Part 51: W próbie ognia

**Tony**

Strażnikiem była Pepper? O co tu chodzi? Chwila… Ona wspomniała, że jest wcieleniem naszych lęków. Krwawiła. Jej biała bluzka nasiąkała krwią. Chciałem pobiec do niej, ale nie mogłem się ruszyć. Whiplash stał gdzieś obok rudej i co jakiś czas obrywała biczami, przez które krzyczała, bo ból był nie do zniesienia. To dziwne, bo czułem się tak samo. Każdy atak na Pep był odczuwalny przeze mnie. Na tym ma polegać test?


Tony: Zostaw ją, Whiplash! Weź mnie!
Whiplash: Ja chcę, żebyś cierpiał. Stracisz swoją ukochaną i nic nie zrobisz
Pepper: Tony…


Nie miała sił krzyczeć. Była tak osłabiona, że zbladła. Nie chciałem, żeby umarła, więc szarpałem się na wszystkie strony, by ją uratować. Jednak bezskutecznie. Nie mogę pozwolić jej umrzeć. Nie mogę... Whiplash uderzał w nią coraz mocniej, aż oplótł biczami, powodując silne porażenie prądem.


Pepper: Dlaczego… mnie… zostawiłeś?
Tony: Co? Ja bym cię nigdy…
Pepper: To twoja wina, że… umieram. Rozumiesz? Żaden z ciebie…Iron Man. Jesteś mordercą
Tony: Pep, nie mów tak
Pepper: Nigdy cię… nie kochałam
Tony: Przestań! Jak możesz… tak myśleć?
Pepper: Nie zasługujesz… na miano… bohatera


Nie wiem, co się z nią stało. Pepper nigdy nie mogłaby tak powiedzieć. Zawsze była mi wdzięczna. A może się mylę? Przecież niedawno Duch ją wykorzystał, żebym tylko wyszedł z kryjówki.


**Pepper**


Tony też gdzieś zapadł się pod ziemię. Pozostałam sama. Byłam gotowa na wszystko. Przeze mnie przeszedł duch, który wywołał skryte lęki. Stałam w świątyni, gdzie Gene siedział na tronie. Miał wszystkie pierścienie, a ja byłam bezbronna. Nie mogłam się bronić.


Gene: Wielka pani Mandaryn bez pierścieni? Haha! Co za niespodzianka! Nigdy nie miałaś ze mną szans i to ja będę wprowadzał swój własny porządek. Gdybyś mi pomogła, nikt nie byłby trupem
Pepper: O czym ty mówisz?!


Przede mną pokazały się ciała moich przyjaciół, którzy umarli. Tony miał wyrwany implant, a Rhodey spaloną skórę przez ogień, który jeszcze nie gasł, próbując dostać się do narządów.


Pepper: Ty potworze! Jak mogłeś?!


Chciałam się na niego rzucić, lecz zostałam uwięziona w wodnej barierze.


Gene: Uspokój się. Nic już nie zrobisz. Przegrałaś
Pepper: Nie! Wciąż jest nadzieja
Gene: Nadzieja? Oj! Jesteś naiwna. Nie masz prawa nazywać się potomkinią rodu Makluan. Przynosisz jedynie hańbę
Pepper: NIE!
Gene: Twoje krzyki nic nie dadzą. Pogódź się z porażką
Pepper: Nigdy!

Wierzyłam, że coś da się zrobić. Musiałam najpierw się wydostać. a później odzyskać pierścienie. Gene nie może być Mandarynem, choć sama nie wiem, czy to ja ich jestem godna.



**Rhodey**


Umarłem? Nie. Zostałem przeniesiony w inne miejsce. Myślałem, że będę spadać w nieskończoność, a tu niespodzianka. Trafiłem do Afganistanu, gdzie toczyła się wojna. Strzelali z każdej strony, a ostatni dowódca umarł na moich oczach. Kazał mi dowodzić wojskiem. Teraz ode mnie zależało, jak skończy się walka. Rozważałem wiele wariantów ataku, rozstawiając najsilniejszych na obronie, lecz to nie zadziałało. Spróbowałem innej strategii, która polegała na zaskoczeniu wroga, co nie spodziewał się ataku z powietrza. Jednak myliłem się. Myśliwce zostały zniszczone. Nie chciałem się poddać, a strzały do cywili, aż zmuszały do działania. Jak mam wygrać wojnę, skoro żaden plan nie działa?


**Gene**


Wylądowałem helikopterem w dżungli, gdzie miałem czekać na ich powrót. Na pewno zdobędą pierścień, ale zanim to zrobią, upłynie sporo czasu.

**Tony**

Pepper dalej cierpiała, a podłoga zrobiła się czerwona od jej krwi. W jednej chwili Whiplash zaprzestał tortur. Po prostu zniknął, a ja mogłem pobiec do niej. Przytuliłem się do Pep, która była bez czucia. Jakby została stworzona z lodu. To nie może być ona.

Pepper: Nie licz, że ci wybaczę. Zabiłeś mnie. Widzisz? Ja już nie istnieję. Zostałeś mordercą
Tony: Nie! Nie zostałem, a ty nie jesteś moją Pep, którą pokochałem. Próbujesz ją udawać, ale ci się nie udaje.  ONA MA SERCE! Nigdy nie pozwoliłbym, żeby umarła. Jeśli byłaby prawdziwa, wiedziałbym o tym. To głupi strach! TY NIE ISTNIEJESZ!

Krzyczałem na całe gardło, a postać dziewczyny rozpadła się w kawałki szkła. Z dymu wyłonił się duch.

Strażnik: Udowodniłeś, kim jesteś. Możesz wracać

Znowu poczułem w sobie chłód przez jego przejście, aż znalazłem się w komnacie z pierścieniem. Nie mogłem go wziąć, bo Rhodey z Pepper też muszą zdać test.

Tony: Będę cię zawsze chronił i nikt nie skrzywdzi. Pokażę ci, że jestem bohaterem

**Pepper**

Wciąż byłam uwięziona w wodnej barierze, a Gene przyglądał się swoim pierścieniom. Pokazał, jak ruszył miasto, które jednym gestem uniosło się w powietrzu. Prawdziwa potomkini musi być wszechpotężna. Czy taka jestem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X