Dr Yinsen: Za dwie lub trzy godziny
Tony: Czemu tak długo muszę czekać?
Dr Yinsen: Potrzebuję cię jeszcze przez chwilę poobserwować. Nie martw się. Znajdziemy jakieś rozwiązanie na stałe
Tony: Proszę przyznać, że nie ma żadnego rozwiązania. Że ono nie istnieje! Ile mi czasu pozostało?! Kiedy mam umrzeć?! KIEDY?!
Dr Yinsen: Niestety, ale masz mniej czasu przez pozbycie się implantu, a nie mogliśmy czekać, aż umrzesz. Musieliśmy działać

Byłem wściekły, lecz szybko się uspokoiłem, akceptując rzeczywistość. Mam nadzieję, że jeszcze te święta spędzimy razem.

Dr Yinsen: Tony, uspokój się. Po prostu rób to, co chcesz bez myślenia o tym, jak skończy się czas
Tony: Całe życie próbowałem tworzyć technologię, która będzie pomagała ludziom, a teraz sam nie umiem siebie uratować

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X