Stane siedział do późna wieczorem w firmie, czekając na swoją córkę. Nie był to nikt inny, jak Whitney. Ta sama, która potrafiła zniszczyć cały dzień Pepper. Spoglądał na zegarek i dochodziła 23. Blondyna nie spieszyła się do niego. Szła na swoich szpilkach. Jednak zanim doszło do spotkania ojca z landryną, wywróciła się nie raz na swoich butach. W szkole dawała radę utrzymywać równowagę, ale żeby dojść do biura, musiała iść po schodach. Na jej pech winda była zepsuta. 15 minut później doczołgała się do odpowiedniego miejsca.
Stane: Czekałem na ciebie. Co tak długo? Spóźniłaś się!
Whitney: Wiem, ale winda nie działa, a jeszcze musiałam coś zrobić
Stane: Przyznaj, że chodzisz na zbyt dużych szpilkach
Whitney: Nie!
Zaprzeczyła, ale wywróciła się, aż złamał się jej obcas.
Stane: Dalej będziesz się o to kłócić? A zresztą... Mów, co ze Starkiem? Obserwujesz go, prawda?
Whitney: Tak. Nawet się złożyło, że chodzimy do tej samej klasy
Stane: Wyśmienicie. Teraz tylko dopilnuj, by nie próbował szukać informacji o wypadku
Whitney: A co w tym złego, że chce znać prawdę? Pamiętasz, jak ja się pytałam o mamę, a potem mi powiedziałeś, że umarła?! Wiesz, jak ja się czułam?!
Stane: Whitney, spokojnie. Rozumiem cię, ale czy coś już wie?
Whitney: Nie wiem. Szybko zniknął ze szkoły
Stane: Zniknął? Ty chyba też. Jeden z moich pracowników cię widział na mieście. Co masz na swoje usprawiedliwienie?
Whitney: Chwila przerwy
Stane: Nie rób już tak więcej!
Whintey: Przepraszam, tato
Stane wkurzył się, że jeśli Tony się dowie prawdy o wypadku, będzie skończony. Naciskał na nią, by zajęła się tą sprawą. Z łatwością jakoś zabiłby chłopaka, ale od razu Whitney wiedziałaby, że to on. Nawet znał jego słaby punkt.
Stane: Żeby to było mi ostatni raz! Zobaczysz, że ci obetnę kieszonkowe!
Whitney: Dobra, zajmę się tym, tylko nie odbieraj mi karty kredytowej!
Stane: To rób, co do ciebie należy! Nie wymykaj się z lekcji! Masz go... obserwować!
Blondyna zrozumiała wagę zadania, które zlecił jej ojciec. Gdyby nie warunki z odebraniem karty kredytowej, czy kieszonkowego, nie zgodziłaby się na takie postępowanie, choć sama święta nie była. Dowodem tego był ten zakład, który mógł skończyć się szarpaniną. Na pewno tak, by się skończyło, gdyby Rhodey ich nie rozdzielił.
Kiedy Whitney wyszła z biura, znowu potknęła się na schodach. Wkurzyła się i poszła boso bez butów. Chwyciła od nich paski i zeszła na dół. Gdy blondyna wyszła z budynku, Tony zasnął, Rhodey zrobił to samo, a Pepper czaiła się na ojca, by wyrzucić na niego całą swą gorycz i strach. Pojawił się dopiero o trzeciej nad ranem. Przestraszyła go, aż podskoczył.
Virgil: Pepper, co w ciebie wstąpiło?! Mam zejść na zawał?!
Pepper: Cześć, tatku! Czekałam na ciebie no, bo muszę z tobą pogadać. Mam przerąbane przez ciebie. Wiesz czemu? A, bo to przez Maggię. Chcieli mnie zabić! I co na o powiesz?! Nawet się nie spytasz, jak mi minął dzień?!
Virgil: Pepper, przestań krzyczeć, bo ogłuchnę
Ruda była podirytowana zachowaniem ojca, że z furią rozwaliła talerze, które były do zmywania. Stłukły się na małe kawałki. Virgil chwycił ją za rękę i siłą zaprowadził do jej pokoju. Była dalej wściekła, że tupała nogami, jak małe dziecko.
Pepper: Zostaw mnie!
Virgil: Uspokój się, Patricio! Co się z tobą dzieje?!
Pepper: Ty mnie nigdy nie słuchasz! Jakbyś dowiedział się, że mnie zabili, to też, by cię nie ruszyło?!
Virgil: Nie dajesz mi dojść do słowa
Pepper: To proszę... mów
Virgil: Ech... mam ciężką pracę, rozumiesz? Przepraszam, że przeze mnie Maggia cię zaatakowała
Pepper: Próbowała mnie zabić! Nie zmniejszaj problemu! Mogłam zginąć! Ale na szczęście mnie uratował
Virgil: Iron Man? Był w pobliżu?
Pepper: Tak. Czy zrobisz coś, żeby nas zostawili w spokoju?
Ojciec przytulił Pepper, widząc, jak bardzo przejęła się Maggią.
Virgil: Przepraszam. Nie pozwolę, by coś ci się stało. Już spokojna? Mogę cię zostawić samą i nie zrobisz nic głupiego?
Pepper: Hahaha! Te talerze! Ups! Mam je odkupić?
