** Z dedykacją dla Martuśki z okazji urodzin :) **
Siedzę w pokoju, przeglądając stary album ze zdjęciami. Mam 16 lat i już wiele minęło, odkąd straciłem matkę. Patrzę na te urywki z życia, gdy z całą rodziną byliśmy w komplecie, a te kolejne pozostały w niepełnym składzie. Tylko ja i mama. A co z tatą? Zaginął, a później uznano go za zmarłego. Dobra, oczy mi się zamykają, więc pójdę spać.
Śniło mi się, jak jedliśmy razem wspólny posiłek w kuchni. Mama nalewała nam zupy, którą zajadaliśmy ze smakiem. Ciągle uśmiechała się do nas. Była zawsze szczęśliwa i rzadko się smuciła. Miałem wtedy 5 lat, gdy to obserwowałem.
Howard: Jak zwykle wyszła ci przepyszna zupa, Mario. Lepszej nikt, by nie ugotował
Maria: Haha! Nie przesadzaj, bo się zaraz zarumienię. Tony, smakuje ci?
Tony: Pychotka. Mogę dokładkę?
Maria: No pewnie. Im więcej zjesz, tym lepiej. Musisz rosnąć, słońce
Pusty talerz znowu wypełnił się zupą, którą pochłaniałem w kolejne minuty. Natomiast tata zjadł jedną porcję. Uznał, że tyle mu wystarczy i wziął się za czytanie gazety w salonie. Gdy dokańczałem jeść dokładkę, jednym uchem podsłuchiwałem, o czym mówią. Zwykła ciekawość dziecka. Chyba rozmawiali o jakiejś świątyni. Niewiele o tym pamiętałem, ale chyba, to był główny temat ich rozmowy.
Howard: Chyba długo na to czekałaś
Maria: Na co?
Howard: Możemy pójść do świątyni. Tak, jak mówiłem, możesz iść ze mną
Maria: Howardzie, cieszę się, ale ktoś musi zostać z Tony'm
Klasnął dłońmi na znak entuzjazmu.
Howard: Kochanie, wszystko załatwione. Roberta zajmie się nim
Maria: No to pozostało jedynie czekać
Howard: Nie martw się. Dziś ruszamy
Maria: Haha! Zwariowałeś? Wiem, że szukasz inwestycji i prowadzisz badania, ale musimy to zaplanować
Howard: Nie martw się. O wszystko zadbałem. Wszystko będzie dobrze
Od razu usłyszałem, jak milkną, więc skupiłem się na dokończeniu obiadu. I talerz był pusty. Nie bardzo mi się podobało, że mnie zostawiają. I to nie pierwszy raz zajmują się odkryciami. Było mi przykro. Myślałem, że coś dla nich znaczę, ale widocznie mieli ważniejsze rzeczy na głowie.
Po kilku minutach, mama wróciła do kuchni.
Maria: Zuch chłopak. Myślę, że tyle ci wystarczy
Tony: Tak
Maria: Tony, mam do ciebie prośbę
Tony: Jaką? Czy coś naskrobałem?
Maria: Nie, ale proszę cię, żebyś był grzeczny u cioci Roberty
Tony: A Rhodey będzie?
Maria: No pewnie. Weźmiesz jakieś zabawki i pobawicie się
Tony: Mogę wiedzieć, dlaczego znowu zostawiacie mnie samego?
Maria: Mamy coś do załatwienia
Tony: Znowu?!
Maria: Tony, spokojnie
Przytuliła mnie, aż odczułem, jak negatywne emocje znikają.
Maria: Już lepiej?
Tony: Trochę
Maria: My cię kochamy. Pamiętaj o tym
Cmoknęła w czoło i poczułem ciepło w ciele. To było złudne. Dlaczego? Bo tak było zawsze, gdy byliśmy razem. A potem? Doszły zmiany tak wielkie, że mama przestała się uśmiechać. Wtedy, kiedy ja się bawiłem zabawkami z Rhodey'm, pani Rhodes otrzymała telefon.
Roberta: Nie rozumiem. Możesz powtórzyć? Mario, ja... Spokojnie. Jest z nami. Proszę cię, uspokój się. Jestem z tobą
Ciekawość kazała mi nadstawić uszy, by dowiedzieć się o treści rozmowy.
Rhodey: Nie licz, że nam powie
Tony: Nie liczę, ale ty już zbudowałeś wieżę?
Rhodey: Już dawno. No to...
Tony, Rhodey: Do ataku
Uderzaliśmy w swoje budowle, wyobrażając sobie, jak wyrzucamy z armat potężne kule. Z wież pozostała sterta klocków. Rhodey miał o wiele lepszą strategię, co zadecydowało o szybkim zwycięstwie. Roberta podeszła do nas.
Roberta: Fajnie się bawicie? To mam dla ciebie dobrą wiadomość, Rhodey. Tony zostaje z nami dziś na noc
Rhodey: Jupi!
O nic się nie pytałem i dokończyliśmy swoją zabawę, aż do późnego wieczora, gdy chcieliśmy już zasnąć.
