Part 53: Koniec tajemnic


**Pepper**


Rhodey nadal milczał. Zaczęło mnie to naprawdę denerwować. Zaczęłam się martwić o Tony’ego, bo wciąż nie odzyskał przytomności. Przecież wszystko poszło zgodnie z planem. Zdobyliśmy pierścień i teraz pozostało jedynie wrócić do domu. Dlaczego teraz coś się musi komplikować?


Pepper: Rhodey, powiedz coś. Co się dzieje?!
Rhodey: Chyba się budzi
Pepper: Tony, słyszysz mnie? Odezwij się
Tony: Pepper…


A jednak otworzył oczy. Ledwo, więc pomogliśmy mu wstać. Nie wiedziałam, o co chodzi. Podpierał się jedną ręką na moim ramieniu i jakoś szliśmy przed siebie. Musieliśmy przejść na drugą stronę, by bez problemu wylecieć z dżungli. Lepiej nie obijać się o drzewa, bo Rhodey nie poznał całej zbroi, co było widać w trakcie walki z strażnikiem.


**Tony**


Kończył mi się czas. Czułem, jak słabłem, a wcześniejsza utrata przytomność jedynie to potwierdzała. Rhodey wiedział, skąd te osłabienie. Pepper nie mogła o tym wiedzieć, dlatego starałem się wyglądać zdrowo. Jednak moje serce zaczynało stopniowo zwalniać, aż w jednym momencie znowu upadłem. Ponownie ogarnęła mnie ciemność.


**Rhodey**


I znowu zemdlał. Musimy, jak najszybciej wrócić do domu. Chwyciłem go sposobem matczynym i szliśmy dalej przed siebie. Ona zaraz zapyta o niego. Nie potrafię dłużej ukrywać prawdy. Niech wie, co go czeka. Po kilku minutach znaleźliśmy się w głębi dziczy, gdzie mogliśmy spotkać różnobarwne ptaki, a drzewa przypominały te, jak w lesie deszczowym.


Pepper: Ty chyba wiesz, co się z nim dzieje. Zabronił ci mówić?
Rhodey: Powinnaś się wcześniej dowiedzieć, ale myślałem, że sam powie. Ostatnio dziwnie się zachowywał
Pepper: Co masz na myśli?
Rhodey: Powiedział mi, że…
Pepper: Rhodey, mów
Rhodey: Nie jest dobrze
Pepper: To akurat zauważyłam. Miał gorączkę
Rhodey: Nic mi o tym nie mówił. Tak czy owak, musimy go zabrać do szpitala
Gene: Nie wydaje mi się


Przed nami był Gene? Coś kombinował.


Pepper: A ty tu czego?!
Gene: Przyszedłem odebrać to, co należy do mnie
Pepper: Jeśli myślisz, że dostaniesz…
Gene: O! Na razie proszę grzecznie, ale może chciałabyś, żeby coś się komuś stało? Hmm… Na pierwszy ogień pójdzie Stark


To była zaledwie chwila, gdy otoczyła nas chińska armia Tong w swoich tradycyjnych czarnych strojach ninja. Pepper była gotowa atakować i bez dłuższego namysłu użyła całej mocy pierścieni. Potężna siła przebiła ich przez drzewa, aż wpadli do wody, bo nawet ten dźwięk mogliśmy usłyszeć.


Rhodey: Wow! Jesteś niesamowita
Pepper: Szkoda, że Tony tego nie widział
Rhodey: Sprawdzę, co z nim. Komputerze, wykonaj pełny skan medyczny


<<Implant przestał działać. Serce przestało pracować>>


Rhodey: Niedobrze, a jeśli go włożę do zbroi, będzie lepiej?


<<Możliwe>>


Pepper: Wszystko gra?
Rhodey: Wracamy
Pepper: A możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
Rhodey: Umiera
Pepper: Co?! Nie! Kłamiesz! To nie może być prawda!
Rhodey: Pepper, uspokój się. Przyznał się do tego. Nie kłamał, więc ja też cię nie oszukuję


Uzbroiłem Tony’ego i teraz ona stała się podstawą jego przetrwania. Gdy byliśmy w miejscu, gdzie drzew było mniej, polecieliśmy do miasta. Pepper milczała całą drogę, aż do momentu wylądowania w mieście. Zdjęliśmy swoje zbroje, lądując w bazie. Dopiero wtedy zauważyłem, jak ona płacze. Chyba zaczęła pojmować, czego się dowiedziała.


Pepper: Musimy coś zrobić
Rhodey: Najpierw schowaj pierścienie, a ja polecę z nim do szpitala
Pepper: Myślisz, że…
Rhodey: Nie wiem. Oby jeszcze nie było za późno. Obecnie zbroja utrzymuje go przy życiu, a dr Yinsen wie, co robić
Pepper: Jak do tego doszło? Znaczy…  Dlaczego… on umiera?
Rhodey: Nie wiem. Tego mi nie powiedział. Chcesz jechać ze mną?
Pepper: Nie… zostawię… Tony’ego
Rhodey: Pepper, będzie dobrze. Tak?
Pepper: Tak


**Pepper**


Jak mogli to przede mną ukrywać? Przecież od tego zależało jego życie. Od razu po odłożeniu pierścieni pojechałam razem z Rhodey’m. Czułam, że z Tony’m było kiepsko. Dobrze, że Gene mu nie zrobił krzywdy, bo nie wie, czy przeżyłby ze mną drugie spotkanie. Na pewno taka łagodna bym nie była dla tego chinola. Mam nadzieję, że Rhodey mnie tylko nastraszył, ale sama blada twarz i zimna skóra sugerowała wygląd trupa. Mógł zostać w domu, ale się upierał. Tak bardzo chciał zdobyć pierścień, a zapomniał o swoim zdrowiu. Następnym razem upewnię się, czy czegoś nie ściemnia.
Na zegarku była już trzynasta, kiedy znaleźliśmy się w szpitalu. Akurat natrafiliśmy na dyżur odpowiedniego specjalisty.


Dr Yinsen: Nie miałem w planie żadnych wizyt. Co się stało i czemu jest w zbroi?
Rhodey: Nie jest dobrze
Dr Yinsen: Domyśliłem się, skoro tu jesteście. Co dokładnie się dzieje?
Rhodey: Raz zemdlał, ale później już na dłużej
Dr Yinsen: Hmm… Spróbuję coś zrobić, ale najpierw muszę pozbyć się tego żelastwa
Rhodey: Proszę uważać, bo jego serce przestało bić
Pepper: Co ty mówisz?! Czemu nic mi nie powiedziałeś?!
Dr Yinsen: W takim razie nie ma czasu na dyskusję. Poczekajcie przed salą i wyjaśnijcie sobie kilka spraw


Od razu zabrał Tony’ego na operację. Byłam zarazem wściekła, jak i przerażona. Dlaczego Rhodey ukrywał to przede mną? Przecież zależy mi tak samo, jak jemu na Tony’m. Pragnę żyć z nim, a on tylko to utrudnia przez kłamstwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X