Part 255: Bo jestem tylko człowiekiem


**Pepper**

Nie zastanawiałam się ani sekundy dłużej i zabrałam Tony'ego do domu. Chwyciłam go sposobem matczynym, a Natasha pożyczyła mi swój motor. Miał autopilota, więc mógł wrócić do niej, kiedy zechce. Nie żartowałam z tym spaleniem raportu. Mogłam to zrobić, jeśli Fury spróbuje zniszczyć nasz dom.
Gdy znalazłam się przed wejściem do fabryki, zostawiłam pojazd w bezpiecznym miejscu, lecz sam pojechał do właścicielki. Położyłam ukochanego na kanapie, by FRIDAY mogła sprawdzić, jak długo będzie spał. W tym samym czasie, zrobiłam niewielką przekąskę, żeby nabrał sił, a do tego jakiś sok. Z tych nerwów pokusiłam się o duży kubek kofeiny. Nie żałowałam cukru. Potem wróciłam z jedzeniem do części roboczej.

Pepper: Co z nim?

<<Jego organizm jest bardzo wymęczony pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Potrzebuje dużej ilości snu>>

Pepper: A serce?

<<Nie martw się, Pepper. Nic mu nie jest>>

Pepper: Fury powinien dostać za swoje... System przeciw włamywaczom działa?

<<Sprawny w pełni. Co kombinujesz?>>

Pepper: Groził nam, że zniszczy fabrykę. Trzeba być gotowym na wszelkie możliwości
Tony: Pepper...
Pepper: Cii... Śpij. Musisz nabrać sił
Tony: Nie powinnaś... nam przerywać
Pepper: I pozwolić, by cię wykończył? Mowy nie ma!
Tony: To i tak bez znaczenia, skoro dr Yinsen nie żyje przeze mnie
Pepper: Ej! Poradzimy sobie ze wszystkim

Przytuliłam go, żeby nie czuł się samotny. Tak bardzo tęskniłam za nim i gdybyśmy mieli razem dziecko przez kolejną wpadkę, pokochałabym je całym sercem. Przykryłam męża kocem, dając mu spokój. Wyłączyłam alarmy, więc mógł odpocząć.

<<Alarmy o zagrożeniach zostały wyłączone>>

Pepper: Zablokuj dostęp do zbroi, bo nie może nic robić

<<W porządku>>

Pepper: Zgadzasz się ze mną?

<<Tony ostatnio za bardzo lekceważył swoje zdrowie i przyda się długi sen>>

Pepper: To przypilnuj go, a ja zobaczę się z synem

<<Zgoda>>

Ucałowałam chłopaka w czoło i poszłam do części domowej. Oby Matt nie narobił żadnych kłopotów. Jeszcze brakuje mi wojny z Duchami.

**Matt**

Zabrałem Katrine do domu. Już długo w nim nie była. Za pomocą lotu szybko znalazłem się u celu. Ostrożnie zapukałem do drzwi z obawą, że Viper rzuci się na mnie z nożami, tasakami i innymi... Eee... Nieważne. Przecież jestem Makluańczykiem. Nie powinienem się bać. Otworzył nam jej ojciec.

Duch: No nareszcie jesteście. Widzę, że po ranie brak śladów... Jak się czujesz?
Katrine: Zdecydowanie lepiej
Matt: Viper wciąż tu jest?
Duch: Już nie stanowi zagrożenia, choć ciężko ją uspokoić
Matt: Kiedy nasze rodziny się wreszcie pogodzą?
Duch: Sam tego chcę, ale ona wszystko psuje. Na pewno szybko to nie nastąpi
Katrine: Dzięki, Matt za wszystko, a twój sekret jest bezpieczny
Matt: Gdybyś miała jakiś problem z lekcjami, chętnie udzielę korepetycji
Katrine: Ha! Ty i nauka? Chyba z Księżyca spadłeś
Duch: Lepiej wracaj do domu, bo zrobi się nieprzyjemnie, a wolałbym nie zbierać trupa we własnym domu
Katrine: To do jutra, Matt. Widzimy się w szkole
Matt: No jasne! Szkoła! Trzeba usprawiedliwić nieobecności!
Duch: Wychowawcy wyjaśniłem o waszej sytuacji. Macie czystą kartę
Matt: Dziękuję
Duch: Drobiazg

Pomachałem na pożegnanie, biegnąc w stronę domu. Upewniłem się, czy nikt nie widział i skoczyłem wysoko w powietrze, lecąc.

~*Godzinę później*~

**Pepper**

Nigdzie nie znalazłam Matta. Widocznie znowu zniknął, bo poleciał do Katrine w odwiedziny. No to pozostało zobaczyć, czy Tony poczuł się lepiej, a FRIDAY dopilnowała go do porządku. Na stole leżał talerz z okruszkami, a szklanka była pusta. Widocznie smakowało mu, ale i tak przejmowałam się jego stanem.

Pepper: Już wróciłam, a Matta nie ma w domu... Tony próbował wstawać?

<<Nie>>

Pepper: FRIDAY, nie kłam

<<No dobra. Wstał i próbował pracować, ale od razu go siłą zabrałam na kanapę>>

Pepper: Hahaha! Pewnie szarpał się, co?

<<Z moim chwytem nie zdołałby uciec>>

Pepper: To dobrze... Z nim mam same kłopoty

<<Ale wciąż go kochasz?>>

Pepper: To nie ulega wątpliwości. A coś mówił o mnie?

<<Chciał być zaradny bez twojej pomocy, by ci pokazać, że jest silny>>

Pepper: Jest człowiekiem, a nie maszyną, więc niech nie przesadza. Ma być sobą, jasne?

<<Sama z nim pogadasz, jak się obudzi>>

Pepper: Ile musiałabym czekać?

<<Dziesięć godzin>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam pisać dalej ?
Skomentuj co sądzisz o tej notce. Każda twoja opinia jest warta mojej uwagi

© Mrs Black | WS X X X