Part 250: Marzenie, które stało się koszmarem


**Pepper**

O dziwo nie bałam się napotkać na swojej drodze te stwory. Pewnie przez to, że przetrwałam najgorsze próby w celu zdobycia pierścieni Makluan. Pamiętałam o tym. Odzyskałam w pełni wszystkie utracone wspomnienia, choć nie miałam mocy. Jednak w żyłach krążyła Makluańska oraz ludzka krew.
Kiedy szliśmy w głąb wyspy, wykryłam pięć stworzeń. Uzbroiłam się, przygotowując do ataku. Strzeliłam ostrzegawczo w górę, lecz nie uciekły. Ruszyły z pazurami na nas. Jeden używał elektryczności, drugi władał telekinezą, podnosząc kamienie, które od razu rzucił w naszą stronę.

Agentka Hill: Jest ich zbyt wiele! Nie pokonamy ich! Musimy wezwać posiłki!
Abigail: Zły pomysł. Reszta już wie, że tu jesteśmy i przyjdzie ich więcej
Agentka Hill: Skąd ty to wszystko wiesz? Zupełnie tak, jakbyś była jedną z nich
Abigail: Niezupełnie, ale jestem hybrydą
Pepper: To tak, jak ja
Abigail: Wyczułam to od razu, kiedy cię spotkałam
Agent Bernes: Fajnie, że jesteście inne, ale mogłybyście użyć swoich mocy i rozwalić te stwory?!
Pepper: Ja straciłam umiejętności
Abigail: Mogę stopić metal
Pepper: Weź tego!

Strzeliłam repulsorem w stworzenie, co głównie składało się z metalowych części. Od razu stopiła strukturę przez niebieskawoczerwone płomienie, a reszta nieludzkich wytworów uciekła.

Pepper: Brawo! Z tobą mamy szanse
Abigail: Oj! Nie przesadzaj
Agent Bernes: No nareszcie... zrobiłyście coś... godnego... podziwu
Agentka Hill: Panie Bernes, co się dzieje?
Pepper: Dostał kryształem! Jak do tego doszło?!
Abigail: Telekineza, złotko
Pepper: Ej! Nie mów tak do mnie!
Agentka Hill: Przeżyje?
Abigail: Kryształ terrigenu zmienia DNA lub zabija ludzi
Agent Bernes: Zostawcie... mnie
Abigail: Chyba nie mamy innego wyboru
Pepper: Co takiego?! Trzeba mu pomóc!
Abigail: Przykro mi, ale dla niego już nie ma ratunku. Musimy iść dalej, bo zmrok coraz bliżej... Rescue?
Pepper: Nie! Znajdę jakiś sposób! Uratuję go!
Agentka Hill: Ty nie rozumiesz, ale albo umrze, albo dołączy do nich i będzie chciał zabić wszystkich
Pepper: Coś wymyślę... FRIDAY, słyszysz mnie?

<<Głośno i wyraźnie>>

Pepper: Świetnie... Przeskanuj agenta i szukaj antidotum na terrigen

<<Błąd. Takie coś nie istnieje>>

Pepper: Da się coś zrobić?

<<Nikłe szanse, ale można użyć fali dźwiękowej o odpowiedniej częstotliwości>>

Pepper: Przestrój repulsory

<<Gotowe>>

Pepper: Zasłońcie uszy!

Użyłam mocy, by zatrzymać przemianę. Próbowałam zniszczyć żywą tkankę. Całe ciało było pokryte niebieską warstwą, która powoli pękała. Myślałam, że go uratowałam, ale myliłam się. Skorupa pozostała pusta. To był koszmar. Cała ta misja doprowadzi do jeszcze większej masakry. Marzenie, które stało się koszmarem.

**Rhodey**

Nie powiedziałem nic Ivy, co się stało. Postanowiłem wyjechać z nią, jak najdalej od miasta. Brazylia była odpowiednim miejscem. Wiedziałem, że Tony zniszczył zbroje, więc nic mnie tu nie trzymało poza przyjaciółmi. Koniec z War Machine. Koniec z drużyną. Powinienem skupić się na rodzinie. Teraz ona stanowiła mój najwyższy priorytet w życiu.

Ivy: KOCHANIE, DIANA ZROBIŁA W PIELUCHĘ. TWOJA KOLEJ ZMIANY
Rhodey: JUŻ IDĘ

Ze zmianą pieluchy szybko sobie poradziłem. Nadal pamiętałem, jak pomogłem Pepper przy dzieciach, więc znalazłem też czas na poważną rozmowę. Pocałowałem ukochaną w usta, by rozchmurzyła się.

Rhodey: Jak się czujesz?
Ivy: W porządku, choć nie lubię, gdy ukrywasz coś przede mną. Bądź szczery i powiedz... Co się stało?
Rhodey: Nic takiego. Pogadałem z nim i zrezygnowałem z bycia War Machine
Ivy: Poważnie? I kto będzie teraz ratował miasto? Całkowicie zrezygnowaliście?
Rhodey: Nie mieliśmy zbytnio wyboru... Ivy, chciałbym ciebie o coś spytać
Ivy: Słucham cię
Rhodey: Wyjedziemy razem do Brazylii?
Ivy: Ty tak na serio?
Rhodey: Miesiąc miodowy... Zgadzasz się?
Ivy: Dzięki, dzięki, dzięęki!

Zaczęła podskakiwać z radości, aż dorwała się do mojego gardła. Prawie mnie udusiła. Na szczęście skończyła brykać, odzyskując humor. Tym wyjazdem pomogę jej zapomnieć o utracie dziecka. Powinna cieszyć się z Diany, bo raczej nie wyrośnie na grzeczną dziewczynkę.

~*Pięć godzin później*~

**Tony**

Przysnąłem przy stole roboczym, próbując zbudować nowy pancerz. Mr. Fix nie mógł pozostać bezkarny. Cały dzień w mediach mówili o tajemniczym wybuchu kamienicy. Jedna osoba tylko w niej mieszkała. Chciałem wiedzieć, kogo miałem pomścić. Nie spodziewałem się telefonu od Victorii.

---**---

Uwaga. W związku z małym zamieszaniem w domu, będzie ciężko udostępniać notki i pisać nowe, dlatego w razie problemu, udostępnię dość późno. Wytrwajcie do tygodnia ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X