Whitney pałała nienawiścią do Tony'ego przez to, że przez niego straciła ojca. Próbowała się do niego dodzwonić i to w jednym celu. By go ostrzec, co może zrobić. By był świadomy, że ona również się zmieniła i nie była zwyczajną blondyną, co boi sobie złamać paznokcie. Była zupełnie inną osobą. Stała się, jak ojciec. Nieobliczalna. Przestała do niego dzwonić. Chciała go znaleźć i... coś zrobić.
Tony cieszył się z obecności Pepper. Była dla niego, jak anioł. Wcześniej nawet nie pomyślałby, że coś się utworzy między nimi.
Pepper: Często tak padasz?
Tony: To uciążliwe, że działam na baterię
Pepper: Hahaha! Taka zabaweczka
Tony: Można tak powiedzieć, Mówiłaś ojcu o Maggii?
Pepper: Tak i obiecał, że coś z tym zrobi. Nie wiem, czego oni chcą?
Tony: Nie pozwolę, by stała ci się krzywda. Będę cię chronić
Pepper: Nie możesz ciągle być przy mnie. Musisz przecież też dbać o siebie
Tony: Jakoś o tym nie myślałaś, gdy chciałaś mnie zrzucić z dachu
Pepper: Ej! Mieliśmy zacząć od nowa
Tony: No dobra. Po prostu chciałem ci o tym przypomnieć
Pepper: O nie, nie, nie. Nie wspominaj o przeszłości. To stare dzieje. Nie jesteś może głodny?
Tony: Heh. W sumie, nic nie zaszkodzi coś przekąsić
Pepper: Zostań tu, a ja pójdę do sklepu
Tony: Hahaha! Nie ucieknę
Pepper zostawiła go, pomagając mu usiąść na ławce. Za rogiem był sklep spożywczy nadal otwarty. Gdy ona robiła małe zakupy, ktoś zasłonił mu usta. To była ona, ale w innym wcieleniu.W masce. Tej samej, co wcześniej użył w sejfie.
Whitney: Chciałam cię ostrzec, co cię czeka, ale nie odbierałeś. Teraz, to już nie ma znaczenia. Pójdziesz ze mną
Poraziła go paralizatorem, aż upadł. Wzięła go na plecy i zabrała do opuszczonego magazynu firmy , który kiedyś służył za garaż do samochodów. Przywiązała go do krzesła, a przy nim stał stół z różnymi narzędziami. Whitney wolała go ranić nożami.
Tymczasem Pepper wyszła z rogalikami ze sklepu. Na ławce nie było Tony'ego. Od razu do niego zadzwoniła. Wiedziała, że nie był w stanie gdzieś sam iść. Podejrzewała coś strasznego.
Powoli otwierał oczy.
Whitney: Witaj, Anthony
Tony: Whitney?
Whitney: Nie inaczej
Tony: Czego chcesz?
Whitney: A jak myślisz, czego może chcieć osoba, którą pozbawiłeś ojca?
Tony: Twój chociaż żyje
Whitney: Żyje?! Wsadziłeś go do pudła na 25 lat! Miałam tyle planów, a ty je zniszczyłeś! Zapłacisz mi za to!
Chwyciła nóż do ręki i zadała mu rany na rękach, aż sączyła się z nich krew. Syknął z bólu, a do tego implant dalej się upominał, by go naładować. Ból był nie do zniesienia, a dziewczyna chciała coś jeszcze zrobić.
Tony: To u was rodzinne. Porywać kogoś. Nie możemy... normalnie... pogadać?
Ze stresu znowu mu się pogorszyło.
Whitney: Żałosne. To nie zmieni bólu, który mi zadałeś. Nie musisz się na mnie mścić, że straciłeś ojca!
Tony: Nie mszczę się
Whitney: Czyżby? To po jaką cholerę tam wtedy przyszedłeś?
Tony: Chciałem znać prawdę
Whitney: I co? Poznałeś? Jesteś szczęśliwy?!
Tony: Nie! I proszę cię. Zemsta... ci... nie pomoże
Whitney znowu go zraniła nożami, ale tym razem przejechała ostrzem po nogach.
Gdy nastolatka "bawiła się" nożami, Pepper próbowała jakoś znaleźć Tony'ego. W tym celu pobiegła do laboratorium. Szybko wezwała Rhodey'go. Wyjaśniła, co się stało.
Rhodey: Żartujesz sobie? Porwany? No nie. Powiedz mi chociaż, gdzie to się stało?
Pepper: Przy sklepie. Trzeba się spieszyć, bo musi mieć naładowany implant
Rhodey: A jednak się spotkaliście. I co? Pogadaliście sobie?
Pepper: Mniej więcej tak. Trzeba ją dorwać
Rhodey: Ją? Czyli kogo?
Pepper: Whitney Stane
Rhodey: Zwariowałaś do reszty?! Ona by tego nie zrobiła!
Pepper: Ech... chyba faktycznie jesteście zacofani. Nie widziałeś, jak ona się na niego patrzyła?!
Rhodey: Jakbym nie miał ciekawszych rzeczy do roboty
Pepper: Teraz, to ja się przejmuję, a ty olewasz. Uwierz mi, że ona jest gorsza ode mnie. Ja mam przynajmniej serce i Tony...
