Part 45: Zostań


**Tony**


Moje nowe sanktuarium będzie przypominać dom, bo jest połączone z kątem domowego zaplecza, jak mała łazienka, kuchnia, czy pokój z łóżkiem, który można nazwać sypialnią. Ojciec często tu spał przez ilość pracy w fabryce, dlatego mogę spędzić tam czas nad ulepszeniem zbroi bez zmartwień, czy czegoś mi brakuje. Jednak nic mi nie zastąpi wsparcia przyjaciół. Poszedłem do części kuchennej, by zacząć przyrządzać naleśniki. Rudą, aż pokusiło zajrzeć, jak mi idzie.


Tony: Przecież niczego nie przypalę
Pepper: Ale wolałabym mieć na ciebie oko


Uśmiechnęła się, mieszając składniki, a zawartość miski wlała na patelnię za pomocą chochli. Wolałbym jej pokazać, że potrafię robić coś w kuchni, ale mi nie dała. Specjalnie ją sypnąłem mąką.


Pepper: Ej! Chcesz wojny? Proszę bardzo


Oddała, biorąc w garść biały proszek, rzucając nieopamiętanie. Próbowałem też trafić w rudą, że doszło do gonitwy po kąciku domowym. Śmialiśmy się, jak dzieci, aż zablokowałem ją rękami, trzymając mocno w talii.


Tony: Już mi nie uciekniesz
Pepper: Nie mam takiego zamiaru


**Pepper**


Swoim chytrym uśmieszkiem prawie zdradziłam swoje niecne zamiary. Jakie niecne? Taka zabawa. W końcu nie jest smutny i tak powinno pozostać. Rzuciłam go na kanapę, zaczynając od łaskotek na brzuchu. Chciał też zaatakować, ale powstrzymywałam jego ręce, jak najdłużej się da. Jednak przełamał linię obrony, że dorwał się do moich słabych punktów. Bawiliśmy się w najlepsze, dopóki nie usłyszeliśmy komunikatu ze zbrojowni.


<< Uwaga! Wykryto sygnaturę wroga. Oznaczenie: Crimson Dynamo>>


Tony: Powrót Pegaza. No ładnie
Pepper: Kim oni są?
Tony: Rosyjscy naukowcy, którzy stworzyli niezniszczalną zbroję do badań w kosmosie. Muszę tu ściągnąć Rhodey’go z powrotem. Przepraszam
Pepper: Nie masz za co przepraszać. Rozumiem. Życie z Iron Manem wymaga ciągłych poświęceń
Tony: Czego?
Pepper: Niczego. Są gorsi od Whiplasha?
Tony: Dynamo może przetrwać wszystko. Lepiej trzymać się od niego z daleka


Wrócił do kuchni, by wyłączyć gaz, a jeden z usmażonych naleśników położył na stole i szybko poszedł do części ze zbrojownią. Usiadł na fotelu, próbując nawiązać kontakt z Rhodey’m.


Tony: Rhodey, słyszysz mnie? Jak idzie ci lot próbny?
Rhodey: Hahaha! Świetnie! Poobijałem się o kilka budynków, ale żyję. A co? Stęskniliście się?
Tony: Gdzie jesteś?
Rhodey: Na obrzeżach miasta
Tony: Musisz wracać. W pobliżu uaktywnił się Vanko
Rhodey: Serio? No dobra. To wrócę, ale chyba nie będziesz chciał z nim walczyć?
Tony: Nie, dlatego wracaj do zbrojowni
Rhodey: Się robi


**Tony**


Bałem się, że dorwie go ten szaleniec z Pegaza. Akurat dziś miał swój lot próbny. Myślałem, że ten dzień obejdzie się bez alarmów. Próbowałem być spokojny, czekając na powrót przyjaciela.


Tony: W każdej chwili mogę wziąć zbroję i do niego polecieć
Pepper: Kłamałeś? Chcesz walczyć?!
Tony: Ktoś musi powstrzymać Crimson Dynamo. Na pewno nie ma dobrych zamiarów


Podszedłem do komory ze zbroją, a ona próbowała mnie zatrzymać. Widziałem, jak też czuła ten strach.


Pepper: Proszę… Zostań
Tony: Nie martw się. Chce jedynie się upewnić, że Rhodey jest daleko od niego. Jeśli będę musiał, zatrzymam Ivana, jak najdłużej się da
Pepper: Uważaj na siebie. Wrócisz, prawda?
Tony: Wrócę


Przełknąłem te słowo przez gardło, bo było wątpliwe, a nie chciałem jej okłamywać. Kocham ją i chcę z nią być na zawsze.
No to pożegnałem się z nią, wylatując przez właz do centrum lokalizacji zbroi War Machine. Niedaleko był niego Vanko. Podleciałem ostrożnie do przyjaciela, by wróg nie zauważył, jak ląduję.


Rhodey: Miałeś zostać w zbrojowni
Tony: Wolałbym się upewnić, że nie rozwalisz czegoś poza kilkoma wieżowcami
Rhodey: A tak naprawdę?
Tony: Musimy stąd znikać
Crimson Dynamo: Na to już za późno
Tony: Cholera. Rhodey, uciekaj!
Rhodey: Nie zostawię cię!
Tony: Leć! Dołączę później
Rhodey: Tony?
Tony: JUŻ!


Strzeliłem z repulsorów, by jakoś spowolnić Vanko. Byle tylko Rhodey miał czas na ucieczkę. Byłem nawet gotowy do walki, choć miałem obecnie inne zadanie. Zapewnić im bezpieczeństwo.
Poleciałem na odpowiednią wysokość, by uderzyć z całej siły w jego pancerz. Ani trochę nie został draśnięty. W jednej chwili chwycił mnie ręką, rzucając na ziemię, aż swoją nogą próbował zmiażdżyć mi głowę.


Tony: Rhodey… jesteś cały?
Rhodey: Tak. Wróciłem do bazy. A ty?
Tony: Zaraz… będę


Wstałem powoli z ziemi, aż mogłem wznieść się w powietrze. Dynamo o dziwo stał w miejscu. Musiałem rozgryźć jego cel.


**Pepper**


Rhodey już wrócił. A gdzie Tony? Oby nic mu się nie stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X