Part 268: Bez życia


**Natasha**

Cholera! Użyłam złej mieszanki. Zamiast mu pomóc, jedynie pogorszyłam sytuację. Dusił się tak mocno, że w każdej chwili mógł przestać oddychać, a serce również zakończyłoby pracę. Musiałam coś wymyślić. Wstrzyknęłam niebieską, która przywróciła prawidłowy oddech, lecz znowu coś zaczęło się pieprzyć. Nie mogłam wyczuć pulsu.

Matt: Przestań eksperymentować i pomóż mu!
Natasha: Tylko, że ja nie znam się na tych lekach. Zostały stworzone przez dr Bernes, więc nie wiem, która jest odpowiednia
Matt: Więc ja spróbuję
Natasha: Co ty chcesz zrobić?
Matt: To, co trzeba... Jeśli mam nadal mieć ojca, mogę zaryzykować swoim życiem
Natasha: Wciąż mocno krwawisz. Nic nie próbuj, jasne?
Matt: Mogę go uratować! Mogę!

Pozbył się napierśnika i położył ręce obok mechanizmu. Nie wiedziałam, co zamierzał zrobić. Dopiero, kiedy zauważyłam, jak kolejne rany się otworzyły na głowie, zrozumiałam, jaki miał cel. Chciał użyć swej mocy regeneracji na Tony'm. Chciał uratować ojca.

Natasha: To samobójstwo! Musisz przestać!
Matt: Aaa! Nie... Nie poddam się
Natasha: Matt!

Krzyknęłam na chłopaka, ale był uparty. Słabł, a do tego z każdą próbą wysiłku tracił sporo krwi. Musiałam interweniować. Usiłowałam go odciągnąć od zbroi, lecz nie dał się. Był zbyt pewny siebie, żeby zaprzestać swoich działań.
Nagle zauważyłam, jak blaszak otwiera oczy, oddychając dość głęboko. Matthew zdziałał cuda.

Natasha: Brawo, młody. Spisałeś się na medal... Matt?

Gwałtownie upadł na podłogę, krwawiąc jeszcze intensywniej, niż wcześniej. Jego ojciec nie był w stanie pomóc, gdyż przez atak potrzebował odpoczynku. Matt umierał i w obecnej sytuacji Tony nie mógł o tym wiedzieć. Oboje stracili przytomność, lecz z ust chłopaka wylewała się czerwona ciecz. Krwawienie wewnętrzne, a tu już nie ma ratunku.
Zabrałam Iron Mana na helikarier, transportując go specjalnym pojazdem do bazy. Fury nie mógł wiedzieć o nim. Pepper już tak.

**Katrine**

Za drzwiami usłyszałam odgłosy walki. Czyżby pojawił się mój tata z Mattem? Kto zdoła mnie ocalić w ostatniej chwili? Przez poprzednie tortury nie mogłam wstać. Nie byłam w stanie nigdzie uciec, a oni nadal nie poznali jego słabości. Prawdziwą słabością Ducha była mama. Gdyby ktoś próbował coś jej zrobić, zaczynałby zabijać bez opamiętania.
Nagle nastąpił wybuch i drzwi od sali przewróciły się na ziemię. Do walki ruszył biczownik, używając swojej broni.

Duch: Uciekaj! Zajmę się nimi!
Katrine: Tato... nie... mogę
Duch: Walcz, Katrine! Walcz!

Mam zmusić ciało do czegoś ponad własne siły? Chciałam walczyć, lecz nie potrafiłam ruszyć jakiejkolwiek części ciała. Doznałam paraliżu, który starałam się zerwać. Podpierałam się rękami, wstając. To trwało przez chwilę, aż Whiplash oplótł całe moje ciało, porażając prądem. Bolało gorzej, niż przy wcześniejszym przesłuchaniu i do tego byłam kilka metrów nad podłogą z betonu. Znałam jego plan. Mój koniec był bliski.

Duch: Katrine!
Whiplash: Hahaha! Jest moja! Teraz będziesz patrzył, jak ginie! To prawie, że zaszczyt
Duch: Ty gnido! Pożałujesz, że ze mną zadarłeś!

Wystrzelił z broni, której strzały odbiły się od tarczy. Szefuńcio złomu zwiał, gdzie pieprz rośnie. Porażenie wzrosło z mocą, że poczułam, jak skóra płonie, a organy wewnątrz zmieniają się w węgiel. Puścił mnie, kiedy zaczęłam mdleć. Upadłam w ramiona ojca. Whiplash też uciekł.

Katrine: Ekhm... Tato?
Duch: Mówiłem, żebyś walczyła. Dlaczego się poddajesz?
Katrine: Oni... Oni chcieli... znać... twoją słabość
Duch: Od Starka znają, więc wiedzą, jak go wykończyć... Katrine, musisz wytrzymać. Zabiorę cię do szpitala. Będziesz żyła
Katrine: Nie, tato... Ja... Ja nie... mam... szans
Duch: Katrine!

Krzyknął, a ja jedynie zamknęłam oczy, pogrążając się w wiecznej ciemności. Żałowałam jednej rzeczy. Nie pożegnałam się z Mattem.

**Duch**

Katrine umarła. Zemszczę się na Starku. On mnie popamięta, a szczególnie Matthew. Miał tu być i mi pomóc w ratowaniu mojej córki. Bardziej przejmował się cholernym ojcem, niż przyszłością z nią. Jeszcze tej samej nocy znajdę ich i rozliczę porachunki.

~*Pięć godzin później*~

**Pepper**

Pozostała godzina do północy i nadal nie wrócili. Nie wiedziałam, co im tak zawracało głowę. Wszystko stało się jasne, kiedy odebrałam telefon od Natashy. Musi coś wiedzieć. Chciałam zasypać ją setką pytań, lecz sama zaczęła tłumaczyć, co się wydarzyło z Tony'm i Mattem.

Natasha: Wybacz, że dzwonię tak późno. Miałam do ogarnięcia kilka spraw. Tony żyje i jest na helikarierze. Lekarze nie znają się na nowym implancie, więc zjaw się, jak najszybciej. A, co do twojego syna, on... nie żyje. Próbował ratować twojego męża
Pepper: Natasho... Mówisz na serio? Ryzykował własnym życiem dla niego?
Natasha: Tak... Wykrwawił się na śmierć
Pepper: A mogę teraz przyjść?
Natasha: Nie widzę przeszkód, ale weź wszystko, co potrzebuje. Ledwo udało się go uratować, ale nie jest z nim za dobrze

2 komentarze:

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X