Part 322: Nieunikniona bitwa


**Rhodey**

Jakoś nie ufałem własnej córce. Może przez ten ostatni numer z autem? Przepaliła wszystkie przewody, ale uratowała Tony'emu życie. Jednak narobiła wiele szkód. Jeden dobry uczynek nie skreślał tych złych.
Po wyjściu z garażu, wyszedłem na zewnątrz. Znienacka wskoczyła na mnie panda, aż serce podskoczyło do gardła. Myślałem, że dostanę zawału. Powoli się uspokajałem, odkładając zwierzę na podłogę.

Rhodey: DIANA!
Lightning: CO TAK KRZYCZYSZ. TATUSIU?
Rhodey: PANDA!
Lightning: CO TAKIEGO?
Rhodey: ONA WRÓCIŁA! MASZ TU PRZYJŚĆ I ZAPROWADZIĆ JĄ DO ZOO! TERAZ!
Lightning: OCH! JUŻ IDĘ!

W mgnieniu oka pojawiła się przy mnie. No tak. Szybkość przez moce Inhumans. Raczej dziś nic więcej nie powinno zaskoczyć. Zostawiłem Dianę, by zwróciła uciekiniera w odpowiednie miejsce. Nie zwlekałem dłużej z podróżą do szpitala. Przyjaciel potrzebował każdego wsparcia. Jeśli przenieśli go z intensywnej terapii, czy to znaczyło poprawienie się stanu? Obudził się? Marne szanse, ale zawsze jakieś. Miałem pogadać z mamą w cztery oczy. Nie napisałaby tego bez powodu. Coś tu nie pasowało do reszty. Co?

~*Pół godziny później*~

**Pepper**

Nie mogłam zrozumieć, co Roberta miała nam do powiedzenia. Bałam się, że to coś strasznego. Nie zdołała dokończyć zdania, bo ciągle ktoś wchodził, spisywał dane i wychodził na zewnątrz. Głównie pielęgniarki oraz lekarze.

Maria: Może nam pani powiedzieć, co się dzieje?
Roberta: Ech! Przykro mi. Naprawdę wam współczuję
Pepper: Powiedz nam prawdę
Roberta: Chcesz wiedzieć?
Maria, Pepper: CHCEMY!
Roberta: Okej. Niech będzie, więc... Lekarz powiedział, że wyniki nie są złe i trzeba być dobrej myśli
Pepper: I tyle? Nic więcej nie wspominał?
Roberta: Mówił o implancie. Nie są w stanie nic z nim zrobić
Maria: Tata umrze?
Pepper: Nie, skarbie. On będzie dzielnie walczył
Maria: Nie jestem już naiwną dziewczynką. Mogę znać prawdę
Pepper: Roberto?
Roberta: Mechanizm utrzymuje go przy życiu. Teraz doznał poważnych uszkodzeń. Ledwo działa
Pepper: Czyli... Czyli umiera... Nie! Tylko nie to!
Roberta: Pepper, bądź silna. Zrób to... dla niego
Maria: Mamo, musimy być przy nim. Nie płacz
Pepper: Po raz kolejny... ta sama... diagnoza
Roberta: Wszystko może się zmienić
Pepper: Tony, walcz. Zostań z nami... Mężu, wytrwaj w chorobie. Musisz obudzić się

~*Pięć minut później*~

**Rhodey**

Pojawiłem się punktualnie na miejscu. Zapytałem w recepcji, gdzie mogłem znaleźć Tony'ego. Było jedno miejsce. Kardiochirurgia, jak rodzicielka wcześnie napisała w SMS-ie. Bez trudu odnalazłem salę, dostrzegając trzy osoby przy jego łóżku. Wyglądał w o wiele lepszej kondycji, niż ostatnio. Miałem wrażenie, że wkrótce wróci do pełnych sił, ale zastanawiałem się nad jednym. Pepper płakała. Ostrożnie otworzyłem drzwi, wchodząc do środka.

Rhodey: Mamo, co się dzieje?
Roberta: Już zna prawdę
Rhodey: Jaką? Przecież jest dobrze
Roberta: Niezupełnie, Rhodey. Tony może umrzeć
Rhodey: Znowu? Nie wierzę. Nie! Oni kłamią! Przecież naprawiliśmy implant!
Pepper: To na nic. Spóźniliśmy się... My znaleźliśmy go za późno
Rhodey: Pepper...
Pepper: Czas ucieka... Nikt nie może mu pomóc
Rhodey: Nawet lekarze?
Pepper: Oni załamują ręce
Rhodey: Oj! Tony, coś ty najlepszego narobił? Musisz wrócić, jasne? Rodzina cię potrzebuje. Walcz, chłopie. Walcz

**Tony**

Chwyciłem za rękę mamy, przenosząc się do naszego domu. Tam, gdzie dorastałem, zmieniając się w innego człowieka. Przestałem być egoistą, myśląc jedynie o pieniądzach, czy firmie. Niby każdy detal odzwierciedlał ten sam pokój, salon, kuchnię oraz warsztat, co zwykle był moim miejscem do rozwijania zdolności przy konstrukcji wynalazków. Od tych małych do wielkich kolosów. Byłem zwykłym dzieckiem.
Nagle obraz zaczął się załamywać. Kolory się rozlewały, a pode mną pękła podłoga. Znowu znalazłem się w budynku Stark International. Pep leżała osłabiona, usiłując walczyć.

Pepper: Tony...
Whiplash: Uparta dziewucha, bo nie chce umierać. Wiesz, dlaczego?
Tony: Nie
Duch: Bo jesteś dla niej sensem istnienia
Tony: Ja? Niemożliwe

Poczułem się dziwnie. Przez chwilę zatraciłem własną tożsamość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X