Rhodey: Wiem, do czego zmierzasz. Myślisz, że jest w stanie mu wyrwać implant? Przecież ona o tym nie wie
Pepper podeszła do fotela i włączyła namierzanie telefonu z ostatniego połączenia. Łatwo zlokalizowała miejsce. Bez czytania instrukcji potrafiła wysłać zbroję w miejsce współrzędnych.
Rhodey: Jak ty to zrobiłaś?
Pepper: Hmm... no mam ojca z FBI i często się włamuję do bazy. Ten system to łatwizna. Pentagon jest trudniejszy
Rhodey: To co teraz?
Pepper: Lecę tam. Musi dostać łomot ta wariatka. Masz może przenośną ładowarkę?
Rhodey: Zobaczę
Przyjaciel rozejrzał się, szukając odpowiedniego przedmiotu. Na szczęście znalazł.
Rhodey: Jest!
Pepper: Dobre i to. To idę, a ty zostajesz?
Rhodey: Chcę wiedzieć, kto za tym stoi
Pepper: Dalej mi nie wierzysz? A przypomnij sobie, co się ostatnio wydarzyło?
Rhodey: Okej. Teraz to ma sens
Wspólnie ruszyli mu na ratunek. Whitney już kończyła swoje "zabawy". Przejechała ostrzem przez klatkę piersiową, odkrywając implant. Biło od niego słabe światło.
Whitney: A co tu masz? Hmm... może powinnam się tego pozbyć?
Tony: Nie waż się... Whitney... ty taka nie jesteś
Whitney: Wszyscy się zmieniają. Łącznie z tobą. Kiedyś byłeś sobą, a teraz jakaś piekląca się papryczka zawróciła ci w głowie
Tony: To wypadek mnie zniszczył. Już nie... jestem taki... jak kiedyś
Whitney: A myślałam, że coś do ciebie dotrze. Tak, więc żegnaj. I pomyśleć, że cię kochałam, ale to już nie ma znaczenia. Dołączysz do Howarda, bo tak za nim tęsknisz, Żegnaj, Stark
Gdy już miała chwycić ręką, by zniszczyć implant, przez ścianę wbiła się zbroja i strzeliła do niej z repulsora, Pepper zaczęła walczyć z Whitney. Nie chciała jej odpuścić. Rhodey wolał nie przeszkadzać i zająć się uwalnianiem Tony'ego. Rozciął więzy.
Rhodey: W porządku?
Tony: Ech... Prawie
Rhodey: Pepper miała rację, że to Whitney cię porwała
Tony: Zemsta... i nic więcej
Rhodey: Będzie dobrze
Podpiął mu ładowarkę do implantu i położył go ostrożnie na ziemi. Pepper używała mocnych kopniaków, aż zdołała zrzucić maskę z jej twarzy. Whitney chciała ją zranić nożami, ale ich również została pozbawiona. Ruda wymierzyła ostatnie ciosy pięściami po twarzy z całej siły.
Pepper: Spadaj do Europy i mi się nie pokazuj na oczy. Zabiję cię, jak jeszcze raz coś mu zrobisz albo komukolwiek z nas!
Uderzyła nogą w jej twarz i upadła. Pepper podeszła do chłopaków. Zajęła się opatrywaniem ran.
Tony: Moja bohaterka
Pepper: To małpa nie ma prawa cię tknąć.Inaczej będzie miała do czynienia ze mną
KONIEC AKTU XX
---**---
Dobra. Kolejny akt za nami. Pozostało 10. Ps: Whitney nie ma spiczastych piersi, jak pachołki :D Kolejna nn wkrótce.
No, no. Pepper zaczyna nam dbać o Tony'ego, martwi się i nawet skopała Whitney dla niego. Zmieniła się :D Tony też, obiecuje, że będzie ją chronił przed Maggią :) A Whitney zwariowała, tak napadać na niego. Totalna wariatka.
OdpowiedzUsuńA co do poprzedniego rozdziału to bardzo mi się podobał. Był lekki i było wesoło wtedy kiedy Pepper go uderzyła z liścia :DDD
Pozdrawiam.
Fajnie, że scenariusze dalej i przypadły do gustu. Miałam dziś dać dwa akty, ale się nie udało. Za to w piątek czeka na was coś specjalnego :)
UsuńWoo Pep ruszyła do akcji i skopala tyłek Whitney. To urocze, że martwią się o siebie wzajemnie. Nn cudna jak zawsze czekam na nexa. A u mnie kolejna nn htpp://imaa-z-mojego-pokrenconego-zycia.blogspot. com/
OdpowiedzUsuńFajnie. To ja już wpadam do cb :)
UsuńHahaha piersi jak pachołki :') Ok a co do notki cudooo. Czekam na nowy akt i nmg sie juz doczekać. Pepper bohaterka :)
OdpowiedzUsuńPepper zawsze będzie bohaterką u jego boku. Jutro kolejne nn
UsuńPiersi jak pachołki hahaha boskie. Pepper bohaterka zwana jako żelazna papryczka. Hahaha Boskie
OdpowiedzUsuń