Part 22: Mogłem ją stracić


**Pepper**


Miałam sporo czasu do obiadu, więc pomyślałam, by pobiegać po osiedlu. Jakoś wyrzucę z siebie te negatywne emocje. Poszłam przebrać się w jakiś szary dres, a do tego czarno-białe trampki. I byłam gotowa do biegu. Rozpędziłam się na pierwszej prostej, mijając kamienie oraz inne przeszkody na drodze. W odtwarzaczu grało “Breaking Benjamin- Natural life”. Idealna na przyspieszenie tempa. Czasem robiłam przerwy, ale najczęściej biegłam bez długich przystanków. W głowie próbowałam ułożyć myśli odnośnie wyznania Gene’a i furii Tony’ego. Nie powinien się obwiniać. Stres mu nie służy. Jeszcze tego brakuje, by szykować dla niego trumnę.
Po dwóch godzinach wysiłku wróciłam do domu. Na szczęście na deszcz jeszcze się nie zbierało. Gdy już otwarłam drzwi od klatki, poczułam czyjąś obecność. Ktoś stał za mną. Ostrożnie odwróciłam głowę, a moim oczom ukazała się ta sama postać, co wcześniej próbowała mnie zabić. Byłam przerażona. Nie wiedziałam, jak się bronić.


Duch: Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy. Jeszcze nie dzisiaj, ale przyszedłem do ciebie, bo mam pewną sprawę
Pepper: Czego chcesz?
Duch: Możesz spać spokojnie, lecz radzę trzymać się z daleka od Tony’ego Starka. Doskonale wiesz, o kim mówię, prawda?
Pepper: Nic nie rozumiem
Duch: Znasz jego sekret i ja też o tym wiem. Jednak mi chodzi o to, żebyś była od niego, jak najdalej, jeśli nie chcesz skończyć tak samo, jak twoja matka
Pepper: Przyszedłeś tu jedynie po to, by mnie ostrzec?
Duch: Lepiej uważaj na siebie. To czego nie widzisz, może cię zranić


Po tych słowach ulotnił się. Nadal nie rozumiałam, czemu się zjawił. Nawet nic o sobie nie powiedział, ale nie zawracałam sobie tym głowy. Po prostu poszłam do domu. Szłam po schodach dosyć powoli, bo ktoś znowu się darł. Głos wskazywał na Tony’ego. Co się dzieje? Przyspieszyłam tempa i byłam gotowa wparować do jego mieszkania. Powstrzymałam się, gdy Rhodey otworzył drzwi.


Pepper: Rhodey, co się stało? Czemu się kłócicie?
Rhodey: Nie da sobie nic wmówić. Uparty, jak osioł
Pepper: Unikasz odpowiedzi na pytanie. Albo mi powiesz albo sama go zapytam
Rhodey: Niepotrzebnie mu mówiłem. Wkurzył się
Pepper: Co mu mówiłeś?
Rhodey: Ktoś się włamał do piwnicy
Pepper: Cholera. Coś zginęło?
Rhodey: Na szczęście nic, ale to go nieźle wyprowadziło z równowagi
Pepper: A czemu z nim nie jesteś?
Rhodey: Pepper, nie masz innych rzeczy do roboty?! Czasem musi zostać sam!
Pepper: Nie, kurwa! Tak się nie robi! Taki wielki z ciebie przyjaciel, że masz go w dupie
Rhodey: Ty! Uważaj, co mówisz
Pepper: Nie moja wina, że to jest prawda


Miałam dość z nim dalszej gadki i zdecydowałam zobaczyć, czy Tony nie zrobi czegoś głupiego. Rhodey wrócił do siebie, a ja weszłam do pokoju, gdzie był Tony. Był załamany, a wcześniejszy bałagan nadal był, ale w jeszcze gorszym syfie. Sam poprzewracał krzesła.


**Tony**


Byłem wściekły. Rhodey mówił, że nic nie zniknęło, ale i tak muszę zejść, by sam się upewnić. Kolejny raz ktoś czegoś szuka. Dziwne. Najpierw dziennik, a teraz to. Z całej tej furii ból wzrastał przy implancie. Był miażdżący, ale nie mogłem pozwolić, by przejął nade mną kontrolę.


Pepper: Trochę przesadziłeś z wyładowywaniem złości, wiesz?
Tony: Pepper, co ty tu robisz? Nie powinnaś być w SHIELD?
Pepper: Wzywają mnie, jak jest jakaś akcja, a tak mogę być w domu. Co? Przeszkadza ci, że tu jestem? Mogę iść
Tony: Pepper, przepraszam. Ja tak nie mogę. Ktoś ci chciał zrobić krzywdę i jeszcze kogoś świerzbią rączki w robieniu burdelu na dole
Pepper: Musisz się uspokoić


Gdy chciałem coś powiedzieć, znowu ból się odezwał, ale bardziej się spotęgował przez tą wiadomość od Rhodey’go.


Pepper: Mówiłam ci. Uspokój się. Tak będzie najlepiej i nie obwiniaj się, bo to nie twoja wina
Tony: A kogo? To ja narażam wszystkich! To ja jestem temu wszystkiemu winny! To ja… powinienem… ZGINĄĆ!
Pepper: Tony!


Krzyknąłem i upadłem na podłogę. Z trudem złapałem oddech, lecz byłem przytomny. Pepper pomogła mi wstać i położyła mnie na łóżku. Znowu tak samo. Jeśli czegoś nie zrobię, będę miał kolejne osoby na sumieniu.


Pepper: Odpocznij i niczym się nie przejmuj. Pomożemy ci. Nie jesteś sam. Masz mnie i Rhodey’go. Kogo więcej potrzeba?
Tony: Pepper, przepraszam. Po prostu nie chcę, żebyście przeze mnie umarli
Pepper: Najpierw zadbaj o siebie, a później o resztę
Tony: Znowu dobra rada. Jesteś kochana, ale naprawdę wolę, żebyście nie ryzykowali
Pepper: Takie jest życie. Bez ryzyka, nie ma zabawy. Możesz mi coś obiecać?
Tony: Co?
Pepper: Dbaj o siebie
Tony: Postaram się
Pepper: Nie śmiej się tak głupio. Lepiej się zmień, bo inaczej już nigdy się nie zobaczymy

W jednej chwili posmutniała, że musiałem ją pocieszyć. Przytuliłem ją, by nie płakała. Ile razy ma być przygnębiona? Spróbuję się zmienić. Powinienem też porozmawiać z Yinsenem o moich wynikach. Nic nie powiedział. Dlaczego teraz każdy człowiek stał się zagadką?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X