**3 lata później**
Zaginięcie ojca było już uznane za śmierć. Roberta nas wspierała, ale mama nie potrafiła się uśmiechnąć. Straciliśmy kogoś, kogo kochaliśmy. Tego dnia miałem pojechać razem z mamą do jej pracy. Nie mogłem zostać z Rhodey'm, bo był u swojej babci, dlatego nie miała innego wyboru. Poza tym, miałem 9 lat i mogła mnie nie traktować tak dziecinnie.
Właśnie siedzieliśmy w aucie. Byłem przypięty pasami do fotelika. Ciekawiło mnie, gdzie moja mama pracuje i, co robi w niej. Nigdy mi o tym nie mówiła, ale to coś z antykami. Muzeum? Chyba.
Jechaliśmy tak z niespełna 15 minut, gdy nagle wjechała na nas ciężarówka z ogromną prędkością. Auto zrobiło wywrotkę. To działo się tak szybko, że krzyk słyszałem głośno. Też krzyczałem z przerażenia. I nagle obraz zwalniał. Próbowałem być spokojny. Ogarnęła mnie ciemność.
Nagle obudziłem się w szpitalu. Całkiem białe ściany, a wzrok błądził po pomieszczeniu. Jakiś lekarz stał nade mną i świecił latarką prosto w oczy. Poczułem, jak słabo biło moje serce.
Dr Yinsen: Uspokój się. Już nic ci nie grozi
Tony: Co? Ale... gdzie? Gdzie mama?
Dr Yinsen: Mamy nie ma. Pamiętasz, co się stało?
Tony: Była droga i auto... CZY MAMA ŻYJE?
Dr Yinsen: Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, ale niestety twoje serduszko miało niezłe kuku i...
Tony: Nie jestem naiwny
Dr Yinsen: Oj! Wiem, wiem. Powiem krótko. Tony, przeszedłeś operację i twoje serce ucierpiało. Te kółko, co masz, utrzymuje cię przy życiu
Tony: Jakie kółko?
Dopiero wtedy spostrzegłem, jak coś wydaje z siebie dźwięk. Dotknąłem tego ręką, czując pracę urządzenia. Lekarz wyjął jakąś strzykawkę i wstrzyknął mi ją, co spowodowało, że zasnąłem.
Dr Yinsen: Miałeś dużo szczęścia
Kilka łez wypłynęło z oczu. Straciłem swoją rodzicielkę. Pozostałem sam.
Ze snu wybudził mnie alarm z bransoletki. Policzki były mokre, czyli ten sam płacz, co był pod koniec snu, przerzucił się na rzeczywistość. Album położę na półki, by kiedyś jeszcze wrócić do dawnych wspomnień. A teraz trzeba iść do szkoły.
KONIEC
---**---
Wszystkiego najlepszego Martuśka :) Specjalnie napisałam dla ciebie ten scenariusz. Może jest smutny, ale niestety nie było energii, by pisać coś wesołego. Mam nadzieję, że ci się spodoba :)
Smutny one shocik. Wdowa płaczę... No dobra nie płaczę, ale ćśś. Jestem bardzo ciekawa jadnego...jaką zupe jedli? Heh :) Tony ty byś tyle nie żarł, bo ci się dupa zpaśnie i do zbroi jej nie wciśniesz. A właśnie co się stało w świątyni? Szkoda, że tego nie rozwinęłaś... Lekarz zajebisty " te kółko", żeś wyjaśnił. Tu blachy z żarówką, a tu kółka, a gdzie klamki?! Lepiej by brzmiało - Tony ta klamka utrzymuje cię w przy życiu. Bum i jest klamka men hihi. Fajnie wyszedł ci one shot. A mój komentarz nie jest aż tak śmieszny, ale mówią " Nawet Wdowa z dramatu nie zrobi komedii" ;).
OdpowiedzUsuńJakaś tam zupa była. Chciałam napisać pomidorowa, ale to nieważny szczegół. O wypadku w świątyni mówiłam przy opku "W sieci". ale tu jest na odwrót, że tam Howard ginie, a nie Maria. A ty zaś klamki :D Lecz się. Jak klamka może utrzymywać przy życiu? Chore :D Mimo wszystko, fajnie, że przeczytałaś, ale to nie one shot.Może wstęp do nowego opo. Nie wiem. Pożyjemy, zobaczymy :)
UsuńHeh. Jutro znowu będzie pomidorowa :) Dziękuję za życzenia, opowiadanie przykre, to trudne stracić obojga rodziców. "kółko", świecące kółeczko, najprościej :). Zgadzam się z wdową, bo ciekawa jestem co się stało w świątyni. Rhody strateg, przyjęcie do wojska jako strateg już ma :). Jeszcze raz dziękuję za życzenia i za zadedykowane opowiadanie :).
OdpowiedzUsuńJeju. Dlatego nie pisałam co to za zupa :D Fajnie, że prezent się podobał mimo smutnego klimatu. Tak i Rhodey może być strategiem. Jednak o świątyni była mowa w opku "W sieci" :)
UsuńSpoko. Fajny nawet troche poważny
OdpowiedzUsuń