Part 264: Wszyscy cierpią wokół ciebie


**Tony**

Leżałem obok Pep z odwróconą głową w przeciwną stronę. Cieszyłbym się bardziej, gdyby nie fakt, że miałem przed oczami twarz Victorii, która uznała mnie za mordercę, a nie bohatera. Próbowałem uchronić się od przypływu kolejnych wspomnień. Zakryłem twarz, by nie pokazywać swej słabości. Facetom nie wypada płakać. Po prostu trudno tak dusić w sobie te emocje.
Wziąłem głęboki wdech i wstałem z kanapy, ubierając się w dżinsy oraz poprzednią bluzkę. Widziała, że coś było ze mną nie tak. Nie chciałem nic mówić. Musiałem powstrzymać Mr. Fixa za wszelką cenę.

Pepper: Gdzie idziesz? Nie chcesz być przy mnie? Przecież nie gryzę
Tony: Pepper, muszę coś zrobić, bo inaczej stracimy kolejne dziecko
Pepper: A nie chcesz mieć kolejnego?
Tony: Zabezpieczyliśmy się
Pepper: No tak, ale gumka pękła
Tony: Cholera!
Pepper: To nie twoja wina. Widocznie była słaba
Tony: Tak? A teraz następny bachor będzie wpadką?! I co mu powiemy?! Że nie był w planach?!
Pepper: Przestań krzyczeć... Tony, co się z tobą dzieje?
Tony: Przepraszam... Wrócę, gdy będzie po wszystkim
Pepper: Uważaj na siebie

Cmoknąłem ją w policzek, by nie bała się o mnie. Na pewno wrócę bez urazów, bo nie ja stanowiłem cel. Wskoczyłem do zbroi wzbijając się w powietrze. FRIDAY skanowała teren, by odnaleźć jakiś ślad bomby.

Tony: FRIDAY, masz coś?

<<Pozostaje nieaktywna>>

Tony: Chyba chce to zrobić wieczorem

<<Można było się domyślić... Musiałeś krzyczeć po Pepper?>>

Tony: To nie twoja sprawa!

<<Musisz panować nad emocjami, bo to źle na ciebie wpływa. Nie tylko twoje serce cierpi, ale wszyscy, którzy są wokół ciebie>>

Tony: Wybacz, ale trudno zapomnieć. Nie mogę przestać myśleć o tym, co ich spotkało. Vanko, Blizzard, a teraz i Victoria. Wszyscy umierają z mojej winy! To moja zbroja zabiła Yinsena! To ja stałem za tymi tragediami! Niech Fury mnie zabije! Może wtedy nikt nie ucierpi!

<<Zapisałabym ci do psychiatry, bo mówisz brednie, ale prędzej ona wybije ci je z głowy przy użyciu młotka>>

Tony: Dobra... Skupmy się... na... zadaniu

<<Słabniesz. Lepiej odpuść>>

Tony: To stres

<<Wiem o tym>>

Tony: Matt... mnie potrzebuje

<<Więc weź się w garść i ratuj go>>

Tony: Dziękuję

<<Za co?>>

Tony: Za to... co powiedziałaś

Przyspieszyłem, próbując dotrzeć na czas. Uspokoiłem swój oddech, żeby zacząć rozsądnie myśleć. Nie potrzebowałem mieć ataku z własnej winy, a gdyby do tego doszło, nikt nie byłby w stanie mi pomóc.

~*Dwie godziny później*~

**Matt**

Zdołałem znieść historię, a do tego zajęcia ze sztuki. Pozostały dwie lekcje do szaleństwa z filmami. Katty pewnie bała się horrorów, bo wymówka, że za nimi nie przepada brzmi, jak unikanie tematu. Nie powiedziałem jej, co o tym myślałem, ale mieliśmy przerwę, więc mogłem pobyć z nią na osobności. Chcieliśmy iść na dach, lecz na dworze zaczęło padać, a do tego zbliżała się burza.

Matt: A było tak pięknie
Katrine: Przynajmniej zrobi się chłodniej... Zaproponujesz też jakiś film?
Matt: Też myślałem o horrorze. Może być "The Ring"
Katrine: Eee... Ten już jest zajęty
Matt: Hmm... "Paranormal Activity"?
Katrine: A nie możesz jakiegoś filmu akcji dać?
Matt: Pomyślę... Hahaha!
Katrine: Z czego tak się śmiejesz?
Matt: Bo boisz się horrorów
Katrine: Wcale, że nie
Matt: Załóżmy się o pięć dolców
Katrine: Uuu... Będę bogata
Matt: Nie zapiszczysz ani razu przy jednym filmie. Przegrasz, jeśli zaczniesz wrzeszczeć na całą klasę, by to wyłączyć. Hahaha!
Katrine: Umowa stoi

Podaliśmy sobie ręce, a Rhona przecięła je symbolicznie ręką, jak nożem. Była świadkiem zakładu. Zjedliśmy kolejny posiłek, którymi pozostały bułki z serem i pomidorem. Podzieliłem się połówką z Katrine, zaś jej przyjaciółka sama oderwała od niej kawałek.
Nagle zauważyłem, jak zgasły światła na korytarzu. Pomyślałem o awarii, co nie wskazywała na nic niezwykłego.

Matt: No i po zakładzie
Katrine: Raczej jeszcze wciąż mamy szansę. Naprawią problem i będziemy oglądać
Matt: Katrine?
Katrine: Co z tobą? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha... Matt?
Matt: Ech! Chyba miałem zwidy
Katrine: Co widziałeś?
Matt: Już nic ważnego. Musiałem się pomylić
Katrine: Chcesz mi o czymś powiedzieć? Widziałeś moją mamę, czy kogo?
Matt: Powiedziałem, że musiałem kogoś źle zauważyć... Katty, od dziś jesteś moim kotkiem
Katrine: Oj! Chyba śnisz

Zaśmialiśmy się w tym samym momencie, a mój instynkt wyczuł coś. Najpierw zbliżyłem się do jej ust. Było tak blisko pocałunku. Tak blisko.
Już miałem dokonać tego ruchu, aż rozległa się potężna eksplozja. Cały budynek zaczął płonąć. Upadłem na ziemię i zamglonym wzrokiem poszukiwałem Katrine.

---**---

Kolejna faza dobiegła końca. Czy wytrwacie kolejne, gdy powiem, że będzie więcej Pepperony i akcji? Staram się, by opo nie było tylko wyrzutem emocji, ale kolorowo też nie będzie. Wybaczcie, ale życie same pisze scenariusze. No to do następnego (o ile ktoś tu jeszcze zagląda)

2 komentarze:

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X