Wykład historyczny Rhodey'go nadal trwał. Nie miał pojęcia, że Tony był "skazany" na Pepper. Gdyby bransoletka nie zawiodła, mógłby nikogo nie prosić o pomoc. Poza tym, widział, że nie najechała na jego ego, gdy w pobliżu nie było przyjaciela, a landryna pilną uczennicą nie była i wróciła do domu. Pepper chciała wiedzieć, co się z nim dzieje. Nie znała jego sytuacji i to miał być dzień, kiedy wszystko się między nimi zmieni na lepsze.
Pepper: I co ja mam z tobą zrobić? Gdzie ty chcesz iść?
Tony: Laboratorium
Pepper: Że niby gdzie?! W szkole?! Ty chyba żartujesz?!
Puściła go i upadł na podłogę. Pomyślała, że on udaje nieboraka, by jakąś ją poderwać. Miała ochotę go zabić za to.
Tony: Ja nie udaję. Naprawdę źle... się czuję
Znowu go zacisnęło przy implancie z bólu.
Pepper: No dobra. Powiedzmy, że ci ufam i pójdziesz do tego laboratorium, ale powiesz mi całą prawdę, co się z tobą działo po wypadku
Tony: Naprawdę chcesz wiedzieć?
Pepper: A jestem ciekawa. Coś za coś
Tony: Zgoda
Nie miał innego wyjścia, ale chciał jej się zwierzyć z trudną przeszłością. Wydawało mu się, że to jakoś wpłynie na rudą i nie będzie tak się chamsko do niego odnosić. Znowu podniosła go z ziemi i wyszli z klasy. Potem przeszli kawałek pustego korytarza, bo większość uczniów albo siedziała na trwającym wykładzie albo poszła na wagary.
Po kilku minutach, poszli już prosto przez miasto. Tony podpierał się o nią, by znowu nie upaść, a ruda w końcu zrozumiała, że nie było z nim dobrze.
Pepper: To daleko do tego "laboratorium" ?
Tony: Przy domu Rhodey'go
Pepper: Hahaha! Poważnie?! On na serio cię niańczy! Boże! Jak ty z nim wytrzymujesz ?! A Roberta? O rany! Naprawdę ci współczuję, Tony
Chłopak lekko się uśmiechnął, gdy powiedziała w końcu mu po imieniu. Ruda szturchnęła go, że ten znowu upadł. Prawie na kosz, ale na szczęście pociągnęła go lekko za rękę. Trochę ją to rozbawiło.
Pepper: Hahaha! Chcesz rozbić sobie łeb?
Tony: Twoja wina
Pepper: Taa... Od razu moja. Trzeba było tyle nie pić
Tony: Nie piłem. Co ty sobie... myślisz? Ach...
Coraz bardziej słabł, że prawie upadł. Na szczęście byli już blisko. Niespodziewanie Tony stracił przytomność. Na jej farta musiała go taszczyć przez samą fabrykę.
Pepper: Rany. Ile ty jesz?! O ludzie! A podobno uratowałeś ludzi. W zbroi jesteś lekki?! Nie no, ale ty mi tu nie wykitujesz! Obudzisz się?!
Zaczęła się z nim męczyć i chwyciła go za ręce, wlokąc po podłodze. Nie wiedziała dokładnie, gdzie znajdowało się laboratorium, ale dotarła do stalowych drzwi na kod. Była zmuszona dzwonić do Rhodey'go. Podpieprzyła telefon z kieszeni.
Pepper: Rhodey, tu Pepper. Wiem, że dzwonię i przerywam w tak "ciekawym" i "zajebistym" wykładzie, ale muszę dostać się do laboratorium, a Stark mi tu zdycha! Powiedz mi, jaki jest kod?!
Rhodey: A jednak jesteś na niego skazana
Pepper: Zamorduję cię, jak tylko wrócisz! Gadaj mi ten kod!
Rhodey: No dobra. Ja nie wiem, jaki kod. Musisz mieć gdzieś zapisane, albo zapytaj się go
Pepper: On mi tu leży! Mam gadać do umarlaka?!
Rhodey: A jest przytomny?
Pepper: No i jak ty mnie słuchasz?! Co ty? Głuchy?! Jak ty siedzisz na wykładzie?! Przecież ci to mówiłam!
Rhodey zrozumiał, jak poważna była sytuacja. Chciał zniknąć z wykładu, ale wycofał się z tego pomysłu. Znał kulturę i poszanowanie wykładowcy i nie chciał się źle zachować.
Rhodey: Tylko mi nie panikuj. Dołączę do was, jak skończy się wykład
Pepper: To, co mam zrobić?!
Rhodey: Nie krzycz, bo mnie wywalą. Uspokój się i weź głęboki oddech i znajdź coś u niego w kieszeni
Pepper: Rhodey...
Rhodey: Wszystko będzie dobrze. Sprawdź, czy oddycha i zobacz na bransoletce stan ładowania
Pepper sprawdziła, co trzeba i nie rozumiała.
Pepper: Ledwie 10%
Rhodey: To niedobrze. Sprawdź, czy drzwi są otwarte, bo może nie zablokował
Pepper: Obyś miał rację
Rhodey rozłączył się i Pepper wzięła sprawy w swoje ręce. Zanim chciała sprawdzić wejście, skusiła się do uderzenia go w policzek. Chciała go ocudzić, by się ożywił, jednak się nie udało.
