Tony zaryzykował i wybrał opcję pierwszą, czyli starcie z samym łysielcem, co na pewno było "poronionym" pomysłem. Jednak w ten sposób Pepper nie wyrwie mu implantu. Idąc do Stark International, zastanawiał się, jak zacząć rozmowę i musiał być opanowany. Nadal miał na celu zdobycie informacji w sprawie wypadku. Wydawało mu się, że jego przyjaciel mógł mieć rację, że materiały wybuchowe były potrzebne do celów budowlanych, jak postawienie nowego biurowca na Manhattanie, czy innej instytucji, skąd Stane mógł czerpać zyski. Gdy dotarł do jego biura, zastał go, siedzącego przy biurku.
Stane: Witaj, Tony. Dawno się nie widzieliśmy. Co tam u ciebie? Słyszałem, że chodzisz do klasy z Whitney
To było dziwne, bo on nigdy nie był miły dla Tony'ego. Wiedział, że przejmie firmę, mając 18 lat i nie chciał do tego dopuścić. Byli swoimi wrogami.
Tony: Tak. Chodzę z nią. Przyszedłem z tobą pogadać o ojcu
Stane: Wiem, że jest ci ciężko, ale chyba nie narzekasz. Naprawdę współczuję po śmierci Howarda. Uwierz mi, że dbam o interes firmy
Tony: Produkując broń?!
Stane: Uspokój się. Stark International zawsze z tego słynęło. Odnosimy wielkie sukcesy
Tony: My?
Stane: Jesteś nam potrzebny, Tony. Nie potrafimy zmusić do działania wynalazków twojego ojca z sejfu
Tony: Chcę wiedzieć wszystko o wypadku. Dlaczego mój tata zginął?!
Stane: To był wypadek
Tony: Który zrujnował mi życie!
Stane: Pomożesz nam, czy nie? Osobiście cię za to wynagrodzę
Tony: Nie pomogę ci tworzyć broni! Nie jestem głupi, Stane!
Stane: Coś tak myślałem, że będę musiał to zrobić
Mężczyzna chwycił za paralizator i poraził go prądem. Obudził się zamknięty w jakimś pomieszczenie, zwanym sejfem.
Tony: Stane! Co to ma znaczyć?!
Stane: Nie miałem innego wyjścia
Tony: To jest porwanie!
Stane: Hahaha! Przyszedłeś tu z własnej woli, więc nikt cię tu nie przetrzymuje siłą
Tony: Zabiłeś mojego ojca, czy nie?! Odpowiadaj!
Stane: Znasz zasadę "cel uświęca środki" ? To masz odpowiedź
Tony: Ty idioto! Jak mogłeś?!
Stane: Tak miało być. Pracuj, albo nigdy stąd nie wyjdziesz
Tony: Stane!
Chłopak był wściekły, że nie przewidział sztuczek zachłannego zabójcy. Był w szoku, że ciągle miał rację o wypadku. Żałował, że nie wybrał opcji z Whitney. Wolałby mieć wyrwany implant, niż być zamknięty w firmie.
Tymczasem Pepper rozmawiała z Rhodey'm o całym planie.
Pepper: No i gdzie go wcięło? Jak myślisz, co wybrał? Ja nie żartowałam z tym implantem
Rhodey: Ja też. Wolę, żeby załatwił to z Whitney, bo ona go nie zniszczy. Boję się Stane'a, bo jest nieobliczalny, a jeśli naprawdę stoi za śmiercią ojca Tony'ego, to nie będzie za dobrze, gdy prawda wyjdzie na jaw
Pepper: Musisz zawsze myśleć o najgorszym? Myśl pozytywnie. Jak poszedł do tej łysej pały, będzie żyć. Nie zrobię mu kuku
Zaśmiała się ruda i nie czuła powagi sytuacji. Nie wiedziała, kogo uznawać za gorsze zagrożenie. Uważała Whitney za najgorsze stworzenie, jakie Bóg stworzył.
Gdy oni próbowali zgadnąć, kogo uznać za potwora, Tony starał się jakoś uciec. Tkwił w zamknięciu przez godzinę. Miał myśl, by użyć jednego z prototypu wynalazku Howarda, przerabiając części dla użytku. Stane obserwował go przez kamery i widział, jak wziął się do "jego" pracy.
Tony: Puścisz mnie wolno, jeśli naprawię kilka urządzeń z sejfu?
Stane: Pomyślę nad tym. Jeszcze trochę tu posiedzisz
Tony: Wiedziałeś, jaki będzie skutek wypadku?! Przez ciebie jestem skazany na jakiś implant! Dlatego cię nienawidzę! Jak doszło do wybuchu?!
Stane: Trotyl wystarczył do zapłonu... Nie wiedziałem, że przeżyjesz
Tony: Mnie też chciałeś zabić?! Jesteś szalony!
Stane: Być może. Stanowiłbyś kłopot mojej przyszłości, ale teraz już nie masz szans mi tego zniszczyć
W całej tej sytuacji zapomniał, ze nie miał zbyt wiele czasu, a nie chciał paść, jak zużyta bateria przez niedziałającą bransoletkę. Miał farta, bo jednym z wynalazków była maska, która pozwalała zmieniać twarz. Mogła zapisywać wiele kopii. Włożył ją na twarz i zmienił się w strażnika. Stane był zdziwiony, co tam robił jego współpracownik. Nigdzie nie widział Tony'ego. Pojechał windą na piętro, gdzie był umieszczony sejf. Wstukał kod i był wściekły.
