Part 18: Włamanie


**Pepper**


Jak Tony skończył zakopywać się do ziemi ze wstydu przez Rhodey’go, talerze były puste. Od razu poszłam pozmywać naczynia, by nie zostawiać tego na później. Ledwo odkręciłam wodę w zlewie, a oni bili się o pilot. Czasem nie rozumiem, ile mamy lat. Jesteśmy pełnoletni i wciąż zachowujemy się, jak dzieci. Jednak cieszę się, że mi zaufali. Dołączyłam do ich drużyny. Niech wiedzą, że mogą liczyć na moją pomoc.
Gdy naczynia były pozmywane, usłyszałam niepokojący huk. Co oni tam robią? Postanowiłam do nich zajrzeć. I co? Leżą na ziemi wciąż, bijąc się o pilota.


Pepper: Starczy! Zabieram to i nic już nie obejrzycie
Rhodey: Jeśli będziesz oglądała te babskie telenowele, pójdę stąd
Pepper: Heh! Masz pecha, bo będę oglądać
Rhodey: No to ja idę
Tony: Rhodey, czekaj


Zatrzymał go na korytarzu, gdy już chciał wyjść.


Rhodey: Masz wybór. Albo zostajesz z Pepper albo idziesz ze mną
Tony: Hmm… Trudny wybór. No to zostaję z Pep
Pepper: Grzeczny Tonuś


Cmoknęłam go w policzek, a Rhodey’go już korciło, żeby coś powiedzieć.


Rhodey: Haha! Macie się ku sobie, gołąbeczki, ale bądźcie grzeczni
Tony: Rhodey, o czym ty myślisz?
Pepper: Sugerujesz coś?
Rhodey: Oj! Wy tam wiecie, co mi chodzi po głowie


Dostał ode mnie w łeb. Niech nie próbuje tak myśleć, bo zabiję. Nie wiem, kto jest gorszy. Rhodey czy Tony? Ma szczęście, bo zjadł frytki bez głupich wymówek. Rhodey wyszedł i wrócił do domu. Tony też chciał iść, ale próbowałam go zatrzymać.


Pepper: Tak ci źle u mnie?
Tony: Nie powiedziałem tego
Pepper: Ale pewnie tak myślisz
Tony: Pepper, nie chcę robić kłopotu, więc lepiej pójdę do domu. Zresztą, mam coś do zrobienia
Pepper: Budowa nowej zbroi?
Tony: Jakbyś zgadła
Pepper: Na pewno nie chcesz zostać?


Już miał odpowiedzieć, ale odezwał się alarm, aż go zgięło w pół przez ból w klatce piersiowej. Kiwnęłam porozumiewawczo, że rozumiem, co musi zrobić i puściłam Tony’ego wolno. Poszłam do salonu, by oglądać swój serial. Oglądałam ledwie kilka minut. Nudne. Jak kobieta może być w ciąży z trzema facetami? Boże, co za świat.
Przysypiałam, czyli miałam dobry powód, by wyłączyć te pudło. Od razu położyłam się spać. Zaczęłam odpływać do innego świata.


**Tony**


Przeklęte przypomnienie. Zostałbym z nią, ale wolałbym nie robić jej większych kłopotów, niż zrobiłem do tej pory. Poszedłem do domu, bo ładowarkę miałem tam przeniesioną. Dziwne. Drzwi były otwarte. Wszedłem przez próg, rozglądając się, szukając obecności Rhodey’go. Może to on otworzył? Ma do mnie zapasowe klucze, gdyby coś się stało.
Przeszedłem dalej, błądząc wzrokiem z niepokojem. Czyżby ktoś się włamał? Nic nie zginęło, ale w pokoju miałem istny burdel. Wszystko poprzewracane, jakby tam miało być coś cennego. Naprawdę dziwne. Włamywać się w biały dzień?


Tony: Nie rozumiem. Czego szukał?


Schyliłem głowę pod biurko, sprawdzając, co mogło zginąć. Jednak było to troch niewygodne, skoro implant domagał się naładowania. Czułem coraz silniejszy ból. Pomyślałem, by wziąć ładowarkę i pomyśleć na spokojnie nad celem intruza. Na szczęście urządzenie leżało tam, gdzie wcześniej stał kosz, który obecnie leżał wyrzucony przy oknie z porozrzucanymi śmieciami.
Po kilku minutach rozpoczął się proces ładowania. Odetchnąłem z ulgą, czując, jak znika ból.


**Whitney**


Whitney: Przesadziłeś, wiesz?
Gene: Niby czemu?
Whitney: Nie uważasz, że za wcześnie realizujesz swój plan?
Gene: A ty? Długo chcesz czekać?
Whitney: Na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Im bliżej Potts jest Starka, tym bardziej naraża się na mnie
Gene: A mogę wiedzieć, co ci zrobiła w tej ósmej klasie?
Whitney: To był najgorszy dzień
Gene: Czemu?
Whitney: Przykleiła mi włosy Kropelką do ławki, a do tego wszystkiego wyrwała duży kłak włosów
Gene: Stąd chęć zemsty? Whitney, znajdź lepszy powód
Whitney: Nie martw się. Mam też inny


**Pepper**


Moja drzemka trwała z dwie godziny. Powoli wstawałam, otwierając oczy. W jednej chwili przypomniało mi się, że muszę odnaleźć mamę. O ile wciąż żyje. Pepper, myśl pozytywnie. Powiesz Tony’emu, żeby ci pomógł w poszukiwaniach. Jednak na razie musiałam sprawdzić skrzynkę pocztową.
Gdy zamknęłam drzwi, zeszłam na dół po schodach. Okazało się, że mam jakieś koperty. Jeden do zapłaty rachunków, a drugi od mojej mamy. Miranda Potts. Zgarnęłam zawartość poczty i już chciałam iść do siebie, nim wpadła na mnie ta flądra. Whitney. Mogłam zmienić miejsce zamieszkania, ale całkowicie olewałam jej obecność. Spokojnie, Pepper. Tego plastiku tu nie ma. Zabierali już kosze do segregacji, pamiętasz? Po prostu omiń ją i zajmij się sobą.
Tak też zrobiłam. Poszłam do domu i z ciekawości otworzyłam list matki.


Pepper: Powiedz mi coś, co chciałabym usłyszeć

W liście nie pisało wiele. Jedynie adres i prosiła o spotkanie. Piszę się na to. Nie ma problemu. Jersey? Nie, aż tak daleko, jak myślałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X