Part 39: Jesteś moim bratem


**Tony**


Rhodey coś ukrywał i nie był sobą. Wiem to, bo znamy się od najmłodszych lat. Muszę z nim porozmawiać. On mi obiecał, że już nigdy w życiu nie wspomni o wypadku. To była święta przysięga, dlatego nie wierzę, że chciał mnie celowo zdenerwować. Wie, jak trudno mi jest żyć z myślą, bo nie zdołałem ocalić ojca. Postanowiłem po rozmowie w zbrojowni zobaczyć się z nim, by sprawdzić, co się z nim dzieje.
Pojechaliśmy rowerami do bazy. Pepper potrzebowała schować gdzieś pierścienie. Muszę zadbać o to, żeby Gene nie próbował jej tknąć. Godzinę później znaleźliśmy się na miejscu. Otworzyłem drzwi, odblokowując je kodem. Była w szoku, ile było przestrzeni, by cokolwiek pomieścić w bazie.


Pepper: Musiało ci to zająć sporo czasu
Tony: Kilka dni
Pepper: Jestem pod wielkim wrażeniem. Hmm… ale muszę gdzieś schować pierścienie. Masz na nie jakieś specjalne pudełko?
Tony: Tak, mam
Pepper: Nie martw się. Rhodey na pewno wrócił do domu
Tony: Oby. To chyba normalne, że niepokoję się o niego?
Pepper: Rozumiem cię dobrze
Tony: Dobra. Zobaczę się z nim później, ale najpierw trzeba skupić się na tym. Mam coś na ich moc, ale będzie zapieczętowana na twój kod genetyczny
Pepper: Dlaczego akurat mój?
Tony: Musisz go wyprzedzić. Jeśli ktoś ma je mieć, to tylko ty. Wierzę ci, że potrafisz kontrolować energię
Pepper: A jeśli jestem za słaba?
Tony: Ej! Nie mów tak. Bez problemu je ukradłaś. Jesteś silna. Wiem, bo już cię trochę poznałem. Będzie dobrze
Pepper: Zgoda, ale musisz się odwrócić na chwilę


Zgodziłem się, lecz nie miałem pojęcia, o co chodzi. Poszedłem po pudełko, a jak wróciłem, miała odsłonięte piersi, choć zakrywała je bluzką. Za to w ręce trzymała pierścienie. Trochę się krępowałem tak patrzyć na nią, ale nie pierwszy raz ją tak widziałem. No nic. Schowałem Mandaryńską biżuterię, a Pepper zabezpieczyła skrytkę, dotykając wieczka swoim kciukiem, które zapamiętało DNA, oznaczając ją jako właściciela.
Niespodziewanie otrzymałem dziwną wiadomość od anonima.


To już koniec


Jaki koniec? Co to ma znaczyć? Chyba muszę szybciej wrócić do domu.


**Rhodey**


Znowu śnił mi się ten sam koszmar. Z okrutnością zabiłem przyjaciela. Kontroler jedynie mi gratulował i powtarzał.


Kontroler: To był test. Teraz zrobisz to
Rhodey: Zabiję Tony’ego Starka
Kontroler: Zabijesz Tony’ego Starka. Bądź gotów


Gwałtownie się obudziłem z krzykiem. Miałem dość widzieć ten sam obraz w mojej głowie. Nie zabiję Tony’ego. Nie zabiję mojego brata i przyjaciela. Muszę walczyć z tą siłą. Będę kontrolować swoje ciało. Nawet kosztem własnego życia jestem w stanie zaryzykować. Jednak muszę wyrzucić z siebie te myśli, zaczynając od napisania prostego zdania, powtarzając je ciągle. Może pomoże?


Rhodey: Nie… zrobię… tego


Powtarzałem zdanie wiele razy, ale to było za mało. Nie potrafiłem przestać myśleć o tym, co zostało mi zlecone. Okropność. Skazać najbliższą mi osobę na śmierć. Na wypadek miałem przy sobie wyjście awaryjne. Jeśli znowu zacznę o tym myśleć, zamknę ten głupi łańcuch i nikt nie skrzywdzi Tony’ego, a ja będę wolny.


**Tony**


Pepper zgodziła się, by wrócić do domu. Wiedziała, jak bardzo się bałem o Rhodey’go. Jest moim bratem i nigdy go nie zostawię. Muszę mu pomóc, bo wiem że ma kłopoty. Była już osiemnasta. Powoli zaczynało robić się ciemno, ale mieliśmy odblaski wraz ze światłami. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Dość szybko znaleźliśmy się na miejscu.


Tony: Głupio, że nie wyszło tak, jak chciałaś
Pepper: Bzdura. Było nawet zabawnie przez chwilę
Tony: A może spotkamy się jutro sami? Tylko ty i ja?
Pepper: Co kombinujesz, Tonusiu?
Tony: Ha! Przekonasz się jutro


Cmoknąłem ją w policzek i pożegnałem się z nią. Gdy zamknęła drzwi, poszedłem sprawdzić, jak się czuje Rhodey. Miał pojechać do szpitala przez głowę, ale chyba tego nie zrobił. Zapukałem kilka razy i nie otwierał, lecz bez problemu sam mogłem otworzyć. Nie było zamknięte, a to do niego niepodobne. On zawsze zamykał na noc. Dobra. Bez paniki. Może przysnął przy czytaniu? I tak muszę tam wejść, dlatego wszedłem do środka.


Tony: Rhodey, jesteś tu? Chciałem sprawdzić, czy wszystko gra


Rozglądałem się po salonie, jego pokoju, a później chciałem zajrzeć do łazienki i wtedy usłyszałem huk, dochodzący z kuchni. Od razu tam pobiegłem. Leżał ledwo przytomny. Próbowałem go ocudzić, klepiąc po policzku.


Tony: Rhodey, słyszysz mnie? Nie zasypiaj! Cholera. Nie rób mi tego! Słyszysz?
Rhodey: Nie… zrobię… tego
Tony: Rhodey!


I stracił przytomność. Sprawdziłem puls i oddech. Żył, ale puls był słaby. Od razu zadzwoniłem po pogotowie, dając namiary na adres. Powiedzieli, że zaraz się pojawią. Musiałem wiedzieć, dlatego do tego doszło. Na stoliku leżała kartka. Ciągle powtarzało się to samo zdanie. “Nie zrobię tego”. Ale czego? W dodatku obok niego znalazłem puste opakowanie po lekach nasennych i butelkę wódki prawie wypitej do pełna.

Tony: Rhodey, czy ty chciałeś popełnić samobójstwo? Dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X