Virgil: Nie wygłupiaj się. Idź spać. Dobranoc
Cmoknął ją w czoło i pozwolił jej zasnąć w całkowitej ciszy. Przymknął drzwi, przyglądając się przez chwilę Pepper, która ułożyła się do snu.
Następnego dnia, następuje kolejny dzień w szkole. Cała trójka siedzi w tym samym rzędzie, by wspólnie rozmawiać i przesyłać tajne wiadomości. Oczywiście Pepper była mistrzynią. Ponad 10 wiadomości na minutę. Tony był zdziwiony jego treścią. Ruda chciała się z nim spotkać, ale bez Rhodey'go, bo, jak to ujęła, że wszystko "spieprzy, zniszczy i rozwali".
Tony: No i masz. Potrafi się rozpisać
Rhodey: Pepper?
Tony: Bingo!
Zaśmiali się oboje, a nauczyciel z fizyki trzasnął książką o biurko, zwracając im uwagę, że nie rozmawia się na jego lekcjach. Tony był zmieniony i nie tylko przez zwierzenie Pepper, ale ta sprawa, że Stane zabił Howarda, nie dawała mu skupić się w szkole. Chciał powiedzieć o tym swoim przyjaciołom i tym razem i rudą bez wahania tak mógł nazwać. Bransoletka nadal nie działała, jak należy, ale na szczęście po dwóch lekcjach mogli wrócić do domu. Co ciekawe, nagle pani z angielskiego zachorowała, która nigdy nie miała zwolnień lekarskich. W jej zdrowie zabawiła się Pepper. Wcześniejszego dnia dosypała do jej herbaty środki na oczyszczenie organizmu. Uśmiechała się przez ten wybryk i też to, jak w idealny sposób przywitała swego ojca. Po lekcji poszli do laboratorium.
Rhodey: To dziwnie. Profesor Green nigdy nie brała chorobowego
Pepper: Hahaha! Chorobowe! Dobre, dobre!
Rhodey: Nie wierzę! To twoja sprawka!
Pepper: Hahaha! Taa... no dobra. Przyznaję się
Tony: Chcesz się wpakować w...
Pepper: No powiedz to!
Tony: Kłopoty
Rhodey: Hahaha! Zgadza się
Tony: Ruda potrafi
Oboje wybuchli niepohamowanym śmiechem, a Pepper szykowała się, by ich odpowiednio ukarać. Na stoliku znalazła jakiś niewielki śrubokręt i z diabolicznym uśmiechem swoje zamiary wymierzyła w Rhodey'go. Dźgnęła go ostrym końcem w plecy.
Rhodey: Au! Pepper!
Pepper: Należało ci się. Aaa... jeszcze jeden
Tony: Au!
Pepper: Hahaha! To jest świetne!
Gdy ruda się uspokoiła, Tony podłączył pendrive do swojego bardziej zaawansowanego komputera w laboratorium. Pokazał im, co odkrył. Atmosfera była napięta, choć Pepper jeszcze trzymała w razie wypadku jakieś narzędzia za plecami.
Tony: Przejrzałem te pliki i wszystko się sprawdziło. To Stane spowodował wypadek
Rhodey: Nie przesadzasz? Czemu dalej tak myślisz?
Tony: Rachunek kupionych produktów firmy i tam są materiały wybuchowe
Rhodey: To nic nie znaczy! Przecież to też potrzebują do burzenia budynku. Nie szukaj teorii spiskowych
Pepper: A masz coś jeszcze?
Tony: A to mało? Jak mi nie wierzysz, pójdę do niego i z nim pogadam
Rhodey: Poroniony pomysł, wiesz?
Tony: Masz lepszy?! No słucham
Pepper: O nie! Już wiem, o czym on myśli! Mowy nie ma! Nawet mi tego nie próbuj, bo ci wyrwę ten implant! Zginiesz!
Tony; Mówiłaś, że już nie chcesz mnie zabić
Rhodey: Kobieta, zmienną jest
Pepper: Nie wtrącaj się, bo zarobisz limo!
Tony zastanawiał się, cz zaryzykować i pogadać z Whitney. Była to córka Stane'a, więc mógł próbować przez to jakoś zadziałać, ale bał się rudej. W każdej chwili mogła rzucić się na niego i zabić. To zabawne, bo bał się o swoje życie i to nie przez jakiegoś wroga, tylko samą Pepper Potts, co miała swoje pazurki.
KONIEC AKTU X
---***---
Dobra, Jest mały kłopot. Staram się dawać notki regularnie, ale brakuje czasu na drugiego bloga, więc nie zdziwcie się, że notka się nie pojawi na czas. No, a tak nasza ruda znowu pokazuje, że chłopaki powinni się jej bać. Jakieś pytania? Zapraszam----> tu
Wow! Wow ! Wow! Co tu sie dzieje! Pepper szaleje z pomysłami. Biedny Tony. :( mam nadzieję, ze pozbedzie się jakos lysielca :)
OdpowiedzUsuńBoi sie Pepper haha a to zabawne :).
Super notka :) nic tylko czytac:)
Hah a jednak skomentowalas. Dzięki. ja dotrzymam słowa i poczytam twoją nn ;)
UsuńNiema jak Pepper i jej dźganie Tonego i Rhodeya genialne
OdpowiedzUsuń