Part 320: Uszanuj moją decyzję


**Pepper**

Leniwie otwierałam oczy, spoglądając na mamę Rhodey'go. Dziwnie się czułam. Z jednej strony, wciąż nie zniknęły obawy o stan Tony'ego, lecz po części strach zmienił się w bezradność. Leżałam przypięta do aparatury. Zemdlałam?

Pepper: Co... się... stało? Czy ja...
Roberta: Na chwilę straciłaś przytomność. Bardzo się zdenerwowałaś, więc przez silny stres tu jesteś
Pepper: A Tony? Co z nim?
Roberta: Ile chcesz wiedzieć?
Pepper: Wszystko
Roberta: Zabrali go do innej sali
Pepper: Jest już lepiej? Jak się czuje? Mogę się zobaczyć z moim mężem?
Roberta: Lekarka ci pozwoli, jeśli czujesz się na siłach
Pepper: Ale... Ale jest lepiej, prawda?
Roberta: Chyba tak, skoro opuścił OIOM
Pepper: Tony, trzymaj się

**Tony**

Rhodey zginął. To nie mogła być prawda. Potem kulka przeszła przez głowę do czaszki Matta. Zamarłem. Oprawcy się śmiali złowrogo, czekając na zgon Pep. Jej nie mogłem stracić. Wyglądała na wycieńczoną. Krew spływała po rękach, skroni, lecz największa rana znajdowała się w okolicy brzucha. Płakała, błagając o szybką śmierć.

Tony: Pepper, nie bój się. Wydostanę cię stąd... Zapłacicie mi za to, co zrobiliście. Słyszycie?! Nie odpuszczę wam!
Duch: Zostałeś tylko ty, Stark. Nie oczekuj, że przeżyjesz, bo tak nie będzie

Uruchomił jakieś urządzenie, które spowodowało okropny ból głowy. Nie miałem na sobie zbroi, więc nici z ochrony. Upadłem na kolana, trzymając się za makówkę. Ruda musiała znieść o wiele gorszy ból. Whiplash uderzał w nią z biczy, aż skuliła się, chroniąc narządy przed śmiertelnym porażeniem, co mogłoby doprowadzić do zwęglenia organów.

Tony: Aaa! Pep, wytrzymaj! Zaraz... będzie... po wszystkim
Stane: Oj! Ty tylko karmisz każdego swoimi kłamstwami. Jesteś żałosny, Anthony. Twój ojciec był bardziej pożyteczny, nim go zabiłem
Tony: Aaa! Co?! Co ty bredzisz?! Przecież... Gene. Aaa! Gene zabił... mojego... Ach! Ojca!
Pepper: Tony... ja dłużej... Aaa! Nie... wytrzymam
Whiplash: Hahaha! Mogę tak robić całą wieczność
Tony: Pepper... Tato... Zabiłem was

Byłem załamany. Przestałem krzyczeć, poddając się. Nadzieja umierała ze mną jako ostatnia deska ratunku.
Kiedy miałem zamiar całkowicie skapitulować, usłyszałem czyjś głos. Kobiecy i do tego znany. Mama? Dostrzegłem ją jako ducha, co wyciągnął do mnie rękę. Coś mówiła. Pragnęła, żebym wrócił do domu. Do domu? Gdzie był ten dom?

~*Dwie godziny później*~

**Roberta**

Nie mogłam powiedzieć Pepper całej prawdy. Wiedziałam zbyt wiele okrutnych dla niej informacji. Pamiętam jeszcze, jak niby na chwilę się obudził. Był spokój, a potem nastąpił niespodziewany atak serca. Obecnie leżał na kardiochirurgii, gdzie lekarze mogli ustabilizować pracę wyniszczonego organu. Lekarka zbadała dziewczynę i pozwoliła, żeby zobaczyła się z Tony'm. Poszłam razem z nią, by być dla niej wsparciem w tak trudnej sytuacji. Weszłyśmy do sali, patrząc na chorego, co wyglądał na śpiącego. Oby przypuszczenia okazały się prawdą. Całe szczęście, że pozbyli się większości przerażających maszyn. Pozostała jedynie maska tlenowa, kardiomonitor oraz zestaw do reanimacji.

Roberta: Jak się czujesz?
Pepper: Widząc go w takim stanie, trochę się cieszę. Wreszcie nie ma OIOMu
Roberta: Zgadza się. Będzie coraz lepiej, Pepper. W końcu dojdzie do siebie
Pepper: Chyba ma pani rację
Roberta: Nie martw się. Wróci do zdrowia
Pepper: Dlaczego kłamiesz?! Proszę tego nie mówić! On zawsze będzie chory! Zawsze będzie ryzykował, a jego serce dłużej nie wytrzyma!
Roberta: Pepper...
Pepper: Przepraszam... Ja... Ja nie chciałam krzyczeć
Roberta: Rozumiem twój strach. On na pewno poczuje się lepiej
Pepper: Wciąż nic nie zrobili z implantem
Roberta: Bo nie znają się na tym
Pepper: Tony umrze
Roberta: Nikt tego nie powiedział
Pepper: Chociaż widać, że umiera?!
Roberta: Uspokój się

Moje słowa nic nie znaczyły. Po prostu nie przekazywały dobrych intencji, a fałszywą nadzieję. Możliwe, że też zgubną. Nie miałam zamiaru przyznać się, jaką usłyszałam wieść od lekarza prowadzącego mojego przyszywanego syna. Powiedział najgorszą diagnozę z możliwych. Nie można było wyleczyć ani zrobić czegokolwiek do spowolnienia choroby. Śmierć jedynie pozostała nieunikniona na pasie następnych nieszczęść.

Pepper: Tony, walcz dalej. Jesteś coraz bliżej nas. Niebawem się spotkamy

Ucałowała ukochanego w czoło, ściskając mu dłoń najsilniej, jak potrafiła. Trzymała się tej złudnej szansy, żeby się przebudził. Jednak nadal specjaliści nie potrafili pomóc pacjentowi z tak poważnym schorzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X