Wstałem z rana dość leniwie, bo nie chciałem tak wcześnie czegoś robić. Jednak nie miałem zbyt wielkiego wyboru. Robercie nie wolno się sprzeciwić, bo zrobią się niezłe kłopoty. Wystarczy, że muszę być z nią pod jednym dachem przez wolę ojca.
Tony: Wal się! Nigdzie nie idę!
Rhodey: Jak ja nie obudzę, to ona cię ustawi do porządku
Tony: Ach! Idę, idę
Naprawdę. Wolałbym z nią nie zadzierać. Czy to przez zawód prawniczki? Może? No to wstałem z łóżka i ubrałem spodnie oraz bluzkę. Ogarnąłem lekko włosy, biorąc plecak ze sobą. Zszedłem do kuchni po śniadanie, choć Rhodey, jak zwykle dorwał się pierwszy. Kanapki błyskawicznie znikały z talerza. Zostawił jedną. Dzięki wielkie.
Tony: O której są te lekcje?
Rhodey: Na dziewiątą, a o czternastej wracamy
Tony: Hmm… 7 godzin męki
Rhodey: Pepper jest w naszej klasie.
Tony: Eee…
Rhodey: Wzięła ci wczoraj telefon i goniliśmy ją, pamiętasz?
Tony: Nie mogłeś dać jej miana złodzieja? Od razu skojarzyłbym osobę
Rhodey: Wspominałeś przy mamie o jakimś projekcie. Czy jest to, o czym ja myślę?
Tony: Wielośrodowiskowy egzoszkielet
Rhodey: ??
Tony: Hah! Zdziwiony? Powiem krótko. Zbroja
Rhodey: Nie mogłeś tak od razu?
Tony: Zrobiłem to samo, jak ty
Rhodey: Dobra, chodźmy już, bo autobus pojedzie bez nas
Tony: Gdy nad nią popracuję, będę mógł latać do szkoły i wszędzie, gdziekolwiek zechcę
Rhodey: Świetnie, ale przez twoje mądrowanie spóźnimy się!
Tony: Panikarz. Już idziemy
Wyszliśmy, a raczej pobiegliśmy. Rhodey tak kocha tamto miejsce? Nie wydaje mi się. Tu chodzi o coś zupełnie innego. O historię. Nie miał zamiaru przegapić pierwszej lekcji, bo pewnie wtedy musiał mieć romans z ukochaną. Dziwne, ale prawdziwe. Mówił, że nasza złodziejka też będzie chodziła z nami do klasy. Nawet ją polubiłem. Jak na rudzielca, nie sprawia kłopotów. Chyba to może się zmienić.
Udało nam się złapać autobus. Rhodey miał szczęście. Zdążyliśmy.
Prof. Klein: W samą porę. Dobrze, możemy zaczynać. Witam was po wakacyjnej przerwie. Nasza klasa powiększyła się o dwie nowe osoby. Jako, że pan Khan się przepisał, a nasz przezabawny uczeń wolał uczyć się w innej szkole, te dwa wolne miejsca zajmą Patricia Potts oraz Anthony Stark
Ruda wyszła z cienia i faktycznie pamiętałem ją. Mam nadzieję, że nie będzie kradła ponownie. Zresztą, niech robi, co chce. Musiałem poznać nowe otoczenie, gdzie mam spędzić te 3 lata. Zgadza się. Skończę 18 lat, wynoszę się stąd i Roberta nic mi nie zrobi. W końcu zacznę odpowiadać za siebie.
Pepper: I znów się spotykamy
Tony: Najwyraźniej, tak
Pepper: Masz szczęście, że żyjesz
Tony: A to niby czemu?
Pepper: Wydajesz się… mił… no sympatyczny. Nie chciałam mieć trupa na sumieniu. Haha!
Tony: Dobra, usiądźmy
Poszliśmy do wolnej ławki pod oknem. Rhodey siedział za nami. Bez problemu mogłem siedzieć z dziewczyną. O nie! Pomyślałem o tym!
Pepper: Powiem ci jedną rzecz, ale to najważniejszą
Tony: Jaką?
Pepper: Ja dowiem się o wszystkim i niczego nie ukryjesz
Tony: Nie byłbym taki pewny
Pepper: O! Czyli coś ukrywasz? Nie martw się. Już dziś sobie poprzeglądam twoje akta i poznam każdy twój sekret
Tony: To niemożliwe. Tylko…
Pepper: Cii… agent FBI Virgil Potts. Mówi ci to coś?
Tony: Obiło się o uszy
Pepper: Oj, młotku. To mój ojciec
Rhodey: Cicho, gołąbki! Próbuję tu czytać
Tony: Zaczyna się. Nie chcesz wiedzieć, o czym
Rhodey: Haha! Powiem jej. Chcesz wiedzieć?
Pepper: Mów
Rhodey: Niby czytam, ale bardziej analizuję przebieg bitew za czasów II wojny światowej, gdzie wtedy…
Przerwałem mu, zakrywając ręką usta. Ona reagowała na to inaczej. Może nie patrzyła ciekawskim wzrokiem, ale się śmiała. Uroczo się śmiała. Stark, wracaj na Ziemię. O czym ty myślisz?
Dobra, po lekcji organizacyjnej, co nie była historią. Tak, Rhodey się rozczarował. Kolejną lekcję mieliśmy W-F. Fajna sprawa. Może pogramy z Pepper? Miło z nią spędziliśmy ostatni wieczór, więc liczę na to samo. Mi się poszczęściło. Razem z Pepper byłem w tej samej drużynie, zaś Rhodey był z innymi, co ćwiczyli. Nie liczę pełnych ławek leniwców.
I graliśmy przez niecałą lekcję. Ruda zagrywała agresywnie, lecz zdobywaliśmy punkty. Nie bardzo wiedziałem, o co chodziło w tej grze, ale wydawała się przyjemna. Przy tym zapominałem o swojej słabości i dosłownie grałem do upadłego.
Gdy uderzyła ostatni serwis, na chwilę obraz się zamazał, aż zachwiałem się. Przypadkowo wpadłem na nią. Będzie źle.
KONIEC CZĘŚCI CZWARTEJ
Wal się. Nigdzie nie idę hahah Tony jak taka typowa ja haha, ale ja z Robertą nie chciałabym mieć do czynienia oj nie, bo już dawno bym w kiciu siedziała hehe. A Pepper to ja na w-fie też trochę za bardzo agresywnie gram szczególnie w hokeya :). No więc bardzo mi się podoba, fajnie piszesz i czekam na więcej
OdpowiedzUsuńFajnie, że się podobało. No Roberta ma ciężki charakter, ale muszą to jakoś przeżyć :)
UsuńAch tak miłość geniusza i diabolicy...kocham to, uwielbiam :-*
OdpowiedzUsuń