Part 27: Duchy


**Pepper**


Rhodey miał rację. Trzeba pomścić Tony’ego, ale nie wiedzieliśmy, kto stał za jego zgonem. Podejrzenia padły na ducha, który pojawia się i znika. Na zegarku dochodziła północ, a my dalej myśleliśmy, co robić. Hmm… Chyba coś mam.


Pepper: Poszukam informacji o tym duchu w bazie FBI i SHIELD
Rhodey: I myślisz, że coś tam będzie?
Pepper: Musimy spróbować. Nie pozwolę, by zabójca tak spokojnie chodził na wolności. Po prostu mu na to nie pozwolę!
Rhodey: Pepper, opanuj się. Wiem, że ci jest ciężko, ale złość ci w niczym nie pomoże
Pepper: Ja ciebie nie rozumiem. Najpierw płaczesz, a teraz od tak jesteś spokojny? Jak ty to robisz?
Rhodey: Chcę dorwać mordercę, ale do tego potrzebujemy planu, a gdybyśmy musieli walczyć…
Pepper: Nie martw się. W piwnicy coś znajdziemy, a poza tym, jestem agentką SHIELD
Rhodey: No dobra. Niech ci będzie


Wyjęłam swój laptop na stół, zaczynając poszukiwania sprawcy morderstwa. Jak tak można? Zabił tak uczciwego człowieka, który ratował ludzi jako Iron Man. To niedopuszczalne, by zapomnieć. Tony chciałby, żebyśmy go pomścili. Akurat mieliśmy tyle planów i wszystko na nic.
Szukałam ponad godzinę, lecz nic nie znalazłam. Żadnej takiej osoby. Przecież nie mogłam jej sobie wymyślić. Widziałam, jak zabija moja mamę. a ostatnio zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko.


Rhodey: I co? Znalazłaś go?
Pepper: Nie ma nic, a dam sobie rękę uciąć, że on istnieje
Rhodey: To, że mógł mieć coś wspólnego ze śmiercią twojej mamy, nie znaczy, że teraz to była ta sama osoba
Pepper: Ale mogła być! Ostatnio ciągle chodzi za mną!
Rhodey: Wymyśliłaś go sobie. Czego się tak boisz?
Pepper: Nie wierzysz mi?! No dzięki wielkie, Rhodey. Taki z ciebie przyjaciel, że żaden!


Wściekłam się i wybiegłam z domu. Mimo późnej godziny, zrobiłam to. Czułam się okropnie. Nikt mnie nie rozumiał. Nie uwierzył mi, a ten ból po stracie Tony’ego był trudny do zniesienia. Ciągle o nim myślałam, a przecież odszedł jeszcze tego samego dnia, gdy miałam zamiar zaplanować wycieczkę do parku, ale nie udało się. Plany zatonęły w oceanie.
Próbowałam się uspokoić, siedząc na ławce przed blokiem. Kiedy tak patrzyłam w gwiazdy, przypomniałam sobie, jak poznałam Tony’ego.


Duch: A jednak mnie szukasz


Nie spostrzegłam, że ktoś się pojawił obok mnie. Od razu przeszły ciarki po plecach.


Pepper: Zabiłeś Tony’ego! Musisz za to zapłacić!
Duch: Patricio, za kogo ty mnie masz? Nawet go nie tknąłem, a nie planowałem tego robić
Pepper: Nie wierzę ci
Duch: To uwierz. Miałem ważniejsze sprawy na głowie, więc nie szukaj mnie. Ktoś inny odpowiada za jego śmierć, ale trochę dziwne, że nie żyje, skoro Whiplash został wykończony
Pepper: No to, kto mógł to zrobić?
Duch: Nie wiem wszystkiego, a trudno było go wsadzić do piachu. Uwierz mi, ale wielu próbowało i teraz ktoś tego dokonał. Ciekawe, kto?
Pepper: Czyli to nie byłeś ty?
Duch: Już ci mówiłem, że źle myślisz. Gdybym zabił Starka, wyrwałbym mu jego mechaniczne serce, zostawiając je sobie jako trofeum, więc lepiej uważaj na siebie


Po tych słowach ulotnił się. Miałam mętlik w głowie. Kto tak naprawdę odpowiada za śmierć Tony’ego?


~*4 godziny później*~


**Tony**


Próbowałem zasnąć, ale za każdym razem miałem przed oczami, jak Pepper umiera przeze mnie. Nie potrafiłem być spokojny. Wszelkie funkcje życiowe wariowały, gdy krzyczałem na całe gardło, a ból rozrywał od środka. I jeszcze te głosy.


Gene: Ona zginie
Duch: Nie uratujesz wszystkich
Gene, Duch: Oni będą cierpieć przez ciebie, Iron Manie


Byłem przerażony. Pozwoliłem, by strach zawładnął moim ciałem. Nerwowo się rozglądałem, ale ciągle słyszałem, jak oni mówią te same kwestie. I w kółko i w kółko. Jaki ze mnie bohater, skoro sam siebie zabija? Musiałbym się upewnić, że moje poświęcenie coś dało.
W jednej chwili zaprzestałem krzyczeć, a lekarz stał gdzieś z boku na miejscu twarzy wrogów, którzy zniknęli, rozpływając się w powietrzu. W końcu zamilkli i mogłem wrócić znowu do rzeczywistości.


Dr Yinsen: Tony, co się stało?
Tony: To… nic
Dr Yinsen: Jeśli chcesz wrócić do swoich przyjaciół, musisz zachować spokój
Tony: Oni… muszą… żyć
Dr Yinsen: Uspokój się. Żyją. Od Roberty będę mógł się wszystkiego dowiedzieć
Tony: To było… straszne. Miałem… zły sen. Nie chcę, żeby umarli
Dr Yinsen: Pamiętaj, że nic takiego się nie stanie.. Nie myśl o tym, tyko skup się na odpoczynku. Nabierzesz sił i wrócisz do domu, ale musisz się liczyć z wyjaśnieniami, bo tak szybko zostałeś wskrzeszony
Tony: Ile mam czekać, doktorze?
Dr Yinsen: Tyle, ile będzie trzeba
Tony: Mogę wrócić dzisiaj?
Dr Yinsen: Na razie nie jesteś w stanie. Cierpliwości, Tony. I proszę mi wybacz za mój błąd
Tony: Nic się nie stało
Dr Yinsen: Tylko on mógł kosztować twoje życie
Tony: Wiem o tym
Dr Yinsen: Zostanę tu i dopilnuję, żeby opanować kolejny atak
Tony: Przez Vortex?
Dr Yinsen: Nie znalazłem już po nim żadnych śladów, więc spokojnie. Leż i odpoczywaj
Tony: Dziękuję za kolejny raz uratowanie mojego nędznego życia
Dr Yinsen: To nie mi należą się te podziękowania, a dr Bernes. Ona cię zdołała ożywić
Tony: To proszę jej podziękować w moim imieniu
Dr Yinsen: Nie ma problemu, bo też jest na helikarierze. Victorio!

Zawołał, a w sali pojawiła się lekarka. Pamiętałem ją. To ona pozbyła się wirusa i też byłem jej wdzięczny za danie mi szansy na kolejne życie.

1 komentarz:

  1. Rozmowa ducha i Pepper wyborna i przezabawna ogółem spoko ♥ dajesz nexta plis :*

    OdpowiedzUsuń

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X