Pepper: No błagam cię! Obudź się! Obudź się! No weź! Specjalnie cię taszczyłam po ziemi, żeby tu dojść, bo sam chciałeś! Możesz się chociaż obudzić?!
Znowu wymierzyła mu w twarz, że zdecydowanie odczuje to po przebudzeniu. Jednak do tego była daleka droga. Dopiero po kilku minutach sprawdziła stalowe drzwi. Na szczęście były otwarte. Od razu znowu go chwyciła, ale nie za ręce, bo już ją to znudziło, tylko za nogi. Ciężar był taki sam i ledwo go wciągnęła do środka. Przez chwilę skupiła się na pomieszczeniu i na chwilę zajęła się podziwianiem laboratorium geniusza.
Pepper: No niby geniuszem jest, ale padać na lekcji po raz drugi, to już nie jest mądre
Gdy skończyła podziwiać jego osiągnięcie technologii, zajęła się Tony'm, który dalej nie reagował na nic. Potrząsnęła nim, jakby chciała zrobić z niego koktajl na bardzo upalny dzień. Już miała zamiar uderzyć pięścią w jego implant, ale zdecydowała, że lekko go uderzy. Wtedy wyczuła, że on coś miał okrągłego pod bluzką. Sprawdziła, co to może być.
Pepper: Co to jest?! Tony, ocknij się, bo ci zaraz przywalę! I wcale nie żartuję! Zrobię to, nawet, jak jesteś kontuzjowany! Słyszysz mnie, głucholu?! Obudź się!
Pepper była spięta, a kiedy zaczęła patrzeć na mechanizm, poczuła, jak słabo bije jego serce. Wtedy chciała naprawdę mocno mu przywalić pięściami. W porę jej niepohamowane odruchy zahamował telefon Rhodey'go.
Pepper: Czego?!
Rhodey: Już idę do laboratorium. Jesteś tam?
Pepper: Jakoś weszłam. Uwierzysz, że było otwarte?!
Rhodey: To dobrze
Pepper: Rhodey, co on ma za kółko?
Rhodey: Kółko? A to pewnie mówisz o implancie. Musisz go podłączyć do ładowania. Podłącz ją do implantu i powinien się obudzić
Pepper: Ooł
Rhodey: Pepper, co ty zrobiłaś?
Pepper; Nic! On siedzi na tym kablu i znowu go muszę przesunąć! Wiesz, jaki on ciężki?! To twoja wina, Rhodey! To ty tyle wpieprzasz każdego dnia i on za ciebie bierze wzorzec
Rhodey: Słucham?! Nawet tak nie mów. Okej, zrób, co ci mówiłem i zaraz tam będę. Tylko go nie policzkuj
Pepper: Hahaha! Za późno!
Rhodey: Jesteś niemożliwa, Pepper
Pepper: Dobrze o tym wiem
Zaśmiała się i rozłączyła, by udzielić należnej mu pomocy. Teraz była przekonana, że nie podrywa jej na trupa, tylko miał poważne problemy ze zdrowiem, a implant był dla niej zagadką, choć przypuszczała, jak ważny stanowi element w życiu Tony'ego. Chwyciła go za nogi tak bardzo, że jego plecy stały się ścierką do podłogi, która pozbierała cały brud z ostatnich dni, kiedy pracował. Ostatecznie wzięła kabel i podpięła go do ładowania. Po raz kolejny spoliczkowała chłopaka, by się obudził. Gdy się opanowała, czekała na jego przebudzenie.
Nie musiała czekać zbyt długo, bo po godzinie odzyskał przytomność. Poczuł piekło na twarzy.
Tony: Pepper... Co ty zrobiłaś?!
Pepper: Nareszcie żyjesz! Więcej mi tak nie rób
Tony: I wzajemnie. Au! Jak ty mnie tu zabrałaś?! Po gwoździach mnie holowałaś?!
Pepper: Dobrze to ująłeś. Hahaha!
Tony: Ale i tak dziękuję. Nawet nie wiesz, że uratowałaś mi życie
Pepper: Poprosiłeś o pomoc, więc ci jej udzieliłam. Teraz musisz mi powiedzieć o wypadku. Obiecałeś
Przytuliła go, bo odczuła ulgę, że żył.
KONIEC AKTU VIII
---***----
Nadchodzi czas zmian w relacji między naszymi gołąbeczkami. Akcja będzie nabierać rozpędu, a tak myślałam, by zrobić kiedyś ( obecnie brak czasu) krótką animację z jednego aktu. Zobaczymy, co będzie w przyszłości, a na razie czekam na wasze wrażenia. Czy coś was zaskoczyło? Jakieś pytania? Pytajcie o co chcecie :)
Jejuu ten rozdział jest idealny ♡ Nie dość że tak mnie rozwala to jeszcze do tego ona go przytula *-* kocham kocham kocham ^o^szczerze mówiąc wole iron mana jako film ale są niektóre blogi, które to zmieniają. Czyli podsumowując rozdział świetny jak zawsze tylko czekać na nn
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak akt odebrałaś. Miało być śmieszne, ale i dramatycznie. Może jutro będzie nn, ale to zależy, czy znajdę czas, bo dwa blogi prowadzić jest trudno. Więcej możesz sie dowiedzieć przez Hangout
UsuńNo dobra Pepper potrafi być poważna spoko ogólnie
OdpowiedzUsuń