Stane: Co ty tu robisz? Gdzie jest Stark!?!
Tony: Nie wiem. Chyba uciekł
Stane: Co?! Znajdź go! Natychmiast, bo cię wyleję!
Tony: Tak, jest
Natychmiast wybiegł, udając, że wykonuje polecenie. Gdy był już przy wyjściu, maska przestawała działać. Nie było zbyt dobrze. Niestety Stane go zauważył. Uderzył go w twarz i kopnął w brzuch, aż go zgięło.
Stane: Niezły jesteś, a prawie się udało. Niestety nie wyszło ci to na dobre. Teraz cię dopilnuję, żebyś skończył i nie obchodzi mnie twoje serce. Masz pracować!
Tony: Stane... jesteś okropny
Stane: Chyba nie od dziś to wiadomo
Tony był słaby i nie zdołał się bronić przed nim, więc z łatwością zaciągnął go do sejfu i pod pilnym okiem go obserwował. Maskę zabrał ze sobą. Za plecami było widać broń. Był nieobliczalny, a Pepper dalej sądziła, że łysielca nie trzeba się bać. Rhodey dalej uważał tak samo.
Rhodey: Nie ma już 2 godziny. Zaczyna się ściemniać. Może pójdę go poszukać? Mam złe przeczucia
Pepper: Hej no! Nie bądź baba! Nic mu nie będzie
Rhodey: Wiesz już o jego sercu i dalej cię to nie rusza?
Pepper; Da sobie radę. Co w niego nie wierzysz?! To Iron Man i Tony Stark w jednej osobie!
Rhodey: Istnieje coś takiego, jak przeczucie. Nigdy tego nie odczuwałaś?
Pepper zamilkła. Zastanawiała się nad słowami Rhodey'go. Często przeczuwała zagrożenia, ale wygasło to, gdy została sama z Virgilem po rozwodzie. Czuła coś do Tony'ego, ale Stane'a nie znała na tyle dobrze, by powiedzieć coś o nim więcej, niż to, że był bogatym biznesmenem w dziedzinie zbrojeń.
Tony siedział nad jedną z broni. Im dłużej był przetrzymywany, ty gorzej to znosiło jego serce. Stane wiedział o nim prawie wszystko i tę wiedzę wykorzystał na jego niekorzyść. I jedno z nich był implant, który dał o sobie znać. Zgięło go w pół. Łysielec od razu przywalił mu w głowę z pistoletu, by zmusić go do pracy ponad jego siły.
Stane: Nie obchodzi mnie to, jak się czujesz. Zrobisz, co trzeba i możesz iść. Jak na razie nie widzę nawet początku pracy
Tony: To trwa
Stane: Jeden głupi wybryk i strzelę ci w kolano. Od tego zacznie się twój ból, ale to od ciebie zależy, czy będę musiał tak postępować
Tony: A twoi ludzie? Nie mogą tego zrobić?
Stane: Gdyby potrafili je zmusić do działania, nie byłbyś tutaj, prawda? To prosta logika, Tony. Pracuj
Chłopak był wycieńczony. Było już ciemno i implant znowu go zacisnął. Próbował oddychać, ale było to trudne. Już spawał pierwsze elementy i słabł. Niespostrzeżenie wysłał sygnał z komórki. Szybko to zrobił, by dokończyć robotę. Myślał, że gdyby wybrał drugą opcję, na pewno nie umierałby tak boleśnie. W głowie tliła się iskra nadziei, że ktoś go uratuje. Jedynie, czego się bał, to śmierci. Czuł jej oddech na sobie. Nie dawał rady, a Stane go dalej zmuszał.
Stane: Nie rób przerwy! Pracuj!
Tony: Morderca!
Uderzył go w twarz, aż splunął krwią na podłogę.
Stane: Gdy zrobisz, co trzeba, zajmę się Iron Manem. Jego zbroja mi się przyda
Tony: To ci... się nie uda
Nagle zadzwonił ktoś do wieży. To była Whitney. Czy była nadzieją? Wszystko miało się okazać później.
KONIEC AKTU XI
----***---
Od tego momentu nie będzie już kolorów, a same obrazki, czyli niewielka różnica. Sytuacja zrobiła się skomplikowana. No to macie pytania? Niestety u mnie łysol nie ma granic.
Jesteś czasami taka bezlitosna przerywać w takich momentach ,ale jest super. Uwielbiam czytać te akty :) Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńDzięki za szczerość. Myślałam, że jestem brutalna, opisywać Stane'a w taki sposób. Kolejny akt niebawem :)
UsuńNa poczatku chce cie przeprosic ze ostatnio nie komentowalam ale szkola,nauka i wiesz. A co do aktu, ciekawy i czekam co bedzie dalej i tylko czekam az ktos go uratuje i bedzie z pepper ♥
OdpowiedzUsuńRozumiem, że szkoła, ale w razie czego możesz się skontaktować prze Google, bo chyba będę zmuszona znowu zawiesić bloga. No szkoła mnie też dotyczy, ale wybaczam za brak reakcji, Tony będzie z Pepper :)
UsuńUwielbiam <3
OdpowiedzUsuń