Part 46: Rosyjska marionetka


**Pepper**


Nerwowo rozglądałam się, czy Tony już wrócił. Niestety, ale jedynie ze mną był Rhodey. Musiał mi powiedzieć, co się stało. Na szczęście mieliśmy podgląd przez kamerę w zbroi na dalszy bieg wydarzeń.

Pepper: Czemu nie wróciliście razem? Gdzie go wcięło?
Rhodey: Powiedział, że zaraz będzie, więc trzymam go za słowo
Pepper: Ma być, bo nie ręczę za siebie
Rhodey: Fajnie się bawiliście?
Pepper: Nie twój interes
Rhodey: Oj! Nie bądź taka, Pep
Pepper: Jaka Pep? Nie zasłużyłeś sobie, żeby mnie tak nazywać
Rhodey: A to niby czemu?
Pepper: Bo nie!
Rhodey: A Tony jakoś tak mówi
Pepper: Ma do tego prawo
Rhodey: Prawo? To jakieś jaja
Pepper: Dobra. Siedź cicho. Co tam się stało? Jest ten cały Crimson Dynamo?
Rhodey: Tak, dlatego kazał mi uciekać
Pepper: To czemu sam nie wraca?
Rhodey: Ma zbroję. Poradzi sobie, chociaż…
Pepper: Chociaż co?
Rhodey: Dawno z nikim nie walczył. Oby nie wyszedł z wprawy

Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale i tak coś kręcił. Ciągle mijał się z prawdą. I nie wyczuwałam tego dzięki swojej mocy, lecz przez znajomość mimiki twarzy przy kłamstwie. Mrugnął nie raz okiem, wzruszając ramionami.

Pepper: Jesteś nieudolnym kłamcą. Wiesz o tym, prawda?
Rhodey: Nie muszę ci wszystkiego mówić. Zresztą, ty też nie jesteś święta
Pepper: Bardzo cię ciekawi, co tu robiliśmy? Proszę bardzo. Rzucaliśmy mąką i się bawiliśmy. Zadowolony? Teraz twoja kolej


**Tony**


Obserwowałem Vanko z powietrza, czy czegoś nie zrobi. Nadal stał w miejscu. Czeka na jakieś rozkazy? A może coś planuje? Tak czy owak musiałem być czujny. Gdy już chciałem się wycofać, rzucił we mnie kontenerem, przez który uderzyłem w ziemię. Zaczynało mi się wydawać, że dalsze myślenie działa jedynie na niekorzyść. Trzeba walczyć. No to wymierzyłem z repulsorów w giganta z zerowym rezultatem.
Niespodziewanie zostałem trafiony laserami.


Kontroler: Wkrocz do centrum i zrób odrobinę hałasu!


Miałem wrażenie, że kogoś słyszałem gdzieś w pobliżu. Vanko od razu nabrał większej chęci niszczenia, kierując się do centrum miasta. Musiałem go jakoś zatrzymać, ale był zbyt silny, więc pozostało jedynie jakoś zablokować drogę. Tak. Dobra myśl.
Ustawiłem kontenery wzdłuż drogi tak, aby powstała barykada na kilka metrów. Dzięki silnikom rakietowym był coraz bliżej. Nie! On się przez to przebił! Cholera! Co mam zrobić?!


Tony: Jeśli nie wrócę, wiedzcie że byliście moją rodziną
Pepper: Tony, nie pleć bzdur. Na pewno go powstrzymasz. Jesteś tam jako Iron Man
Rhodey: Jak nie dasz rady, znikaj stamtąd
Tony: Vanko jest już w centrum. Tam są setki ludzi. Nie mogę stchórzyć
Rhodey: To nie tchórzostwo. Wolę, żebyś był z nami
Tony: Przepraszam


<<Komunikacja wyłączona>>


Tony: Ivan, zatrzymaj się!


Podleciałem, uderzając z całych sił w tył pancerza, lecz bezskutecznie. Nawet nie doznał lekkich uszkodzeń. Jednak coś było nie tak. Zauważyłem przy głowie dysk kontroli. AIM? Kolejny pod władzą Kontrolera? I tak musiałem walczyć. Strzeliłem z repulsorów, aż się odwrócił.


Tony: Vanko, przestań! Nie jesteś sobą! Ktoś tobą steruje!
Crimson Dynamo: Nie wtrącaj się!


Oberwałem mocno w napierśnik, przebijając się przy okazji przez kilka budynków. Au! Mój kręgosłup! Została jedna możliwość poza dodaniem do listy wizyty u kręgarza. Muszę mu przypomnieć, kim jest. No nie! Znowu się zbliża! Ostatnia opcja. Więcej nie mam pomysłów. Do roboty, Iron Manie.
Wstałem, otrzepując zbroję z kurzu i poleciałem najbliżej Crimson Dynamo. Użyłem całej mocy do rąk, by go zatrzymać.


Tony: Zatrzymaj się! Ivan, ty taki nie jesteś! Aaa! Pamiętaj, że masz rodzinę! Zapomniałeś… co dla ciebie znaczą?! IVAN, OBUDŹ SIĘ!
Crimson Dynamo: Rodzina… Izabela i Michaił


<<  Przełączenie na rezerwy>>


Tony: Tak. Twoja rodzina!


Jego ręce opadły, że mogłem zaprzestać z nim siłowania. Z ukrycia wyszedł Kontroler. Jak mnie ten gościu wkurwiał. Przez niego Rhodey próbował sobie odebrać życie. Cała wściekłość, jaka się we mnie gotowała została wykorzystana na atak tego popaprańca.


Kontroler: Psujesz mi całą zabawę, Stark. Nieładnie tak robić
Tony: Jesteś taki słaby, że sam nie zrobiłbyś niczego. Wykorzystujesz innych
Kontroler: Uważaj, co mówisz. Vanko, zabij Iron Mana!
Tony: On już wrócił. Nie panujesz już nad nikim. To koniec


Uderzyłem go w twarz, aż się zachwiał, a hełm mu upadł na podłogę. Przywaliłbym bardziej, gdyby nie bycie na rezerwach.


Kontroler: Cóż… Mam inny plan. Potrafię się zabezpieczyć w razie problemu. Procedura anihilacji


Wcisnął jakiś przycisk i cała zbroja Crimson Dynamo zaczęła iskrzyć, a jego ręce same podchodziły mu do głowy, mierząc z… laserów.


Tony: Ivan, nie!


Chciałem jakoś go zatrzymać, ale zanim do niego doleciałem, było już za późno. Leżał na ziemi, a Kontroler zniknął. Następnym razem dorwę drania. Teraz musiałem wyciągnąć naukowca ze zbroi. I tak zrobiłem wraz ze sprawdzeniem, czy żyje. Lekko miał otwarte oczy. Trzymałem go za rękę, by był silny.


Tony: Wezwałem pomoc. Wytrzymaj jeszcze
Crimson Dynamo: Dziękuję… że mi uświadomiłeś… kim jestem
Tony: Nie martw się. Twoje poświęcenie nie pójdzie na marne. Prędzej czy później dorwę Kontrolera


Gdy już chciał coś powiedzieć, jego funkcje życiowe spadły do poziomej linii. Postanowiłem wrócić do zbrojowni, bo nie miałem serca mówić rodzinie Ivana o jego śmierci, która była z mojej winy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X