Part 247: Zło nigdy nie śpi


**Tony**

Donnie Gill? A on przypadkiem nie powinien odsiadywać wyroku w Vault? Po raz drugi im uciekł. Na pewno nie zrobił tego sam. Zdołałem odrzucić wroga, uderzając repulsorami w źródło pancerza. Szybko zdołał przypuścić kontratak, mierząc z działa. Wykorzystałem miotacz ognia, żeby stopić lód pod swoimi stopami. Jednak on nie zamierzał wygrać. Tylko uciekał? Przed kim? Wszystko stało się jasne, kiedy usłyszałem silniki bazy powietrznej nad sobą. No jasne. Próbuje zbiec z dala od SHIELD. Nie mogłem mu na to pozwolić.

Tony: Blizzard, stój! Nie masz, dokąd uciec!
Blizzard: Mylisz się, Iron Manie

Przeraziłem się na widok broni przy skroni. Wiedziałem, co chciał zrobić.

Tony: Nie rób nic głupiego, Donnie. Lepiej poddaj się dobrowolnie
Blizzard: Niby czemu? Nie chcę skończyć, jak Stane!
Tony: Nikt go nie zmusił do samobójstwa!
Blizzard: Mam dość!
Tony: Proszę cię... Odłóż broń
Blizzard: Nie weźmiecie mnie żywcem!
Tony: BLIZZARD!

Strzelił w głowę, wpadając do wody. Nie zdołałem go zatrzymać. Czułem się winny, bo ostatnim razem żałowałem Vanko. Z winy Kontrolera pociągnął za spust.

Generał Fury: Iron Manie, poddaj się! Jesteś aresztowany!
Tony: Nie zabiłem Gilla!
Generał Fury: Ja nie mówię o tym, a o twoich zabaweczkach... Odłóż zbroję! Ręce za głowę!
Tony: Bez szans, Fury
Generał Fury: Mandroidy, porwać Iron Mana!
Tony: Świetnie

Wzbiłem się w powietrze, usiłując zgubić ogon w postaci metalowych sługusów szefa SHIELD. Użyłem pełnej mocy do silników. Myślał, że tak łatwo mnie złapią, ale był w wielkim błędzie.

<<Uwaga. Zbroja jest namierzana>>

Tony: Zrób unik. Teraz!

<<Błąd. System nie działa prawidłowo>>

Tony: FRIDAY, co się dzieje? FRIDAY!

No i masz. Nie zdołałem uniknąć mini rakiet, rozbijając się o skrzynie. Gwałtownie wstałem, odpychając roboty. Nie mogłem użyć pola siłowego przez brak osłon. Wpadłem na dosyć ryzykowny manewr. Przekierowałem zasilanie zapasowe do unibeamu, zwiększając moc. Zatrzymałem się w powietrzu. wystrzeliwując potężną wiązkę energii w zbroje bez pilotów. Poczułem utratę sił. I chyba generał na to czekał. Wylądowałem, zaś agenci mierzyli z pistoletów.

Generał Fury: Ręce do góry, Stark
Tony: Ach! Wygrałeś

Zostałem zabrany na helikarier, a dokładnie do sali przesłuchań. Ciekawe, co chciał powiedzieć, lecz byłem jednego pewny. Tak łatwo nie zwróci wolności, choć potrzebowałem podładować akumulatory z dwóch powodów. Musiałem uciec, a poza tym, pikadełko wymagało zasilania. Raczej nie będzie przesłuchiwać trupa. Szczęście jakoś sprzyjało. Natasha została wyznaczona do mojego przesłuchania.

**Matt**

Odrobinę ochłonąłem po tej dosyć niezręcznej rozmowie z tatą. Wróciłem do Katrine, która nadal rozmawiała przez telefon. Nie chciałem przeszkadzać, więc poszedłem do łazienki zbadać, jak moje ciało się zmieniło. Poza łuskami zaobserwowałem zmianę koloru skóry na ciemniejszy. Czułem też wewnętrzną zmianę. Przyjemny żar wokół serca i każdej komórki ciała. Jednak na dłoni dostrzegłem czarne pazury.

Katrine: Tak, tato. Wszystko gra. Przy nim nic mi nie grozi
Duch: Mam taką nadzieję, ale uważaj na siebie
Katrine: Na pewno będę

Nie powiem jej, kim jestem. Wtedy stracę Katty na zawsze. Całe te poświęcenie pójdzie na marne. Ale... Z drugiej strony powinna wiedzieć. Jeśli naprawdę mnie kocha, zaakceptuje tę różnicę. Włożyłem białe rękawiczki na dłonie w celu ukrycia zmienionych paznokci u rąk. Powoli uchyliłem drzwi od pokoju, gdzie spostrzegłem ją, jak siedziała, wpatrując się w zdjęcie Lily.

Matt: Nie będę nic o tym mówił
Katrine: Wybacz... Byłam tylko ciekawa
Matt: W porządku. Nie krzyczę, tak? Wszystko jest dobrze
Katrine: Dlaczego masz rękawiczki? Jest tak gorąco
Matt: Musimy pogadać, bo nie byłem z tobą do końca szczery
Katrine: Co masz na myśli?
Matt: Katty, ja... Ja nie jestem człowiekiem
Katrine: Udowodnij

Zdjąłem rękawiczki, ukazując pazury, a do tego lekko uniosłem się nad ziemią. Nie wyglądała na przerażoną. Poza niewielkim szokiem nie odeszła. Pogodzi moje geny?

Matt: I co? Nie boisz się?
Katrine: Ciebie? Ach! W życiu. Teraz wiem, dlaczego żyję. Jestem ci wdzięczna, Matty

Wylądowałem na podłogę, zaś ona pocałowała mnie z taką namiętnością, że pragnąłem zbliżyć się bardziej. Musiałem zrezygnować. Obiecałem posłuchać taty. Innym razem.

**Rhodey**

Pokazałem dom, który od tego momentu stał się naszymi czterema ścianami. Whiplash dawno nie pokazywał się w śródmieściu. Powinniśmy być bezpieczni.

---**---

Dziś zakończyłam pisanie fazy dwunastej, a wy macie czas, żeby poznać jej zawartość. Przy okazji ujawniłam planowane tytuły w archiwum. Jeśli chcecie coś zasugerować, żeby coś się wydarzyło lub pojawiła się jakaś postać, piszcie albo pod notką, albo na maila.

yoanka2415@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X