Part 34: Ucieczka


Ciężko jest współpracować z Duchem, ale tylko on mógł mi pomóc wrócić do Pepper. Musiałem mu zaufać, co nie było proste, lecz nie miałem innego wyboru. Wyspa blokowała wszelki sygnał z urządzeń, więc jedyną opcją było znalezienie zbroi, która miała nam zagwarantować bilet ku wolności. Żeby mogła funkcjonować, potrzebne było zasilanie. I tu pojawił się problem, bo implant pozostał na końcu rezerw. Bardzo niedobrze.
Zaczęliśmy od powrotu do twierdzy w celu poszukiwania pancerza. Rozglądaliśmy się wokół, próbując jakoś ją namierzyć.


Duch: Chyba jesteśmy zdani na siebie. Co powiesz na mały sojusz?
Tony: Nie mam… wyboru
Duch: Wiesz, dlaczego cię nie zostawiłem?
Tony: Czemu?
Duch: Bo chcę, jak najszybciej wrócić do mojej rodziny, a ty chcesz tego samego, prawda? Poza tym, Hummerowi należało się za złamanie umowy. Ech. Gdybym mógł wysłać sygnał z komórki, ona by nas znalazła i zabrała, ale nic z tego
Tony: Nie zabijesz mnie?
Duch: Jesteś mi potrzebny do ucieczki, a ty beze mnie nie przetrwasz
Tony: Dlatego… godzę się na… sojusz


Z trudem łapałem oddech, a na bransoletce wyświetlił się stan implantu. 15%. Jakoś wytrzymam. Innej opcji nie przyjmuję.


Duch: Tylko mi tu nie mdlej
Tony: Dam radę
Duch: Nie wyglądasz za ciekawie
Tony: Może dlatego, że… pozbawiłeś mnie zbroi… i grzebałeś przy implancie?
Duch: Słuszna uwaga, ale nie oceniaj mnie źle. To wszystko robię dla mojej rodziny. Mam nadzieję, że kiedyś dowiesz się, jak to jest postawić ich ponad wszystko, by walczyć dla nich za wszelką cenę


Po części rozumiałem Ducha, choć postępuje w złą stronę mimo chęci dbania o swych najbliższych. Sam poświęciłbym się dla przyjaciół, a Hummer myślał, że mnie przestraszy z wysyłaniem Killershrike’a na Rhodey’go. Przecież on już dawno uciekł z Unicornem przed Titanium Manem. Miałem okazję spotkać wielu wrogów, ale takiego Ducha poznaję pierwszy raz. Różni się od zakapiorów.
Gdy przeczesaliśmy prawie każdy kąt twierdzy, znaleźliśmy porzuconą zbroję. Od razu włożyłem ją na siebie, lecz bez zasilania była kupą złomu.


Duch: Jest zbroja. Co teraz?
Tony: Teraz trzeba… ją zasilić
Duch: Nie masz jakiegoś źródła mocy?


Postukałem palcem w implant i od razu rozumiał, że musiał mi pomóc. Potrzebowałem energii, a on sprawnej zbroi do ucieczki.


Duch: Taki z ciebie geniusz, że lepszego pomysłu nie miałeś na generator?
Tony: Było… mało czasu
Duch: Nie kryj się tym. Mogłeś wymyślić coś bardziej praktycznego, a tak zmuszasz mnie, żebym ci pomógł przeżyć
Tony: Mamy sojusz
Duch: Wiem. No dobra. Niech ci będzie. Nie wiem, czy tyle wystarczy, ale to moje zapasowe zasilanie
Tony: Nie pożałujesz
Duch: Mam taką nadzieję


Duch podał mi swój akumulator, który przerobiłem w taki sposób, żeby dostawał moc do pancerza. Zasilanie było na poziomie 60%. Musi nam wystarczyć. Od razu poczułem się lepiej.


Tony: 60%. Jeśli się nie rozbijemy, zdołamy przeżyć
Duch: Wystarczy być, jak najdalej wyspy, a wtedy będę mógł wezwać Viper
Tony: Dobra. No to do dzieła


Zdołałem uruchomić system, przekierowując całe zapasy wraz z zasilaniem od Ducha, by wystartować. Wystarczyło zaledwie kilka sekund, by uruchomił się mechanizm. Wszystko działało poprawnie. Mogliśmy wylecieć z tego przeklętego miejsca. Duch wskoczył mi na plecy, ale jakoś mogłem sterować Mark I. Po kilku minutach opuściliśmy wyspę, a sygnał był na tyle dobry, by wysłać wsparcie.


Tony: Oby wystarczyło mocy
Duch: Musi, bo trochę zajmie nawiązywanie połączenia, a jesteśmy nad terenem bezludnym


Lecieliśmy dalej nad wodą, aż wyświetlił mi się komunikat.


<< Uwaga! Moc spada do 20%>>


Tony: Ile jeszcze wytrzyma?


<<10 minut>>


Od razu przyspieszyłem, włączając moc na pełne obroty. Musiałem liczyć na to, że Viper faktycznie się zjawi. Miałem wrażenie, że zaraz się rozbiję. Silniki zaczynały gasnąć. To zły znak. No i wykrakałem. Zaczęliśmy spadać do morza. Jednak zanim do tego doszło, trafiliśmy na helikopter, który obsługiwała jego żona znana też jako Viper. Pepper też z nią była. Cała i zdrowa. Co za ulga. Od razu polecieliśmy na ląd. Przytuliłem się do mojej rudej.


Tony: Jak to dobrze, że nic ci nie jest. Tęskniłem
Pepper: A ja bardziej. Jak mogłeś upozorować swoją śmierć? Tak nie można!
Tony: Spokojnie. Już jest dobrze. A ty? Jak się czujesz?
Pepper: Znakomicie, jakby nic się nie stało, ale z tobą nie jest za dobrze. Jesteś blady
Tony: Nawet nie wiesz, co musiałem przeżyć
Pepper: Istne piekło, prawda?
Tony: Mogłoby trwać dłużej, gdyby Duch nie zareagował. Dziękuję
Duch: Nie ma za co
Viper: Dobrze postąpiłeś, a kasę ci zapłacił?
Duch: Sam ją sobie odebrałem
Viper: Co z nim?
Duch: Z Hummerem? Zginął gnida. Należało mu się
Viper: Na szczęście żyjesz i wracamy do domu
Pepper: Dziękujemy za pomoc. Myślę, że odczepią się od was
Duch: Chcielibyśmy, ale nie ze wszystkimi się rozliczyliśmy
Tony: No to wracamy. Tak, Pepper?
Pepper: Tak


Odsłoniłem swój hełm, a ona mnie pocałowała. Brakowało mi jej bliskości. Przez moją tożsamość i plan musiała ucierpieć. Jakoś wynagrodzę Pep wszelkie szkody, a Rhodey musi wiedzieć, że żyję. Chyba się nie załamał? W końcu traktujemy się, jak bracia. Dobrze, że żyjemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X